Benidorm to słynny hiszpański kurort, leżący na wybrzeżu Costa Blanca, w prowincji Walencja. Od kilkudziesięciu lat doskonale prosperował, wszystko zahamowała pandemia, która akurat w to miejsce uderzyła z druzgocącą siłą.
Benidorm potrzebuje pomocy
Hiszpańska stacja telewizji publicznej RTVE wyemitowała 15 marca reportaż zatytułowany „SOS Benidorm”, traktujący o upadku tytułowego kurortu w zaledwie rok od rozpoczęcia się pandemii. Z zamieszczonych w reportażu wypowiedzi mieszkańców, pracowników i biznesmenów Benidormu (przytaczanych także przez Onet) wynika, że miejsce może się nigdy nie podnieść, jeśli nie otrzyma rządowego wsparcia. A o to jest trudno, co zresztą wyrzucają władzom centralnym wymienieni.
70 proc. mieszkańców zatrudnionych w turystyce (a Benidorm to właściwie wyłącznie turystyka) jest na zasiłku. 80 proc. firm w kurorcie nie funkcjonuje, w tym nie tylko hotele, których otwartych jest 4 na 150, ale także kluby, drink bary, dyskoteki i restauracje oraz sklepy.
Szczepionka jedyną nadzieją
Miasto przypomina dotknięte zarazą (którą w rzeczy samej zostało dotknięte), a na hotelach i miejscach użyteczności publicznej, zamkniętych na głucho, coraz częściej pojawiają się ogłoszenia o sprzedaży lub wynajmie.
W reportażu cytowani są muzycy, pracownicy hoteli i restauracji, którzy ledwo wiążą koniec z końcem, żyjąc z topniejących oszczędności. Także burmistrz Toni Perez, który obwinia władze. „Rząd wydał miliony euro na przemysł motoryzacyjny w celu uniknięcia jego delokalizacji, ale nie wydał nic na turystykę” - powiedział rozgoryczony Perez.
Czytaj też:
Znana polska marka na skraju bankructwa przez lockdowny. Gatta walczy o przetrwanie