Elon Musk od lat buduje swój wizerunek jako technologicznego geniusza, wynalazcy i innowatora. Najbogatszy człowiek na świecie próbuje uchodzić za ojca swojego własnego sukcesu, rewolucjonistę, który swoimi genialnymi pomysłami zbawi świat i wizjonera, który w końcu skolonizuje Marsa.
Jeśli jednak dokładniej przyjrzymy się jego działalności, to okaże się, że zdecydowaną większość swojego sukcesu Musk buduje na kłamstwach, półprawdach i manipulacji, która zachęca inwestorów do wspierania jego działalności. Jedno jest pewne – w zakresie budowania swojego wizerunku Musk z całą pewnością jest geniuszem.
Ojciec i szmaragdy
Omawianie mitów, jakie wokół Muska narosły w ciągu wielu lat, warto zacząć od samego początku. Musk wielokrotnie twierdził w wywiadach, że sam jest ojcem swojego własnego sukcesu, a jego ścieżka kariery to modelowy przykład „amerykańskiego snu”.
Wiemy, że Musk dzieciństwo spędził w Pretorii, stolicy Republiki Południowej Afryki. Według Business Insider South Africa, który po raz pierwszy opisał tę sprawę, rodzina Elona Muska miała być bardzo zamożna. Ojciec przyszłego miliardera, Errol Musk, posiadał udziały w zambijskiej fabryce szmaragdów.
„Mieliśmy tak dużo pieniędzy, że czasami nie dało się zamknąć sejfu – powiedział Errol Musk w jednym z wywiadów.
Czytaj też:
„Mastodon to piekło”. Alternatywa Twittera ma ostre problemy z prywatnością
Elon twierdzi jednak, że swojego majątku na rodzinnym kapitale nie zbudował. Co więcej, w wywiadach wielokrotnie opowiadał, że opuścił RPA w 1989 roku, mając w kieszeni zaledwie 2500 dolarów, a także kredyt studencki na 100 tys. Twierdzi, że nie ma „żadnego dowodu” na istnienie kopalni szmaragdów, a jego relacje z ojcem były na tyle złe, że nie chciał wziąć od niego żadnych pieniędzy.
Faktem jest za to, że gdy w 1995 roku Musk zakładał swoją pierwszą firmę – Zip2 – Errol Musk zainwestował w nią 200 tys. dolarów. Było to 10 proc. kapitału założycielskiego i, jak twierdzi miliarder, firma poradziłaby sobie bez tego.
Pierwsza firma
W 1995 roku, razem z bratem Kimbalem i dzięki finansowaniu pozyskanym od inwestorów Musk zakłada Zip2, jak sam mówi, internetową książkę telefoniczną. Do braci Musków dołącza Greg Kuori, biznesmen i przyjaciel rodziny, dzięki któremu udaje się pozyskać kapitał. Sam Kuori wnosi do firmy 8 tys. dolarów.
Musk, choć ma ambicje na zostanie szefem spółki, nie ma do tego odpowiednich predyspozycji. Zostaje na stanowisku CTO (Chief Technology Officer) i pisze kod strony.
Jak czytamy w biografii Muska, autorstwa Ashlee Vance, kod był dziurawy, pełen błędów i trudny w aktualizacji. Dlatego w 1996 roku Zip2 zatrudnia profesjonalistów, którzy piszą go na nowo.
Musk nie zareagował na to zbyt dobrze. Nowych pracowników traktował z góry, usiłował ich zmuszać do pracy w nadgodzinach i kompletnie nie liczył się z ich zdaniem.
„Pamiętam jedno spotkanie, burzę mózgów nad jednym z nowych projektów. Ktoś narzekał, że zmiany technologiczne, jakich chcieliśmy, są niemożliwe do wykonania. «Nie obchodzi mnie, co myślisz» – powiedział do niego Musk, po czym wyszedł ze spotkania” – opowiada cytowana przez Vance Doris Downes, była dyrektorka kreatywna w Zip2.
Czytaj też:
Elon Musk narzuca kulturę z*********. Pracownicy Twittera masowo się zwalniają
Pomysł okazuje się, jak na tamte czasy, bardzo trafiony. Musk cztery lata później sprzedaje swoje udziały i zgarnia 22 miliony dolarów.
Rewolucja w finansach?
Pierwsze, co robi Musk po otrzymaniu pieniędzy za swoje udziały w Zip2 jest kupno luksusowego, sportowego McLarrena F1 za okrągły milion, którego niedługo później rozbija. Za resztę pieniędzy zakłada kolejną firmę.