Koalicjanci nie poprą dopłat do kredytów. Czy koniec następcy „Bezpiecznego kredytu” jest przesądzony?

Koalicjanci nie poprą dopłat do kredytów. Czy koniec następcy „Bezpiecznego kredytu” jest przesądzony?

Blok mieszkalny
Blok mieszkalny Źródło: Archiwum prywatne / Martyna Kośka
Najpierw Lewica i Partia Razem zapowiedziały, że nie poprą rządowego programu dopłat do kredytów. Kilka dni temu stanowczo projekt skrytykował Szymon Hołownia. - Nigdy więcej programów typu bezpieczny kredyt 2 proc., który wzbogacił deweloperów w metropoliach i doprowadził do wzrostu cen w całej Polsce – powiedział Marszałek Sejmu. To właściwie kończy dyskusję o przyszłości dopłat do kredytów. Po drugiej stronie są jednak zdezorientowani klienci, którzy nie wiedzą, czy czekać na ustawę, czy jednak kupować na warunkach rynkowych.

Na początku roku ówczesny minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman zapowiedział, że w okolicach wakacji wystartuje następca „Bezpiecznego kredytu 2 proc”., który obowiązywał w ostatnich miesiącach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wiosną przedstawiono założenia programu, który, jak zapowiadali rządzący, miał być tak samo atrakcyjny jak poprzednik, a jednocześnie nie powieli jego błędów.

Szymon Hołownia przeciw programowi „Na start”

W kwietniu Krzysztof Hetman ogłosił, że będzie się ubiegał o mandat europosła i na stanowisku zastąpił go Krzysztof Paszyk. Zapowiedział, że w programie dopłat do kredytów hipotecznych nic się nie zmieni i jego urzędnicy będą dalej pracować nad projektem ustawy. Jeśli wierzyć informacjom docierającym z gmachu ministerstwa, prace trwają nadal, ale coraz bardziej można odnieść wrażenie, że to takie działania „sobie a muzom”.

Pomysł dopłacania do kredytów antagonizuje posłów – nawet z partii tworzących rządzącą koalicję. Głośno swój sprzeciw zapowiedział kilka dni temu Marszałek Sejmu Szymon Hołownia. „Nigdy więcej programów typu bezpieczny kredyt 2 proc., który wzbogacił deweloperów w metropoliach i doprowadził do wzrostu cen w całej Polsce. To oznacza także sprzeciw dla kredytu 0 proc., Polska 2050 nie poprze tego pomysłu, zagłosujemy za to za wsparciem społecznego budownictwa mieszkaniowego” – zadeklarował.

Kto skorzystał z „Bezpiecznego kredytu”?

Jego oburzenie nie wzięło się znikąd: wprawdzie z programu skorzystało prawie 100 tys. beneficjentów, ale dopłaty znacząco podbiły ceny nieruchomości w całym kraju. Z danych BIG DATA RynekPierwotny.pl wynika, że średnie ceny mieszkań w ofercie deweloperów od grudnia 2022 r. (zapowiedzi „Bk 2 proc”. pojawiły się na początku br.) do października wzrosły o 18 proc., przekraczając 16 tys. zł za mkw. W Krakowie lokale zdrożały w tym czasie o 23 proc., do niemal 15,5 tys. zł za mkw., w Trójmieście – o 21 proc., do niespełna 14,3 tys. zł, a w Poznaniu – o 11 proc., do 11,7 tys. zł za mkw. Skorzystali więc nieliczni, a konsekwencje ponieśli już wszyscy kupujący.

Ponadto okazało się, że beneficjentami programu nie były wcale w przeważającej mierze rodziny z dziećmi. Bank PKO BP przeanalizował 38 tys. wniosków, które wpłynęły do niego od lipca do października, w pierwszych czterech miesiącach funkcjonowania programu i na tej podstawie stworzył profil typowego beneficjenta rządowych dopłat.

Cóż się okazało? Przeciętny wnioskodawca to mężczyzna i do tego singiel – osób „bez pary” było trzy razy więcej singli, niż jest przy innych kredytach mieszkaniowych. W największych aglomeracjach wnioski singli stanowiły 74 proc. wszystkich wniosków. Z drugiej strony im mniejsza miejscowość, tym mniejszy odsetek singli wśród składających wnioski. W zwykłych kredytach single stanowią ok. 40 proc. wnioskujących i to praktycznie niezależnie od wielkości miejscowości.

Lewica i Partia Razem też nie zgadzają się na dopłacanie do kredytów

Program okazał się więc przestrzelony w dwóch kluczowych aspektach. Choć krytykowała go ówczesna opozycja, to w kampanii wyborczej Donald Tusk obiecał kontynuację dopłat w jakiejś nowej formule. Koalicjanci oraz Partia Razem, która wprawdzie w rządzie nie jest, ale wspiera KO w większości głosowań, byli przeciwni.

– Razem nie poprze dopłat dla banków i deweloperów. Dopłaty do kredytów nie rozwiążą problemu mieszkaniowego, tylko go pogłębią. Na dopłatach zyskają wielkie firmy deweloperskie, bo napędzają one wzrost cen. Uważamy, że to marnotrawienie publicznych pieniędzy. Jeśli taka ustawa trafi do Sejmu, zagłosujemy przeciwko – zapowiedział Andrian Zandberg na początku 2024 roku, gdy Krzysztof Hetman zaczął klarować zasady programu.

Zandberg przekonywał, że „Polska powinna wydawać duże pieniądze na politykę mieszkaniową, ale w dokładnie odwrotny sposób, niż chce to robić minister Hetman”. – Zamiast dopłacać do kredytów ludziom, którzy zarabiają 25 tysięcy złotych miesięcznie, powinniśmy zbudować kilkaset tysięcy mieszkań komunalnych. Tylko tak możemy obniżyć ceny mieszkań na rynku. Żeby zatrzymać kryzys mieszkaniowy, trzeba wydawać na ten cel 1 procent PKB rocznie. Bez tego mieszkania nadal będą poza zasięgiem większości młodych ludzi – ocenił polityk.

Podobny stosunek do projektu ma Lewica.

– Projektu, który jest nazywany „kredyt na start, kredyt 0 proc”. jeszcze nie ma, jeszcze go nie ma w Sejmie, jeszcze w ogóle nad nim nie dyskutujemy. I mam nadzieję, że mamy już to przerobione – powiedziała Dziemianowicz-Bąk w maju w radiowej Trójce.

Powiązała dopłaty do kredytów z rosnącymi cenami.

– Wzrost cen mieszkań sprawia, że te mieszkania są jeszcze mniej dostępne i to jest taka samo napędzająca się spirala, na której korzystają deweloperzy, na której korzystają banki, ale z całą pewnością nie korzystają młodzi ludzie, młode rodziny – te mieszkania nie stają się coraz bardziej dostępne – argumentowała.

Co dalej z cenami nieruchomości?

Przez kilka kolejnych miesięcy w temacie panowała cisza: od czasu do czasu minister lub któryś z wiceministrów rozwoju był pytany w mediach, czy trwają prace. Potwierdzał, ale brakowało konkretów.

Sytuacja ta powoduje dezorientację klientów, którzy czekają w bloku startowym, by złożyć wniosek o dopłaty. Czas mija, a oni nie wiedzą, czy czekać czy jednak kupić mieszkanie własnym sumptem. Rozedrgany jest cały rynek. Gdyby padła jasna deklaracja, że rząd wycofuje się w zamierzenia, ceny mieszkań mogłyby lekko spaść. Tego impulsu jednak brakuje, a do tego można podejrzewać, że gdy ruszy, ceny mieszkań pójdą w górę. I to już nawet nie dlatego, że deweloperzy przygotowują spisek cenowy, ale w związku ze wzrostem popytu (przynajmniej w pierwszym okresie istnienia programu).

Liczba mieszkań dostępnych od ręki wciąż jest mniejsza niż potrzeby – to konsekwencja zaniechania wielu budów w okresie pandemii i później na przełomie 2021/22 roku, gdy z powodu wysokich stóp procentowych spadło zainteresowanie zakupem nieruchomości.

Co więc mamy na tę chwilę? Zapowiedź Hołowni, że Polska 2050 nie poprze w głosowaniach projektu. Tusk nie może też liczyć na głowy Lewicy i Partii Razem. A coś namacalnego? Tak, projekt ustawy o kredycie mieszkaniowym „#naStart” opublikowano w kwietniu 2024 r. na stronie Rządowego Centrum Legislacji.

Mamy też posłów Platformy Obywatelskiej, którzy niepytani nie zabierają głosu w sprawie dopłat. A i tych pytań pada w studiach radiowych i telewizyjnych coraz mniej, jak gdyby wszyscy uznali, że z tej mąki i tak chleba nie będzie.

Czytaj też:
Bezpieczny kredyt 2 proc. podniósł ceny mieszkań. Twórca programu znalazł winnego
Czytaj też:
Bezpieczny kredyt 2 proc. to lekcja dla nowego rządu. Czy da się „odkręcić” wzrost cen?

Źródło: Wprost