"W stosunku do instytucji finansowych, które przeszarżowały z ryzykiem, stosuje się bardzo radykalne programy pomocowe. Nikt nie pyta się, czy jest to zgodne z zasadami udzielania pomocy publicznej. W stosunku do stoczni mamy zgoła inną filozofię" - powiedział wicepremier.
"Ważne, abyśmy potrafili wykorzystać majątek, zasoby i doświadczenie (stoczni). Wielką wartością w tych przedsiębiorstwach są nie tyle obiekty, co ludzie i ich kwalifikacje" - dodał Pawlak.
Jego zdaniem, należy "sprawnie wykorzystać majątek stoczni" i doprowadzić do tego, aby pracownicy tych zakładów "mogli szybko i efektywnie podejmować nowe wyzwania i produkować nowe rzeczy". "Czy to będą statki, czy też inne obiekty, to już patrzmy na to z mniejszą dociekliwością" - powiedział.
"Ważne, żeby proces decyzyjny (Komisji Europejskiej w sprawie stoczni - PAP) nie przeciągał się tak długo. W przypadku instytucji finansowych decyzje takie były podejmowane w kilka dni i nie chodziło o takie pieniądze jak w przypadku stoczni" - powiedział.
Podkreślił, że stocznie powinny być sprywatyzowane.
W poniedziałek wieczorem resort skarbu ma przesłać komisarz ds. konkurencji Neeli Kroes zapewnienie, że akceptuje jej propozycję ratowania przemysłu stoczniowego.
"Co do zasady akceptujemy propozycję pani Neeli Kroes w sprawie ratowania przemysłu stoczniowego" - powiedział Zdzisław Gawlik.
"Podejmujemy wszelkie starania, aby zbywany majątek stoczniowy mógł być zagospodarowany w taki sposób, aby na terenie zakładów istniała możliwość prowadzenia działalności stoczniowej. Tego typu deklaracje prześlemy pani komisarz Neeli Kroes" - wyjaśnił Gawlik.
Dodał, że inne rodzaje działalności gospodarczej na terenie stoczni również są uwzględnione.
"Złożone we wrześniu przez inwestorów w Komisji Europejskiej plany restrukturyzacji stoczni zakładały uruchomienie pewnych rodzajów działalności, a także oceniały, że pewna część nieruchomości jest zbędna" - powiedział wiceminister.
KE uważa, że dotąd polski rząd nie odpowiedział jasno, czy zgadza się na rozwiązanie, które polega na sprzedaży majątku trwałego, spłacie długów i likwidacji stoczni, co - jej zdaniem - daje szansę na zachowanie miejsc pracy w zakładach, jakie powstaną w ich miejsce.
KE grozi, że w przypadku braku zgody polskiego rządu, podejmie decyzję o zwrocie pomocy publicznej przyznanej stoczniom Szczecin i Gdynia po wejściu Polski do UE w 2004 roku, co oznacza ich upadłość.
Na razie negatywna decyzja nie grozi stoczni w Gdańsku, która jest w lepszej sytuacji, bowiem została już sprywatyzowana i otrzymała mniejszą pomoc z budżetu państwa. Komisarz Kroes domaga się jednak przesłania jak najszybciej osobnego planu restrukturyzacji dla tego zakładu.
pap, keb