9 lutego rolnicy zaczęli protestować przeciwko, jak to określają, bezsilności rządu w sprawie ukraińskiego zboża, które od kilkunastu miesięcy trafia do Polski oraz przeciwko postanowieniom Zielonego Ładu, czyli wielkiego programu Unii Europejskiej. Zablokowali drogi w różnych regionach i zapowiedzieli kontynuowanie protestów – w różnych formach – do końca lutego. Rolnicy wyjechali traktorami na drogi w całym kraju.
Rolnicy zapowiadają różne formy protestu
Po 20 lutego chcą skoncentrować się na blokowaniu wszystkich przejść granicznych z Ukrainą. Z mniejszych działań można wskazać natomiast na zapowiedź blokady drogi dojazdowej do centrum dystrybucyjnego Jeronimo Martins w Stawigudzie koło Olsztyna. To „kara” dla sieci za to, że sprowadza towary z Ukrainy.
– A to uderza w nas, producentów rolnych mocno. Z Ukrainy wjeżdżają zboża, kukurydza, rzepak, miód, słodycze, wafle. Na Ukrainie można używać niedozwolonych w Unii Europejskiej środków ochrony roślin, które są szkodliwe dla zdrowia – wyjaśnił przedstawiciel Agrounii na Warmii i Mazurach Michał Kempka.
Blokada w takim zakresie, jaki zapowiedzieli rolnicy, zakłóciłaby dostawy do ok. 200 sklepów w regionie. Od przedstawiciela Jeronimo Martins wiemy, że do centrum pod Olsztynem wjeżdża i wyjeżdża każdej doby ponad 400 samochodów z towarem.
Rolnicy gotowi pójść do sądu
Ostatecznie do blokady może jednak nie dojść, a spokój portugalska sieć będzie zawdzięczała wójtowi gminy Stawigudzie. W rozmowie z dziennikarzami Michał Kontraktowicz zapewnił o swoim zrozumieniu dla postulatów rolników, ale oświadczył też, że nie wyda zgody na zgromadzenie rolników, gdyż może ono doprowadzić do powstania „strat wielkich rozmiarów”.
Rolnicy nie godzą się z takim postawieniem spraw i zapowiedzieli zaskarżenie decyzji o odmowie zgody na zgromadzenie do sądu.
Czytaj też:
Zełenski odniósł się do blokowania granicy. Mówił o „naruszeniu zasad solidarności”Czytaj też:
Szefowa Parlamentu Europejskiego zaskoczyła podczas wizyty w Polsce. Napięty harmonogram