Zakład Ubezpieczeń Surrealistycznych

Zakład Ubezpieczeń Surrealistycznych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Miłośnicy Monty Pythona doskonale znają skecz o Ministerstwie Głupich Kroków, w którym fenomenalny John Cleese zajmuje się rejestrowaniem dziwacznych sposobów chodzenia. Ministerstwo Głupich Kroków ma w zamyśle symbolizować rozmaite absurdy przerośniętej administracji. W porównaniu do ZUS-u ów fikcyjny resort okazuje się być jednak całkiem racjonalnym projektem – bo przynajmniej bawi. Gdy analizuje się funkcjonowanie ZUS-u chce się tylko rzewnie płakać. Bynajmniej nie ze śmiechu.
W odróżnieniu od resortu stworzonego w głowie brytyjskich komików ZUS istnieje realnie i ma dość duży wpływ na nasze życie, a konkretnie na jego finisz kiedy po kilkudziesięciu latach pracy zechcemy udać się na zasłużony odpoczynek przed opuszczeniem tego padołu łez. W zamyśle ZUS ma nam zagwarantować, że odpoczywając od pracy nie przyspieszymy swojego zgonu z powodu głodu lub braku leków. W praktyce Zakład gwarantuje jednak coś zupełnie odwrotnego i z każdym kolejnym rokiem gwarantuje to bardziej.

Żeby zrozumieć dlaczego ZUS nie ma prawa skutecznie odgrywać swojej roli wystarczy przyjrzeć się uproszczonemu modelowi funkcjonowania tego systemu. Załóżmy więc, że zamiast 40 milionów Polaków ZUS zakłada sobie 10 osób, żyjących w jakimś mikropaństwie na jednej z egzotycznych wysp. Kiedy nasi obywatele tworzą system państwowych emerytury ich intencje są szlachetne – chcą zagwarantować każdemu członkowi wspólnoty to, że gdy nie będzie mógł już zbierać kokosów z powodu bólu w plecach nie umrze z głodu nawet jeśli żaden z mieszkańców wyspy nie będzie chciał mu pomóc. Ustalają więc, że każdy członek społeczeństwa małą część zarobionych co miesiąc pieniędzy będzie wrzucał do skarbonki pod nazwą ZUS – w zamian za to, gdy osiągnie określony wiek, będzie mógł nie pracując pobierać z niej świadczenia pozwalające mu w spokoju dożyć późnej starości.

I jest pięknie. W momencie gdy nasi bohaterowie tworzą państwowy system ubezpieczeń emerytalnych (początek XX wieku) struktura ich mikrospołeczeństwa wygląda następująco: 4 osoby nie ukończyły 18 lat i jeszcze nie pracują, 4 są w pełni sił twórczych, 1 zbliża się do czasu gdy nie będzie mogła pracować, a 1 już nie może pracować. Jako, że system dopiero powstaje tej ostatniej emeryturę zaczyna się wypłacać z części składek czterech pracujących, bo wiadomo, że im z kolei będzie można wypłacić pieniądze z gotówki zarobionej w przyszłości przez czwórkę najmłodszych członków społeczeństwa. Ponadto istnieje duża szansa na stworzenie sporej rezerwy w funduszach nowo powołanej instytucji – średnia długość życia wynosi bowiem 60 lat więc nikt specjalnie długo emerytury pobierał nie będzie. Kasa ZUS pęcznieje w szwach i wszyscy są szczęśliwi.

Mijają jednak lata, społeczeństwo doświadcza postępu technicznego, medycyna rozwija się coraz bardziej na dodatek zamiast wzorem przodków rozmnażać się na potęgę nasi bohaterowie wolą oddawać się karierze zawodowej i jeździć po świecie. W efekcie po kilkudziesięciu latach struktura społeczeństwa wygląda tak: 2 osoby nie ukończyły 18 lat, 4 są w pełni sił twórczych, a 4 nie mogą już pracować a na dodatek złośliwie nie chcą umierać. Pojawia się groźba, że o ile w danym momencie 4 pracujących utrzyma 4 niepracujących, to w przyszłości na każdego pracującego przypadnie 2 niepracujących. ZUS musi więc pomnażać aktywa. Nasi bohaterowie mają jednak serca bardziej po lewej niż po prawej stronie i nie ufają wolnemu rynkowi więc wymyślają taką konstrukcję: niech ZUS pomnaża aktywa kupując obligacje naszej wspólnoty. Brzmi pięknie, ale w istocie oznacza to, że każdy mieszkaniec wyspy zaczyna płacić składkę emerytalną podwójnie. Dlaczego? Bo obligacje to takie papiery, które po iluś latach od wypuszczenia na rynek, ten który je wyemitował musi odkupić z zyskiem dla wcześniejszego posiadacza. A jako że wspólnota nie generuje własnych dochodów pieniądze na odkupienie obligacji pochodzą od jej członków. Tak więc na emerytury płaci się już dwukrotnie – tymczasem ich wysokość się nie zmienia.

Ale to poprawia sytuację tylko na chwilę. Bo medycyna znów robi krok do przodu, zafascynowani iPodami i internetem mieszkańcy zupełnie zapominają o seksie i struktura społeczna po kolejnych 20 latach wygląda tak: 1 osoba ma mniej niż 18 lat, 4 osoby są w wieku produkcyjnym, 5 osób domaga się świadczeń emerytalnych. Mimo, że te 4 pracujące osoby przez cały czas odkładają pieniądze na swoją emeryturę w kasie ZUS-u nie ma ani złotówki bo co miesiąc całość ich składki jest wypłacana 5 niepracującym. Ponadto tych 5 protestuje bo ich emerytury nie dość, że nie rosną to jeszcze realnie są coraz mniejsze, no ale jak może być inaczej skoro pierwotnie na 1 emeryta pracowały 4 osoby, a teraz na 5 osób pracują 4? A sytuacja może się tylko pogorszyć bo za chwilę struktura społeczna może ewoluować w kierunku modelu 1-3-6. I co wtedy? A mieszkająca na wyspie minister Jolanta Fedak zapewnia: spokojnie, jakoś to będzie.

Czy John Cleese rejestrujący dziwne kroki nie wydaje się wam przy systemie stworzonym na wyspie kimś głęboko racjonalnym?