Choć obiecywała przełomowe możliwości, użytkownicy na całym świecie donoszą o poważnych ograniczeniach w wyszukiwaniu wrażliwych tematów oraz wątpliwościach dotyczących przechowywania ich danych.
DeepSeek. Globalny hit z chińską cenzurą w tle
DeepSeek zyskała ogromną popularność, stając się jedną z najczęściej pobieranych aplikacji w Apple App Store. Jednak użytkownicy szybko zauważyli, że jej funkcjonalność ma poważne ograniczenia, szczególnie w przypadku wyszukiwania informacji na temat delikatnych kwestii związanych z Chinami.
Czytaj też:
Koniec ery Google? „Ta technologia zmienia zasady internetu, jaki znamy”
Przykładem jest brak możliwości uzyskania odpowiedzi na pytania o masakrę na placu Tiananmen z 1989 roku. Gdy użytkownicy pytają o historyczne znaczenie tego miejsca, aplikacja najpierw generuje odpowiedź, a następnie zastępuje ją komunikatem: „Przepraszam, to wykracza poza mój obecny zakres. Porozmawiajmy o czymś innym”.
Niepokój budzą również relacje internautów, takich jak Piotr Konieczny z serwisu Niebezpiecznik.pl, którzy opisują, że DeepSeek unika tematów niewygodnych dla władz Chin. Przykładowo, pytania o łamanie praw człowieka w Chinach lub sytuację w Hongkongu są skutecznie blokowane przez algorytmy aplikacji.
Cenzura w stylu Ernie Bota
DeepSeek nie jest pierwszym chińskim rozwiązaniem AI stosującym cenzurę. Podobne praktyki odnotowano w przypadku Baidu i ich Ernie Bota, który również unikał odpowiedzi na pytania o ruch prodemokratyczny czy wydarzenia związane z Hongkongiem.
Michael Caster, dyrektor globalnego programu chińskiego w organizacji Article 19, zauważył, że takie działania są kontynuacją wieloletniej polityki kontroli informacji przez Chiny. DeepSeek, jako narzędzie o międzynarodowym zasięgu, zdaje się realizować te same założenia.
Co dzieje się z Twoimi danymi?
Kwestia prywatności użytkowników aplikacji DeepSeek budzi poważne obawy. Polityka prywatności wskazuje, że dane użytkowników są przechowywane na serwerach w Chińskiej Republice Ludowej. Oznacza to, że pytania, odpowiedzi i historia wyszukiwań mogą trafiać bezpośrednio do chińskich władz.
DeepSeek dzieli dane na trzy kategorie:
- Udostępniane przez użytkownika: teksty, pliki, zdjęcia,
- Zbierane automatycznie: adresy IP, wzorce pisania,
- Pozyskiwane z zewnętrznych źródeł: dane reklamowe czy informacje z kont Google/Apple.
Według polityki firmy dane te mogą być wykorzystywane do ulepszania modeli AI oraz współdzielone z władzami w ramach tzw. „zobowiązań prawnych”. Warto zaznaczyć, że chińskie prawo obliguje firmy technologiczne do współpracy z tamtejszymi służbami wywiadowczymi.
Konflikt interesów – USA kontra chińskie platformy
Kontrowersje wokół DeepSeek przypominają spór o TikToka, który był oskarżany o zagrożenia dla prywatności danych Amerykanów. Eksperci przewidują, że aplikacje takie jak DeepSeek mogą wkrótce spotkać się z podobnymi regulacjami w krajach zachodnich, szczególnie w obliczu napiętych relacji z Chinami.
Czytaj też:
Chat GPT nie działa. Tysiące zgłoszeń od użytkowników
DeepSeek. Za darmo, ale...
Chiński chatbot jest w pełni darmowy, podczas gdy jego amerykański odpowiednik (Chat GPT od OpenAI) ma już kilka płatnych wersji premium. DeepSeek jest jednak ograniczony funkcjonalnie, przykładowo nie generuje grafik. Dodatkowo, choć wiedzę ma sporą, odpowiada bardzo schematycznie i bez żadnego luzu, który możemy zaobserwować, pytając o różne kwestie Chata GPT. Amerykańska wersja jest, przynajmniej na razie, zdecydowanie bardziej ludzka od chińskiej.
Czytaj też:
Grozi nam „funkcjonalny analfabetyzm”? Ważna umiejętność zanika