Od kiedy Rosja zaatakowała w lutym ub.r. Ukrainę, rynek gazu nie może spać spokojnie. Gazprom, główny dostawca rynków europejskich, został w pełni odcięty. Odpowiedzią na to miał być skroplony gaz LNG ze Stanów Zjednoczonych i Kataru.
Przez ostatnie półtora roku system ten działał niemal niezawodnie. Surowiec przypływał do europejskich krajów na pokładzie tzw. metanowców – olbrzymich tankowców. Kraje, które w przeciwieństwie do Polski nie posiadają gazoportów, zaczęły korzystać w nadwyżej swoich sąsiadów.
Strajk w Australii wstrząsnął światowym rynkiem gazu
Problem pojawił się na początku września, kiedy dwa porty LNG w Australii – Gordon i Wheatstone należące do amerykańskiego giganta Chevron – przestały funkcjonować. Najpierw przeszkodził strajk pracowników, potem awaria. Tylko te dwa porty odpowiadają 5 proc. światowego popytu.
Rynek od razu zareagował na doniesienia z dalekiego kontynentu. Choć Europa nie jest bezpośrednim odbiorcą z Australii, to zaostrzenie konkurencji spowodowało, że w dniu rozpoczęcia strajku, 8 września, ceny gazu na brytyjskim rynku momentalnie wzrosły o 10 proc.
Mediacje między pracownikami koncernu a Chevronem na nic się zdały. Firma zwróciła się nawet o pomoc do australijskiego rządu. Pomimo tego poinformowano, że strajk został przedłużony. Potrwać ma do 14 października.
Koncert Chevron wznawia pełną produkcję
Chevron zapewnia jednak, że ani strajk, ani mająca miejsce 16 września awaria, nie wpłyną na dostawy gazu. Ta, nawet podczas awarii miały być niezagrożone. – Planowane dostawy LNG zostały zrealizowane zgodnie z harmonogramem. Nie miało to wpływu na moce gazowe działające na rynek krajowy i dostawy krajowe – przekazał rzecznik koncernu cytowany przez Bloomberga.
Po problemach produkcja gazu została w pełni wznowiona. Zasługę mają mieć w tym niezrzeszeni w związku pracownicy.
Czytaj też:
Magazyny gazu. Unia Europejska gotowa na zimę bez pomocy RosjiCzytaj też:
Egipt może być potęgą w eksporcie LNG, ale burzą się przeciwko temu obywatele