Jak podaje GUS, przeciętne wynagrodzenie w firmach wzrosło 10,3 proc., w porównaniu z zeszłorocznymi danymi. To mniejszy wzrost, niż oczekiwali analitycy, którzy spodziewali się, że przeciętna płaca urośnie o 12,5 proc. w ujęciu rocznym. Widać też wyraźne wyhamowanie wzrostu płac. Miesiąc wcześniej pensje w firmach były wyższe o 13,9 proc.
Rośnie zatrudnienie
Wraz z danymi o przeciętnym wynagrodzeniu Główny Urząd Statystyczny podał też dane o zatrudnieniu w firmach. W grudniu wzrost zatrudnienia w ujęciu rocznym wyniósł 2,2 proc., o 0,1 pkt proc. mniej, niż oczekiwali analitycy.
„Czy po tych danych należy zarzucić scenariusz wysokich płac i mocnego rynku pracy? My nie zarzucamy. Przed nami kolejna fala indeksacji, dostosowania z początku roku, podwyżka płacy minimalnej i – nie zapominajmy o tym – zapewne fala żądań płacowych z sektora publicznego” – piszą na Twitterze analitycy mBanku.
Realne płace maleją
Dwucyfrowy wzrost płac z jednej strony cieszy, ale nie wolno zapominać o wysokiej inflacji. G grudniu wyniosła ona 16,6 proc., co oznacza, że realne płace są niższe o 6,6 proc., bo podwyżki nie nadążają za inflacją.
– Jeśli płace nominalne rosną w mniejszym stopniu niż inflacja, to mamy obniżkę realnej płacy – mówi w rozmowie z Wprost prof. nauk ekonomicznych, Honorowa Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego Elżbieta Mączyńska.
– Przestrzeń do wymagania przez pracowników podwyżek płac zdecydowanie się zmniejsza. Z wielu przedsiębiorstw płyną wręcz informacje o ograniczaniu zatrudnienia. Trudniej o pracę choćby w budownictwie i branżach z nim powiązanych. Rozmawiałam niedawno z prezesem czołowej w swojej branży firmy, który powiedział, że musiał wprowadzić trzydniowy tydzień pracy, bo drastycznie zmniejszyły się krajowe i zagraniczne zamówienia na wytwarzane wyroby – dodaje.
Czytaj też:
Autozapis w PPK. Kiedy trzeba złożyć deklarację?Czytaj też:
Zdolność kredytowa poszła w górę. Będzie jeszcze lepiej?