Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zarządził 20 września kary w wysokości 500 tys. euro za każdy dzień funkcjonowania kopalni Turów. Polskie władze otwarcie mówiły, że nie dość, że nie mają zamiaru wstrzymywać wydobycia węgla brunatnego, to dodatkowo nie uznają nałożonej kary i nie będą jej płacić. Obecnie licznik wskazuje już 18,5 mln euro.
Komisja Europejska chce dowodów zamknięcia kopalni Turów
Teraz Komisja Europejska domaga się od polskiego rządu wyjaśnień, w jaki sposób zamierza stosować się do orzeczenia TSUE. W piśmie wysłanym do Warszawy KE żąda także przedstawienia dowodów zaprzestania wydobycia w kopalni Turów. W przypadku braku takich dowodów Komisja Europejska ma zacząć wystawiać regularnie wezwania do zapłaty.
Podczas konferencji prasowej 26 października premier Mateusz Morawiecki jasno powiedział, że Polska nie zamierza wstrzymywać wydobycia w Turowie. – Trudno, żebyśmy zmienili naszą decyzję i zamknęli 4-7 procent naszego systemu elektroenergetycznego – podkreślił szef rządu.
Horała: pismo KE o część gry politycznej
Zdaniem wiceministra infrastruktury Marcina Horały, przesłany do Polski list jest częścią gry politycznej prowadzonej przez organy Unii Europejskiej.
– To świadczy o tym, że pewna gra polegająca na uzurpacji uprawnień, której organy Unii Europejskiej nie otrzymały w traktatach. Walczymy z tym i Polska staje w obronie praworządności i przestrzegania prawa UE – powiedział wiceminister Marcin Horała w Programie Trzecim Polskiego Radia.
Pełnomocnik rządu ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego przyznał także, że duże zastrzeżenia budzi m.in. sposób podjęcia decyzji przez TSUE.
– Nie może być tak, że decyzją jednego sędziego państwo traci suwerenność energetyczną – dodał.
Czytaj też:
Pilny apel KE do polskich władz. Komisja grozi wezwaniami do zapłaty kar