USA: Wall Street liczy na Fed

USA: Wall Street liczy na Fed

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kryzys w sektorze finansowym, który wstrząsnął gospodarką w USA, jeszcze się nie skończył, chociaż giełda w Nowym Jorku przestała dołować. Wall Street liczy na obniżenie stopy procentowej przez Zarząd Rezerwy Federalnej.

Obserwatorzy, którzy obawiają się efektu domina, śledzą obecnie sytuację jednego z największych towarzystw ubezpieczeniowych - American International Group Inc. (AIG) - którego rating (ocena zdolności kredytowej) obniżono ostatnio i którego akcje spadły o 50 procent.

Z niepokojem obserwuje się też losy kolejnego banku, Goldman Sachs Group Inc., jednego z dwóch pozostałych jeszcze niezależnych banków inwestycyjnych na Wall Street. W poniedziałek niewypłacalność ogłosił bank Lehman Brothers, a Merrill Lynch został wykupiony przez Bank of America.

W reakcji na te wydarzenia wskaźnik Dow Jones na NYSE spadł w poniedziałek o ponad 500 punktów, czyli o 4,4 proc. Był to największy spadek od 2001 roku. Podobnie zareagowały giełdy papierów wartościowych na całym świecie.

Większość ekspertów uważa, że Fed obetnie we wtorek po południu (czasu USA) stopę procentową, aby wzmocnić zaufanie do rynku i zachęcić banki do kontynuowania pożyczek. Bank centralny zwykle czynił tak w podobnych sytuacjach, np. po krachu na giełdzie w 1987 r., kiedy akcje spadły o ponad 20 procent, i po ataku terrorystycznym z 11 września 2001 roku, kiedy Dow Jones dołował o 7 procent.

Oczekuje się, że Fed może obciąć stopę funduszy federalnych - czyli procent, na jaki banki udzielają sobie nawzajem jednodniowych pożyczek - z obecnych 2 proc. do 1,75 proc.

Poprzednio spodziewano się, że Fed raczej podwyższy stopę, już i tak niską, tym bardziej że obawiano się presji inflacyjnej w związku z wysokimi cenami ropy naftowej. Cena ta jednak ostatnio znowu spadła, poniżej 100 dolarów za baryłkę.

Uspokojenie na giełdzie we wtorek tłumaczy się oczekiwaniami na obniżkę stopy procentowej, a poza tym akcją rządu, który zasilił rynek finansowy kilkudziesięciu miliardami dolarów.

Główną przyczyną kryzysu, jak się powszechnie uważa, jest pęknięcie "bańki mydlanej" na rynku domów, a ściślej gwałtowny spadek wartości instrumentów finansowych opartych na kredytach hipotecznych, które banki inwestycyjne wykupywały w ostatnich latach. Ich wartość spadła wskutek niewypłacalności kredytobiorców i spadku cen domów.

Kryzys ma rozległe reperkusje polityczne. Demokratyczny kandydat na prezydenta Barack Obama w przemówieniach zarzuca Republikanom, że ich polityka deregulacji doprowadziła do epidemii "złych (tzn. zbyt ryzykownych) pożyczek", a tym samym pogrążyła banki.

Republikański kandydat John McCain obiecuje, że jako prezydent zaostrzy kontrolę nad bankami i przeprowadzi inne reformy mające zabezpieczać przed powtarzaniem się kryzysów finansowych.

pap, keb