Grecja chce redukcji długów, by znowu pożyczać pieniądze

Grecja chce redukcji długów, by znowu pożyczać pieniądze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grecja chce redukcji długów, by znowu pożyczać pieniądze (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Grecki budżet zostałby zrównoważony, gdyby ten kraj nie musiał spłacać swoich długów. Nowa władza w Grecji domaga się więc oddłużenia. Problem w tym, że część państw, np. Francja czy Niemcy, już zapowiedziała, że nie ma zamiaru darować Grecji długów. Zresztą do spełnienia obietnic wyborczych pieniędzy i tak zabraknie, i będzie trzeba znowu je pożyczyć.
Greckie długi są dziś dwukrotnie wyższe od PKB tego kraju. Reformy, jakie wymusiła na Atenach Unia Europejska, sprowadzają się do zaciskania pasa, czyli do ograniczenia wydatków budżetu dzięki zmniejszeniu liczby urzędników oraz ich wynagrodzeń, a także do zwiększenia dochodów przez prywatyzację i lepszą ściągalność podatków. Obywatelom się to nie spodobało. Odebrali władzę reformatorom i oddali ją Syrizie.

– W przypadku Grecji problem jest to, że budżet de facto jest pusty – mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. – Może nie dosłownie, ale napływy nie bilansują się z wypływami. Na szczęście sytuacja nie jest tak napięta, jak to było wcześniej, ponieważ budżet ma pierwotną nadwyżkę. Co to jest pierwotna nadwyżka? To polega na tym, że wpływy i wydatki bilansują się wtedy, kiedy nie uwzględnimy obsługi zadłużenia. Czyli gdyby w tym momencie Grecja przestała obsługiwać zadłużenie, budżet byłby zbilansowany.

Czyli dzięki zaciskaniu pasa przez ostatnie lata Grecy są w stanie zarabiać tyle, ile wydają. Kłopot w tym, że Syriza nie wygrała wyborów dzięki zapowiedziom kontynuacji reform. Przeciwnie, obiecała wstrzymanie prywatyzacji, zapowiedziała przyjęcie do pracy zwolnionych urzędników, podwyżki płac i przywrócenie przywilejów socjalnych, czyli wzrost wydatków.

– Negocjacje, które się rozpoczną, na pewno będą bardzo trudne i na chwilę obecną nie można powiedzieć, jaki będzie ich wynik – uważa Łukasz Bugaj. – Pewnie trzeba będzie dojść do jakiegoś porozumienia, ale jak ono będzie wyglądało, nie wiemy. Wydaje się, że z czysto ekonomicznego punktu widzenia nie możemy w dłuższym okresie utrzymywać takiego wysokiego poziomu zadłużenia. Jeżeli nie obniżymy go teraz, to będziemy musieli to zrobić w przyszłości.

Gorzej, że do spełniania oczekiwań Greków oddłużenie nie wystarczy. Nawet gdyby państwa zachodnie zrezygnowały z pieniędzy pożyczonych Atenom i gdyby pogodzili się z tym obywatele Niemiec, Francji, Holandii czy Finlandii, którzy za to zapłacą ze swoich podatków, to Grekom i tak zabraknie pieniędzy.

– To byłby pewien paradoks, że gdyby spadło zadłużenie w tym momencie, to rząd uzyskałby pewną przestrzeń do dalszego zadłużenia się – podkreśla analityk DM BOŚ. – Ważne jest to, by dalszy wzrost nie był właśnie na poczet długu, tylko na poczet reformowania gospodarki. I teraz pojawia się pytanie, czy zostaną podjęte pewne reformy, które zmieniłyby strukturę całej gospodarki Grecji.

Grecja to też problem o charakterze politycznym i wizerunkowym. Jeżeli dostanie to, czego chce, może zarazić takim sposobem myślenia inne kraje. Już mówi się o tym, że w ślady Syrizy może pójść hiszpańska partia Podemos.

– To może być pierwszy krok do zmiany władzy w innych krajach europejskich, gdzie po władzę sięgną partie, które wcześniej nie miały do czynienia z władzą – zwraca uwagę Łukasz Bugaj analityk DM BOŚ. – Jest to wyraz pewnego zaniepokojenia ludności i chęć pokazania dotychczasowym rządzącym, że sytuacja jest na tyle trudna, że chcemy wybrać osoby, które głoszą bardzo skrajne poglądy i które może się sprawdzą, ponieważ wcześniej nie mogły się skompromitować.

Newseria.pl