Makroekonomia powinna sprzyjać nowej fali popytu na mieszkania. Stabilny wzrost gospodarczy, spadające stopy procentowe i ustabilizowana inflacja tworzą klasyczne warunki dla ożywienia rynku mieszkaniowego. Tymczasem dane BIG DATA RynekPierwotny.pl pokazują, że sprzedaż pozostaje relatywnie słaba, a ożywienie, które w poprzednich cyklach było niemal pewne, w 2025 roku wciąż nie nadchodzi. Dlaczego?
– Subiektywne obawy o sytuację zawodową często silniej wpływają na decyzje ekonomiczne niż twarde dane. To wystarczy, by odkładać zakup nieruchomości, zwłaszcza na kredyt – wyjaśnia Jan Dziekoński, Head of Market Insights w RynekPierwotny.pl.
Rynek pracy przestał napędzać koniunkturę w mieszkaniówce?
Przeprowadzona przez ekspertów portalu RynekPierwotny.pl analiza wskazuje, że źródło tej rozbieżności nie leży bezpośrednio w makroekonomii, lecz w rynku pracy. Choć statystycznie bezrobocie pozostaje niskie, ostatnie dane wskazują na lekką tendencję wzrostową o około 0,5 punktu procentowego rok do roku. Wskaźniki nastrojów konsumenckich pokazują jednak rosnące obawy dotyczące stabilności zatrudnienia i przyszłych dochodów. To one w największym stopniu hamują decyzje o zakupie mieszkania.
W praktyce oznacza to, że nawet przy korzystnej koniunkturze gospodarczej potencjalni nabywcy pozostają ostrożni, a rynek mieszkaniowy reaguje inaczej niż przed pandemią – w dużej mierze sterowany przez percepcję bezpieczeństwa finansowego i stabilności zatrudnienia.
Lustrzane odbicie rynków
Przez niemal 15 lat rynek mieszkaniowy i sytuacja na rynku pracy zachowywały się jak w lustrze. Spadek bezrobocia zwiększał poczucie bezpieczeństwa finansowego, poprawiał zdolność kredytową i skłaniał do decyzji o zakupie mieszkań, co napędzało popyt i ceny. Wzrost bezrobocia natomiast hamował rynek i spowalniał dynamikę cen.
– Ten układ był na tyle przewidywalny, że można go było traktować jako „lustrzane odbicie”: zmiana w jedną stronę na rynku pracy z dużym prawdopodobieństwem przekładała się na ruch w przeciwnym kierunku na rynku mieszkaniowym. Deweloperzy, inwestorzy i analitycy mogli w miarę trafnie prognozować kolejne fazy cyklu koniunkturalnego – tłumaczy Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.
Pandemia zmieniła zasady gry
Eksperci wskazują, że pandemia była momentem przełomowym, który całkowicie zmienił dotychczasowe mechanizmy rynkowe. Rynki, które wcześniej reagowały przewidywalnie na zmiany w zatrudnieniu, nagle straciły swoją naturalną cykliczność.
– Pandemia rozregulowała dotychczasowe mechanizmy. Co ciekawe, nie z powodu samego lockdownu czy niepewności gospodarczej, lecz dlatego, że rynek pracy stracił swoją naturalną cykliczność – mówi Jędrzyński.
Zamiast typowego wzrostu bezrobocia pojawił się niedobór pracowników.
– Rynek pracy funkcjonował w warunkach, w których brakowało rąk do pracy, a nie pracy dla ludzi. Zjawisko to było dodatkowo wzmacniane przez czynniki demograficzne oraz imigrację zarobkową. W efekcie wskaźniki bezrobocia przestały reagować na zmiany koniunktury gospodarczej, a więc utraciły rolę barometru dla rynku nieruchomości – podkreśla ekspert.
Rynek mieszkaniowy zareagował nieoczekiwanie: ceny mieszkań nadal rosły, mimo że klasyczna logika „lustrzanego odbicia” sugerowałaby spowolnienie. Był to pierwszy wyraźny sygnał, że dotychczasowy model zależności między rynkiem pracy a nieruchomościami przestał działać.
Psychologia finansowa napędza mieszkaniówkę
W ostatnich kilkunastu miesiącach rynek pracy znów zaczął wpływać na rynek mieszkaniowy, ale w zupełnie nowy sposób. Zdaniem ekspertów z portalu RynekPierwotny.pl nie chodzi już o same wskaźniki bezrobocia – teraz decyzje o zakupie mieszkań kształtują przede wszystkim emocje i poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia.
– Rosnąca rola psychologii finansowej oznacza, że rynek mieszkaniowy reaguje dziś na emocje pracowników szybciej niż na twarde dane ekonomiczne – zauważa Jędrzyński.
Badania nastrojów konsumenckich pokazują, że Polacy stają się coraz bardziej ostrożni w planowaniu przyszłości zawodowej. Niepewność związana ze stabilnością dochodów powoduje wstrzymywanie decyzji o zakupie nieruchomości, nawet przy niższych stopach procentowych i lepszym dostępie do kredytów hipotecznych.
Czytaj też:
Polacy budują na potęgę. Dane wskazują na mocny trend
Od liczb do uczuć – nowy mechanizm popytu na mieszkania
Rynek mieszkaniowy przestał reagować wyłącznie na twarde dane o zatrudnieniu. Wpływ rynku pracy na decyzje zakupowe gospodarstw domowych ulega głębokiej przemianie, a klasyczne wskaźniki przestają wystarczać.
– Przed pandemią wystarczyło śledzić odczyty bezrobocia, aby z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć zmiany popytu i cen nieruchomości. Dziś to już nie wystarcza – stwierdza Jędrzyński.
Obecnie kluczową rolę odgrywa subiektywne poczucie bezpieczeństwa finansowego i pewność utrzymania dochodów. Nawet jeśli liczby makroekonomiczne wyglądają dobrze, brak zaufania konsumentów może hamować popyt. Z drugiej strony poprawa nastrojów może błyskawicznie „uwolnić” wcześniej odkładane decyzje zakupowe.
To oznacza, że analitycy i deweloperzy muszą sięgnąć po nowe narzędzia – od wskaźników nastrojów konsumenckich po elementy ekonomii behawioralnej – aby dokładnie przewidywać dynamikę rynku. W czasach, gdy emocje liczą się równie mocno jak liczby, tradycyjne modele wymagają pilnej aktualizacji.
Czytaj też:
Ceny mieszkań rosły, ale przestały. Czy spadną?
Niepewność rządzi rynkiem nieruchomości?
Zmiany w postrzeganiu stabilności zawodowej wpływają na każdą stronę rynku mieszkaniowego – od osób planujących zakup, przez deweloperów, po inwestorów. W obliczu niepewności zawodowej uczestnicy rynku muszą dostosować strategie, a popyt i oferta ewoluują w nowym kierunku. Oto, jakie są perspektywy trzech głównych grup uczestników rynku.
Dla kupujących:
- W obliczu niepewności zawodowej konsumenci częściej odkładają decyzję o zakupie mieszkania lub wybierają bardziej konserwatywne opcje.
- Część popytu przesuwa się na rynek najmu lub koncentruje na tańszych, mniejszych lokalach.
- Rosnące zainteresowanie budzi segment mieszkań o wyższym standardzie energetycznym i eksploatacyjnym, co świadczy o rosnącej świadomości kosztów utrzymania w perspektywie długoterminowej.
Dla deweloperów:
- Klienci wykazują większą ostrożność – deweloperzy powinni elastycznie dopasowywać ofertę do zmieniających się preferencji.
- Istotne jest oferowanie bardziej elastycznych warunków nabycia i zwiększanie udziału projektów o podwyższonym standardzie funkcjonalnym przy zachowaniu konkurencyjnych cen.
- Kluczowe staje się także budowanie zaufania poprzez komunikowanie stabilności inwestycji i pełną transparentność procesu zakupowego.
Dla inwestorów:
- Niepewność zawodowa zwiększa atrakcyjność inwestycji w najem, szczególnie w dużych miastach z wysoką mobilnością pracowników.
- Inwestorzy długoterminowi powinni analizować lokalne uwarunkowania rynku pracy oraz potencjalne zmiany w strukturze zatrudnienia, które mogą wpływać na popyt najmu.
Czytaj też:
Największa piramida finansowa PRL-u? Miliony Polaków nabitych w butelkę
Nowe „zwierciadło” rynku mieszkaniowego
Dziś rynek kieruje się przede wszystkim stabilnością zatrudnienia i nastrojami pracowników, co wymaga uwzględnienia aspektów psychologicznych i behawioralnych przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.
– „Lustrzane odbicie” między rynkiem pracy a mieszkaniowym nie zniknęło. Po prostu odbija się dziś w innym zwierciadle – nie statystyk, lecz emocji – podsumowuje Jędrzyński.
Czytaj też:
Te mieszkania to hit. Polacy najczęściej je kupująCzytaj też:
Te kredyty odchodzą do lamusa. Nie tylko Polacy ich nie chcą
