„The Guardian” przypomina, że aplikacja Zao została udostępniona w sieci 30 sierpnia. Wkrótce stała się jednym z najchętniej pobieranych oprogramowań w Chinach. Nic dziwnego, ponieważ Zao pomaga internautom poczuć się gwiazdami Hollywood. Dzięki aplikacji możemy wgrać nasze zdjęcie w miejsce twarzy aktora i w ten sposób stać się bohaterem z topowego filmu. Kilka kliknięć i już możemy pochwalić się znajomym, jak wypadliśmy w roli Leonardo DiCaprio czy Kate Winslet. Brzmi interesująco, ale niestety Zao niesie ze sobą szereg zagrożeń, o czym informują eksperci.
Fotomontaże zagrożeniem?
Zastrzeżenia wzbudza już sama polityka prywatności, która zezwala na „bezpłatne, nieodwołane, stałe, zbywalne i licencjonowane” prawo do wszystkich treści generowanych przez użytkowników. „Rozumiemy obawy o politykę prywatności. Otrzymaliśmy zgłoszenia i naprawimy kilka kwestii, których nie braliśmy pod uwagę, a co zajmie trochę czasu” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez twórców aplikacji 1 września.
Większe kontrowersje niż sama polityka prywatności wzbudza możliwe przeznaczenie aplikacji. Eksperci ostrzegają, że może być ona używana do generowania tzw. deepfake'ów, czyli fotomontaży w postaci krótkich materiałów filmowych. Skoro „podstawienie” twarzy użytkownika w miejsce Leonardo DiCaprio nie sprawia większych problemów, równie łatwe będzie umieszczenie wizerunku czołowego polityka w spreparowanym materiale ukazującym go w dwuznacznej sytuacji. To może z kolei prowadzić do dezinformacji oraz manipulowania opinią publiczną a nawet do wpływania na wyniki wyborów.
Chociaż w sieci udostępniane są ostrzeżenia przed konsekwencjami korzystania z Zao, to w żaden sposób nie wpływa na jej popularność. Jeszcze w poniedziałek 2 września aplikacja była w czołówce najchętniej pobieranych przez chińskich internautów. Przypomnijmy, jeszcze w połowie lipca dużym zainteresowaniem cieszyła się aplikacja FaceApp, która także wzbudzała kontrowersje.
Kilka kliknięć i już jest się gwiazdą
Internauci chwalą się efektami korzystania z aplikacji
Aplikacja staje się coraz popularniejsza
Kolejny użytkownik pokazał efekt korzystania z Zao
W Chinach nie brakuje fanów Leonardo DiCaprio
Kontrowersje wokół FaceApp
Głównym zastrzeżeniem, jakie do aplikacji FaceApp mają niektórzy użytkownicy, jest fakt, że żąda ona dostępu do galerii zdjęć przetrzymywanych na telefonie. Wydaje się to oczywiste, przecież chcemy, aby aplikacja wykorzystała jedno z naszych zdjęć i przerobiła je w zabawny sposób. Problem w tym, że wyrażając zgodę na dostęp do galerii, udostępniamy nie tylko wybrane zdjęcie, ale także wszystkie inne, które się w niej znajdują. Czy aplikacja wykorzystuje nasze fotografie w nieautoryzowany sposób? Nie ma na to żadnych dowodów.
Pozwolenie na dostęp do galerii zdjęć oznacza bowiem, że aplikacja nie tylko „zobaczy” wszystkie zdjęcia, które już mamy na telefonie, ale potencjalnie, będzie też mogła kontrolować jakie zdjęcia zrobimy w przyszłości.
Kolejną obawę wzbudziły zapisy, które widnieją w regulaminie aplikacji. Korzystając z niej, użytkownicy zgadzają się na wykorzystanie udostępnionych zdjęć wraz z nazwą, którą wybiorą w apce. Wszystko to bez pytania o pozwolenie. Co więcej, użytkownik, którego zdjęcia zostaną wykorzystane, nie będzie mógł się ubiegać o ich usunięcie. Zgodził się na ich użycie, akceptując regulamin.
Galeria:
Celebryci i sportowcy potraktowani postarzającym filtrem FaceAppGaleria:
Polskie gwiazdy używające FaceAppCzytaj też:
Najnowszy smartfon Huawei bez Androida i aplikacji Google’a. Jest data premiery