W czerwcu prezes Urzędu Regulacji Energetyki skierował m.in. do premiera Mateusza Morawieckiego, szefa MAP Jacka Sasina i minister klimatu Anny Moskwy pismo, w którym przestrzega przed drastycznymi podwyżkami cen prądu.
Jak pisze szef URE Rafał Gawin w liście, do którego dotarła redakcja OKO.press, taryfy na energię elektryczną dla gospodarstw domowych mogą w 2023 roku wzrosnąć o co najmniej 180 proc. Dlatego rząd powinien jak najszybciej wdrożyć działania, które ochronią obywateli.
"Nieracjonalne" marże
Zdaniem szefa URE, za tak ogromne podwyżki odpowiadają przede wszystkim dostawcy energii. Marże, nakładane przez firmy dostarczające prąd, Gawin nazywa „nieracjonalnymi”. Jego zdaniem sposobem na rosnące ceny energii byłoby opodatkowanie rosnących zysków z produkcji prądu, a następnie przekierowanie zgromadzonych w ten sposób środków na działania osłonowe.
Rekordowe ceny
Urząd Regulacji Energetyki zatwierdza taryfy dostawców energii co roku. Jak tłumaczy w dokumencie szef URE, taryfy muszą współgrać z cenami hurtowymi energii. A te biją ostatnio rekordy. W poniedziałek w najpopularniejszym kontrakcie za 1 MWh na rok 2023 trzeba było zapłacić 1284 zł. W roku 2021 za taki sam kontrakt płacono ok. 360 zł. Wyjątkowo wysokie są też ceny na rynku na rynku spot.
Ceny kontraktów energetycznych rosną od momentu, w którym Gazprom ograniczył transport gazu do Europy gazociągiem Nord Stream 1. Gaz jest podstawowym surowcem służącym do produkcji energii w Europie Zachodniej, dlatego podwyżki cen na giełdach energetycznych dotknęły cały kontynent. Także Polskę, gdzie wciąż energia produkowana z węgla jest tańsza.
Wysokie ceny to jednak nie tylko efekt ograniczonych dostaw gazu. W górę windują je obawy o dostępność węgla na najbliższy sezon grzewczy oraz wysokie ceny surowca.
Czytaj też:
„Nasz system elektroenergetyczny doszedł do granicy wydolności”