Od liczb do uczuć. Rewolucja w mieszkaniówce

Od liczb do uczuć. Rewolucja w mieszkaniówce

Na rynku mieszkaniowym obowiązują nowe zasady gry
Na rynku mieszkaniowym obowiązują nowe zasady gry Źródło: Shutterstock / KorArkaR
Nowe reguły gry na rynku mieszkaniowym. Liczby przestają decydować – rządzą emocje i poczucie bezpieczeństwa.

Makroekonomia powinna sprzyjać nowej fali popytu na mieszkania. Stabilny wzrost gospodarczy, spadające stopy procentowe i ustabilizowana inflacja tworzą klasyczne warunki dla ożywienia rynku mieszkaniowego. Tymczasem dane BIG DATA RynekPierwotny.pl pokazują, że sprzedaż pozostaje relatywnie słaba, a ożywienie, które w poprzednich cyklach było niemal pewne, w 2025 roku wciąż nie nadchodzi. Dlaczego?

– Subiektywne obawy o sytuację zawodową często silniej wpływają na decyzje ekonomiczne niż twarde dane. To wystarczy, by odkładać zakup nieruchomości, zwłaszcza na kredyt – wyjaśnia Jan Dziekoński, Head of Market Insights w RynekPierwotny.pl.

Rynek pracy przestał napędzać koniunkturę w mieszkaniówce?

Przeprowadzona przez ekspertów portalu RynekPierwotny.pl analiza wskazuje, że źródło tej rozbieżności nie leży bezpośrednio w makroekonomii, lecz w rynku pracy. Choć statystycznie bezrobocie pozostaje niskie, ostatnie dane wskazują na lekką tendencję wzrostową o około 0,5 punktu procentowego rok do roku. Wskaźniki nastrojów konsumenckich pokazują jednak rosnące obawy dotyczące stabilności zatrudnienia i przyszłych dochodów. To one w największym stopniu hamują decyzje o zakupie mieszkania.

W praktyce oznacza to, że nawet przy korzystnej koniunkturze gospodarczej potencjalni nabywcy pozostają ostrożni, a rynek mieszkaniowy reaguje inaczej niż przed pandemią – w dużej mierze sterowany przez percepcję bezpieczeństwa finansowego i stabilności zatrudnienia.

Lustrzane odbicie rynków

Przez niemal 15 lat rynek mieszkaniowy i sytuacja na rynku pracy zachowywały się jak w lustrze. Spadek bezrobocia zwiększał poczucie bezpieczeństwa finansowego, poprawiał zdolność kredytową i skłaniał do decyzji o zakupie mieszkań, co napędzało popyt i ceny. Wzrost bezrobocia natomiast hamował rynek i spowalniał dynamikę cen.

– Ten układ był na tyle przewidywalny, że można go było traktować jako „lustrzane odbicie”: zmiana w jedną stronę na rynku pracy z dużym prawdopodobieństwem przekładała się na ruch w przeciwnym kierunku na rynku mieszkaniowym. Deweloperzy, inwestorzy i analitycy mogli w miarę trafnie prognozować kolejne fazy cyklu koniunkturalnego – tłumaczy Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Pandemia zmieniła zasady gry

Eksperci wskazują, że pandemia była momentem przełomowym, który całkowicie zmienił dotychczasowe mechanizmy rynkowe. Rynki, które wcześniej reagowały przewidywalnie na zmiany w zatrudnieniu, nagle straciły swoją naturalną cykliczność.

– Pandemia rozregulowała dotychczasowe mechanizmy. Co ciekawe, nie z powodu samego lockdownu czy niepewności gospodarczej, lecz dlatego, że rynek pracy stracił swoją naturalną cykliczność – mówi Jędrzyński.

Zamiast typowego wzrostu bezrobocia pojawił się niedobór pracowników.

– Rynek pracy funkcjonował w warunkach, w których brakowało rąk do pracy, a nie pracy dla ludzi. Zjawisko to było dodatkowo wzmacniane przez czynniki demograficzne oraz imigrację zarobkową. W efekcie wskaźniki bezrobocia przestały reagować na zmiany koniunktury gospodarczej, a więc utraciły rolę barometru dla rynku nieruchomości – podkreśla ekspert.

Rynek mieszkaniowy zareagował nieoczekiwanie: ceny mieszkań nadal rosły, mimo że klasyczna logika „lustrzanego odbicia” sugerowałaby spowolnienie. Był to pierwszy wyraźny sygnał, że dotychczasowy model zależności między rynkiem pracy a nieruchomościami przestał działać.

Psychologia finansowa napędza mieszkaniówkę

W ostatnich kilkunastu miesiącach rynek pracy znów zaczął wpływać na rynek mieszkaniowy, ale w zupełnie nowy sposób. Zdaniem ekspertów z portalu RynekPierwotny.pl nie chodzi już o same wskaźniki bezrobocia – teraz decyzje o zakupie mieszkań kształtują przede wszystkim emocje i poczucie bezpieczeństwa zatrudnienia.

– Rosnąca rola psychologii finansowej oznacza, że rynek mieszkaniowy reaguje dziś na emocje pracowników szybciej niż na twarde dane ekonomiczne – zauważa Jędrzyński.

Badania nastrojów konsumenckich pokazują, że Polacy stają się coraz bardziej ostrożni w planowaniu przyszłości zawodowej. Niepewność związana ze stabilnością dochodów powoduje wstrzymywanie decyzji o zakupie nieruchomości, nawet przy niższych stopach procentowych i lepszym dostępie do kredytów hipotecznych.

Czytaj też:
Polacy budują na potęgę. Dane wskazują na mocny trend

Od liczb do uczuć – nowy mechanizm popytu na mieszkania

Rynek mieszkaniowy przestał reagować wyłącznie na twarde dane o zatrudnieniu. Wpływ rynku pracy na decyzje zakupowe gospodarstw domowych ulega głębokiej przemianie, a klasyczne wskaźniki przestają wystarczać.

– Przed pandemią wystarczyło śledzić odczyty bezrobocia, aby z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć zmiany popytu i cen nieruchomości. Dziś to już nie wystarcza – stwierdza Jędrzyński.

Obecnie kluczową rolę odgrywa subiektywne poczucie bezpieczeństwa finansowego i pewność utrzymania dochodów. Nawet jeśli liczby makroekonomiczne wyglądają dobrze, brak zaufania konsumentów może hamować popyt. Z drugiej strony poprawa nastrojów może błyskawicznie „uwolnić” wcześniej odkładane decyzje zakupowe.

To oznacza, że analitycy i deweloperzy muszą sięgnąć po nowe narzędzia – od wskaźników nastrojów konsumenckich po elementy ekonomii behawioralnej – aby dokładnie przewidywać dynamikę rynku. W czasach, gdy emocje liczą się równie mocno jak liczby, tradycyjne modele wymagają pilnej aktualizacji.

Czytaj też:
Ceny mieszkań rosły, ale przestały. Czy spadną?

Niepewność rządzi rynkiem nieruchomości?

Zmiany w postrzeganiu stabilności zawodowej wpływają na każdą stronę rynku mieszkaniowego – od osób planujących zakup, przez deweloperów, po inwestorów. W obliczu niepewności zawodowej uczestnicy rynku muszą dostosować strategie, a popyt i oferta ewoluują w nowym kierunku. Oto, jakie są perspektywy trzech głównych grup uczestników rynku.

Dla kupujących:

  • W obliczu niepewności zawodowej konsumenci częściej odkładają decyzję o zakupie mieszkania lub wybierają bardziej konserwatywne opcje.
  • Część popytu przesuwa się na rynek najmu lub koncentruje na tańszych, mniejszych lokalach.
  • Rosnące zainteresowanie budzi segment mieszkań o wyższym standardzie energetycznym i eksploatacyjnym, co świadczy o rosnącej świadomości kosztów utrzymania w perspektywie długoterminowej.

Dla deweloperów:

  • Klienci wykazują większą ostrożność – deweloperzy powinni elastycznie dopasowywać ofertę do zmieniających się preferencji.
  • Istotne jest oferowanie bardziej elastycznych warunków nabycia i zwiększanie udziału projektów o podwyższonym standardzie funkcjonalnym przy zachowaniu konkurencyjnych cen.
  • Kluczowe staje się także budowanie zaufania poprzez komunikowanie stabilności inwestycji i pełną transparentność procesu zakupowego.

Dla inwestorów:

  • Niepewność zawodowa zwiększa atrakcyjność inwestycji w najem, szczególnie w dużych miastach z wysoką mobilnością pracowników.
  • Inwestorzy długoterminowi powinni analizować lokalne uwarunkowania rynku pracy oraz potencjalne zmiany w strukturze zatrudnienia, które mogą wpływać na popyt najmu.

Czytaj też:
Największa piramida finansowa PRL-u? Miliony Polaków nabitych w butelkę

Nowe „zwierciadło” rynku mieszkaniowego

Dziś rynek kieruje się przede wszystkim stabilnością zatrudnienia i nastrojami pracowników, co wymaga uwzględnienia aspektów psychologicznych i behawioralnych przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych.

– „Lustrzane odbicie” między rynkiem pracy a mieszkaniowym nie zniknęło. Po prostu odbija się dziś w innym zwierciadle – nie statystyk, lecz emocji – podsumowuje Jędrzyński.

Czytaj też:
Te mieszkania to hit. Polacy najczęściej je kupują
Czytaj też:
Te kredyty odchodzą do lamusa. Nie tylko Polacy ich nie chcą