Tak wyraźnie i oficjalnie nie mówiło się o tym od początku rozmów o Nord Stream 2. Uniper, niemiecki koncern energetyczny, który miał współfinansować jego powstanie, twierdzi, że budowa jest mocno zagrożona i może on nie zostać dokończony.
Groźba sankcji
Na tak mocne deklaracje wpłynęły trwające od miesięcy naciski polityczne. Chodzi głównie o zdecydowane stanowisko administracji prezydenta Donalda Trumpa i amerykańskiego Kongresu. Zdaniem USA, państwa Unii Europejskiej nie powinny współpracować z Rosją w tak strategicznych kwestiach.
„Stany Zjednoczone zintensyfikowały wysiłki w zakresie ukierunkowanych sankcji wobec projektu Nord Stream 2, co zwiększa prawdopodobieństwo, że budowa gazociągu będzie się opóźniać lub zgoła nie zostanie ukończona” – napisano w raporcie Uniper, w którym podsumowanie pierwsze półrocze działalności spółki. Prezes spółki podczas konferencji wynikowej wyraźnie zaznaczył, że jest mocno zaniepokojony rozwojem sytuacji związanej z gazociągiem. Jeszcze w zeszłym roku prezydent USA popisał dokumenty, w ramach których na firmy biorące udział w budowie mają zostać nałożone sankcje. Jak twierdzi „DGP”, powołując się na źródło w dyplomacji, „USA są zdecydowane, by utrącić projekt, który postrzegają jako dalsze uzależnianie się UE od rosyjskich surowców energetycznych”.
Wspólny projekt omijający Polskę
Finansowanie Nord Stream 2 miały zapewnić ze strony niemieckiej Uniper i Wintershall Dea, z Francji wytypowano Engie, w Austrii pieniądze wyłożyło OMV. Ostatnim sponsorem jest brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell. Rosyjski Gazprom miał zająć się sprawami technicznymi. Jest właścicielem i operatorem projektu.
Projekt, który finalnie ma liczyć 1200 km, jest niemal na ukończeniu – przypomina „DGP”. Konieczne jest pociągnięcie ostatnich 150 km gazociągu, który ma połączyć niemiecki Greifswald z rosyjskim Wyborgiem.
Czytaj też:
UOKiK ukarał Gazprom. Rosyjski koncern musi zapłacić blisko 213 mln zł. O co chodzi?