Hyundai karci Słowację

Hyundai karci Słowację

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koreański producent samochodów Kia Motors z grupy Hyundaia jest niezadowolony z dyskusji, jaka rozpętała się wokół jego inwestycji na Słowacji. Zagroził nawet jej przeniesieniem do innego kraju.
Według poniedziałkowego "Financial Timesa", Koreańczycy wysłali listy z protestami do słowackiego rządu, który ujawnił w ubiegłym tygodniu treść kontraktu. "Kia była wzburzona ujawnieniem szczegółów kontraktu i wysłała bardzo ostry w treści list" - napisał "FT".

Koreańczykom - cytuje "FT" Stanisława Vinca, menedżera projektu ze strony słowackiego rządu - "nie podobają się spory pomiędzy ministrami w rządzie na temat inwestycji Hyundaia. Ich niezadowolenie wywołuje też powolne tempo wykupywania terenu w Żylinie, na którym od września miała ruszyć budowa fabryki. "Myśleli nawet o tym, by się całkiem wycofać ze Słowacji" - powiedział Vinc.

Część słowackich polityków nie tylko opozycyjnych krytykuje umowę z Koreańczykami, oceniając, że jest ona niekorzystna dla Słowacji i grozi konfliktem z Brukselą. Twierdzą, że warunki dla inwestora są znacznie bardziej korzystne od tych, które proponowała np. Polska.

Dowodem na to, jak bardzo rządowi słowackiemu zależy na niedopuszczeniu do zaognienia sporu, jest wycofanie z internetowych stron Ministerstwa Finansów tekstu umowy i ponowne jej utajnienie.

W marcu Kia ogłosiła, że wybuduje w Żylinie zakład produkcji samochodów zatrudniający 2,8 tys. pracowników i produkujący 200 tys. aut rocznie od 2006 roku. Dostawcy koreańskiego koncernu zobowiązali się do zainwestowania dalszych 300 mln euro i  zatrudnienia 3 tys. pracowników.

Stosunek do tej uważanej dotąd za sukces wartej 700 mln euro inwestycji zmienił się, kiedy lokalne słowackie media i opozycyjni parlamentarzyści wymogli na rządzie opublikowanie umowy. Wynika z niej, że rząd w Bratysławie zaoferował inwestorom przesadnie korzystny pakiet finansowych zachęt. Jak się okazało, Kia nie będzie musiała zwrócić 5,7 mld słowackich koron (173 mln USD) pomocy państwa, nawet jeśli nie wywiąże się ze wszystkich zobowiązań. Taka kara groziłaby inwestorowi tylko wtedy, gdyby zainwestował mniej niż połowę zapisanej w kontrakcie sumy. Jeśli natomiast rząd w Bratysławie nie dotrzymałby warunków umowy, musiałby zapłacić kary umowne.

Rzecznik Hyundaia potwierdził "FT" wymianę listów i  niezadowolenie firmy. Nadal jednak ma nadzieję, że projekt będzie realizowany zgodnie z planem, choć nie bez opóźnienia.

Władze podwrocławskiej gminy Kobierzyce, która przegrała z Żyliną w staraniach o inwestycje Hyundaia, nie wykluczają, że możliwy były powrót do negocjacji z koreańskim koncernem, gdyby wyraził on taki zamiar. "W tym biznesie nigdy nie mówi się +nie+. Jesteśmy nastawieni na dużych inwestorów, obserwujemy z ich strony duże zainteresowanie. Ale nie mieliśmy żadnych nieoficjalnych sygnałów, że Hyundai chce wrócić do rozmów. Gdyby się taka informacja pojawiła, to będziemy dalej rozmawiać" - powiedział wójt Kobierzyc Ryszard Pacholik. Według niego, rząd słowacki zaoferował koreańskiej firmie więcej niż był w stanie dać. "I to teraz widać. Mydlenie oczu zawsze się ujawni. My oferowaliśmy tylko tyle, na ile pozwala polskie prawo" - dodał wójt.

Rzecznik prasowy wojewody dolnośląskiego Paweł Czuma uważa, że  gdyby była taka potrzeba, w ciągu godziny może się zebrać zespół negocjacyjny i rozpocząć rozmowy. Jednak ostrożnie ocenia dochodzące ze Słowacji informacje. "Prawda jest taka, że trzeba poczekać. Od deklaracji o chęci wycofania do rzeczywistego wycofania droga jest daleka. Gdyby Hyundai wyszedł ze Słowacji, byłoby to przyznaniem się Koreańczyków do błędu, a tego żaden duży koncern nie lubi. Przecież tam już zainwestowano duże pieniądze. Na razie nie mieliśmy żadnego sygnału, że Hyndai chce opuścić Żylinę" - powiedział Czuma.

em, pap