Portugalia: kryzys? Nie - karnawał

Portugalia: kryzys? Nie - karnawał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Portugalczycy chcieli się bawić w ostatnim dniu karnawału - i postawili na swoim (fot. EPA/ESTELA SILVA/PAP) 
Portugalscy pracownicy powiedzieli rządowi "dość!", odrzucając apele o przyjście do pracy w ostatni dzień karnawału. Biura były tego dnia puste, banki pozamykane, a ponad połowa pracowników postanowiła świętować - informują lokalne media.
Zamiast pójść do pracy, o co apelował rząd pogrążonego w  kryzysie kraju, tysiące ludzi w całym kraju uczestniczyły w tradycyjnych karnawałowych paradach. Było to wyjątkowo kłopotliwe dla portugalskiego premiera, ponieważ w Lizbonie przebywają właśnie inspektorzy dokonujący okresowego sprawdzenia, czy Portugalia realizuje swe zobowiązania dotyczące redukcji zadłużenia i usprawnienia gospodarki. Lizbona podjęła te  zobowiązania, żeby otrzymać międzynarodowy pakiet ratunkowy wysokości 78 miliardów euro.

Ministrowie, parlamentarzyści i prezydent stawili się 21 lutego w  pracy. Urzędnicy też powinni tego dnia pracować, ale większość lokalnych rad i państwowych przedsiębiorstw była zamknięta - informują media. Z kolei maszyniści pociągów przed północą rozpoczęli strajk, protestując przeciwko wprowadzonemu przez rząd Pedra Passosa Coelho obowiązkowi pracy w ostatni dzień karnawału. Niektórzy urzędnicy, posłuszni premierowi, udali się do pracy, ale  dali wyraz swym karnawałowym nastrojom, zakładając śmieszne peruki, maski czy wielkie okulary. Chętnie pokazywała ich telewizja, podobnie jak pewną panią, która siedziała za biurkiem, mając głowę przystrojoną wielkimi króliczymi uszami. "Rządy przychodzą i odchodzą, a karnawał zostaje!" - głosił transparent niesiony podczas jednej z ulicznych parad.

Choć zgodnie z prawem ostatni dzień karnawału nigdy nie był świętem, to w  ostatnich trzech dekadach portugalskie władze zwyczajowo dawały pracownikom wolne.

PAP, arb