Martyna Kośka: Zacznijmy od wyjaśnienia czym jest taksonomia
Diana Maciąga: To system klasyfikacji inwestycji i produktów finansowych skierowany m. in. do inwestorów i instytucji finansowych, który pozwala im określić, czy dany projekt jest środowiskowo zrównoważony. W założeniu taksonomia miała być oparta na wiedzy naukowej, zwalczać „greenwashing”, pomagać przedsiębiorstwom w stawaniu się bardziej przyjaznymi dla klimatu i kierowaniu wsparcia na najbardziej potrzebne inwestycje.
Ale to, że jakiś typ działalności nie jest uwzględniony w taksonomii, nie oznacza zakazu takich inwestycji?
Nie, oznacza tylko, że te inwestycje nie będą finansowane z „zielonych” funduszy. Te powinny być kierowane wyłącznie na działania naprawdę służące ochronie środowiska i klimatu. I tu pojawia się problem z gazem i atomem. „Skonsumują” one pieniądze, które powinny wspierać efektywność energetyczną czy energetykę odnawialną. Określenie ich jako „zielone inwestycje” wprowadza też społeczeństwo w błąd, czyli przekształca taksonomię w narzędzie greenwashingu.