Polska jest jednym z nielicznych państw członkowskich UE, który nadal nie otrzymał od Komisji Europejskiej akceptacji dla Krajowego Planu Odbudowy. Taki stan zawieszenia trwa od kilku miesięcy a gra toczy się o wypłatę 57 mld euro. Bruksela tłumaczy zwłokę zastrzeżeniami do przestrzegania praworządności m.in. w kwestii niezależności sądownictwa czy wniosku premiera do TK w sprawie prymatu prawa unijnego. Wątpliwości wzbudziła Polski rząd twierdzi, że KE nie ma podstaw do odrzucenia KPO i stosuje szantaż polityczny.
Pod koniec września Konrad Szymański, minister ds. UE, stwierdził w radiu RMF FM, że według niego środki na Krajowy Plan Odbudowy trafią do Polski przed końcem roku. Podkreślił, że KE nie ma żadnych podstaw, by wstrzymywać wydanie decyzji w tej sprawie i ocenił, że Komisja „działa już dzisiaj bez podstaw prawnych”.
KPO. Polska jednak dostanie środki z UE?
„Rzeczpospolita” ustaliła, że Polska może otrzymać 4,7 mld euro zaliczki z Krajowego Planu Odbudowy. Wcześniej rząd musiałby się zobowiązać na piśmie do likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jeśli ten warunek zostałby spełniony, wówczas w ciągu dwóch miesięcy od zawarcia porozumienia z Komisją Europejską unijne środki trafiłyby do naszego kraju. Dziennikarze dodają jednak, że jeśli do stycznia działanie Izby nie zostałoby wygaszone a wydane przez nią wyroki unieważnione, wówczas kolejne raty zostałyby zamrożone.
Czytaj też:
Rząd zajmie się budżetem na 2022 rok. Zakłada deficyt 30 mld zł