Michał Banasiak, „Wprost”: Patrzymy na mapę i widzimy: Budapeszt – Bruksela, 1300 kilometrów. Budapeszt – Moskwa, 1800. Politycznie te odległości są jednak zdecydowanie inne. Skąd te prorosyjskie ciągoty Węgier?
Prof. dr hab. Bogdan Góralczyk: Węgier, czyli obecnie Viktora Orbána. Orbán pierwszy raz spotkał Władimira Putina w 2009 r., gdy był jeszcze w opozycji i przymierzał się do sięgnięcia po pełnię władzy. I natychmiast został jego fanem. Po 2014 r. i aneksji Krymu okazało się, że Rosja jest dla Orbána czymś więcej niż partnerem gospodarczym. Właśnie wtedy ogłosił, że będzie budował demokrację nieliberalną, więc doszło do zbliżenia programowego z Moskwą.
Orbán zaczął otwarcie zajmować prorosyjską i antyukraińską pozycję. Wbrew unijnym sankcjom regularnie spotykał się z Władimirem Putinem – a to w Budapeszcie, a to na Kremlu. Aż do spotkania tuż przed lutową inwazją, gdy zasiedli przy tym siedmiomilowym stole. Obaj mają podobny ogląd świata.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.