Tłumacz „Wiedźmina” czuje się pominięty. Pozywa Netflixa

Tłumacz „Wiedźmina” czuje się pominięty. Pozywa Netflixa

Kadr z serialu „Wiedźmin”
Kadr z serialu „Wiedźmin”Źródło:Netflix
David French, tłumacz sześciu książek o Wiedźminie na język angielski, szykuje pozew przeciwko Netflixowi i producentom serialu „Wiedźmin”. Uważa, że bezprawnie pominęli jego udział w pracach nad serialem. Informacje podał portal Spiders Web.

Tłumaczenie literatury? Nic trudnego, najważniejsze, by doskonale znać język, z którego się tłumaczy – uważa wielu ludzi. Aby zweryfikować prawdziwość tego przekonania, niech wezmą dowolny tekst z zagranicznych mediów i przetłumaczą go tak, by nie zmienić sensu, a jednocześnie aby był on przyjemny w odbiorze dla polskiego czytelnika i brzmiał naturalnie. Jedno takie zadanie i opinia o pracy tłumacza może się szybko zmienić.

W rzeczywistości tłumaczenia to praca twórcza i od wrażliwości i warsztatu tłumacza zależy, jak książka zostanie odebrana przez czytelników. Mało naturalne, złe tłumaczenie może doprowadzić do tego, że książka, która okazała się bestsellerem w języku, w którym powstał oryginał, w innym kraju zostanie skrytykowana za ciężki język.

Praca tłumaczy jest często niedoceniana nie tylko przez wydawnictwa, które rzadko umieszczają ich nazwiska na okładce, choć jest to powszechna praktyka w zachodnich wydawnictwach. Również producenci filmów na podstawie tłumaczonych książek „zapominają” o uwzględnieniu tłumacza na liście osób mających wkład dla powstania obrazu, o wynagrodzeniu nie wspominając.

David French, tłumacz sześciu książek Andrzeja Sapkowskiego na język angielski, uznał, że to nie w porządku. Twórcy serialu przygotowanego na zlecenie Netflixa korzystali z jego przekładów, więc nawet jeśli scenarzyści na nowo napisali dialogi, to mimo wszystko użyli szeregu nazw, które to on stworzył.

Tłumacz ma prawa autorskie do przekładu

Mieszkający w Cieszynie tłumacz żąda od Netflixa uznania jego praw autorskich i uwzględnienia go w napisach końcowych oraz odszkodowania za to, że do tej pory nie dochowano zasad. French chciał załatwić tę sprawę polubownie, gdy tylko dowiedział się, że powstaje serial na podstawie sagi Sapkowskiego. W rozmowie z serwisem Spidersweb powiedział, że wysyłał maile do producenta, ale pozostały bez odzewu. Tym bardziej zabolało go, kiedy w mediach społecznościowych zobaczył zdjęcia głównej producentki serialu, która relacjonowała czytanie kolejnych tomów sagi.

Mecenas Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger & Partnerzy, który reprezentuje Frencha, przekonuje, że roszczenia jego klienta mają podstawy.

– Jest on dysponentem praw autorskich do utworu pochodnego, jakim jest tłumaczenie książek. Zgodnie z umową z wydawcą z listopada 2018 roku jest jedynym właścicielem tych praw autorskich w odniesieniu do praw telewizyjnych i filmowych. Nawet jeżeli autor książek Andrzej Sapkowski zawarł umowy z producentem na tworzenie i dystrybucję serialu, nie oznacza to wcale, że wyłączają one roszczenia tłumacza tych książek – powiedział.

Przekonuje, że scenariusz serialu i jego promocja była anglojęzyczna, więc można uznać, że serial wyprodukowany przez Netflix jest także adaptacją twórczości Frencha.

Tłumacz to nie bezimienna maszyna

Tłumacz zgodnie z prawem autorskim obowiązującym w Polsce jest autorem przekładu. Oznacza to, że bierze na siebie pełną odpowiedzialność za ostateczny kształt swojego tłumaczenia. Łamaniem prawa autorskiego jest więc pozbawianie go możliwości wpływania na tekst na każdym etapie produkcji książki. Autor przekładu ma prawo do akceptacji lub odrzucenia poprawek proponowanych przez redakcję i korektę, a co z tym się wiąże – do wglądu w tekst przed publikacją książki. Wydawca powinien również konsultować z tłumaczem ostateczny tytuł dzieła – przypomina branżowy serwis „Rynek Książki”.

Czytaj też:
Wiedźmin CD Projekt RED zaprosił wiedźmina Netfliksa na randkę. Poznaliśmy datę