Od dawna w Polsce nie mówiło się tyle o prądzie – nie tylko o jego cenie na rachunku, ale też o kosztach jego produkcji i co na nie wpływa. Od kilku tygodni opinia publiczna jest wręcz bombardowana kampanią Polskich Elektrowni, które dowodzą, że 60 proc. kosztów produkcji energii to ceny uprawnień do emisji CO2. Kampania, na co wskazuje wielu ekspertów, jest jednak sprytnie ukrytą manipulacją, ponieważ na pierwszy rzut oka można skojarzyć koszty produkcji z ostateczną ceną na rachunku, a tak nie jest.
Jak pisaliśmy już na Wprost.pl, wpływ cen uprawnień do emisji CO2 w ramach systemu ETS na rachunek gospodarstw domowych to około 23 proc. (tak wynika z obliczeń think-tanku Forum Energii). Stąd też zarzuty o manipulacyjną kampanię, a o tę akcję Polskich Elektrowni (organizację powołały spółki-córki polskich koncernów energetycznych odpowiedzialne za produkcję energii) kłócą się stale politycy.
Instrat chce zbadania marż polskich producentów energii
Teraz do dyskursu swoje trzy grosze wrzucił inny think-tank, Fundacja Instrat, który przyjrzał się giełdowym cenom prądu. W swoim najnowszym raporcie, opublikowanym 14 lutego, Instrat wytyka elektrowniom w Polsce, że ich marża pod koniec roku 2021 wyniosła 70 proc. kosztów wytwarzania, a spółki energetyczne miały tylko w grudniu ubiegłego roku zarobić blisko cztery miliardy złotych.