Strajk na cały kraj. W Niemczech stanie transport publiczny

Strajk na cały kraj. W Niemczech stanie transport publiczny

U-Bahn, zdjęcie ilustracyjne
U-Bahn, zdjęcie ilustracyjne Źródło:Fotolia / Michael Eichhammer
Niemieccy pracownicy transportu publicznego z różnych miast – z wyjątkiem Bawarii – będą prowadzili akcje strajkowe w różnych dniach tego tygodnia. W wybrane dni całkowicie staną autobusy i kolej dojazdowa, a 1 marca strajk ma objąć wszystkie zaangażowane w niego landy.

Kto chciał dziś i jutro (26 i 27 lutego) pojechać do Berlina, ale ma szansę jeszcze zmienić terminy, powinien poważnie to rozważyć. W te dwa dni nie będzie działał transport publiczny, co będzie elementem ogólnokrajowych strajków w transporcie publicznym. Strajki mają się odbyć we wszystkich krajach związkowych, za wyjątkiem Bawarii, i objąć różne dni w nadchodzącym tygodniu. Kumulacja działań strajkowych przypadnie na piątek 1 marca: wtedy strajki obejmą cały kraj.

Fala protestów obejmie prawie całe Niemcy

Organizatorem strajku, w którym udział chce wziąć 130 przedsiębiorstw komunalnych, jest związek zawodowy Ver.di. Wyprowadza pracowników transportu publicznego na ulice (i odciąga od pracy), by wywrzeć presję na trwające negocjacje płacowe dla około 90 tys. pracowników komunikacji miejskiej. Działania protestacyjne nie obejmą Bawarii. W tym landzie większość transportowców jest zatrudniona na podstawie kontraktów i obowiązujące prawo zabrania im strajków. Z tego powodu osoby korzystające z lotniska w Monachium mogą zakładać, że sprawnie dojadą na lotnisko i odlecą o planowanej godzinie.

Negocjacje dotyczą głównie poprawy warunków pracy i zmniejszenia obciążenia pracowników, na przykład poprzez skrócenie tygodniowego czasu pracy, zwiększenie uprawnień urlopowych, dodatkowe dni wolne za pracę na zmiany i pracę w nocy, a także ograniczenie bezpłatnych godzin w usługach transportowych – wylicza serwis Deutsche Welle. Pracownicy transportu przekonują, że warunki pracy powinny zmienić się nie tylko dlatego, że im łatwiej wykonywałoby się wtedy obowiązki, lecz również po to, by zachęcić kandydatów do pracy w charakterze kierowców autobusów czy maszynistów pociągów lokalnych. A chętnych niestety brakuje.

Ver.di, zrzesza 90 tysięcy zatrudnionych w niemieckiej branży transportowej oraz 25 tysięcy w lotnictwie. O przyłączeniu się do strajku nie zadecydowała jeszcze obsługa naziemna z branży lotniczej. Pracownicy Lutfhansy w ubiegłym tygodniu już strajkowali, co skutkowało odwołaniem ok. 1000 rejsów. Kolejna tura rozmów o podwyżkach i zmianie warunków pracy zaplanowana została na 13-14 marca: zdaniem części związkowców to za długa przerwa, więc przyłączenie się pracowników niemieckiego przewoźnika jest realnym ryzykiem.

Lufthansa też może mieć kłopoty

– Na lotniskach w Niemczech jest dzisiaj o połowę mniej bagażowych, a muszą obsługiwać ruch, jak przed pandemią — mówił negocjator Ver.di, Marvin Reschinsky. Zarzucił firmie, że w czasach pandemii nie miała oporów, by utrzymywać swoją rentowność kosztem zarobku pracowników i zmniejszyła wynagrodzenia, ale gdy ruch lotniczy wrócić do dawnej intensywności, nie ma już mowy o podzieleniu się zyskami.

Związkowcy domagają się podwyżek o 12,5 proc. dla wszystkich, o co najmniej 500 euro dla każdego zatrudnionego, plus jednorazowej wypłaty w wysokości 3 tys. euro.

Lufthansa proponuje 13 proc. w górę, ale do sierpnia 2024 obowiązywałoby zamrożenie płac na obecnym poziomie. Od września wszyscy otrzymaliby po 200 euro podwyżki, a od kwietnia 2025 – po 3 proc., a dopiero od kwietnia kolejne 2,5 proc. Taka umowa miałaby obowiązywać przez 3 lata, wstecznie od 1 stycznia 2024 do 31. grudnia 2026. Choć więc przewoźnik zapewnia, że jego oferta jest lepsza niż to, czego domagają się związkowcy, to jednak ci pozostają niewzruszeni.

Czytaj też:
Kolejny incydent z ukraińską żywnością. Tym razem pod Bydgoszczą
Czytaj też:
Oto 50 polskich firm globalnych. Za te produkty kocha nas reszta świata

Opracowała:
Źródło: Deutsche Welle Polska / Rzeczpospolita