Główny Urząd Statystyczny przedstawił dane dotyczące sprzedaży detalicznej w maju. Wzrosła ona o 14,9 proc., a odejmując czynniki sezonowe, aż o 17,4 proc. w porównaniu z kwietniem. Oznacza to, że już w dwóch trzecich odrobiona spadek z marca i kwietnia, czyli czasu zamrożenia gospodarki, gdy możliwości zakupów były mocno ograniczone, a Polacy niechętnie wychodzili z domów.
Nadal pod kreską
Mimo dużo większych wzrostów niż prognozowano, sprzedaż detaliczna w maju nadal była o 7,7 proc. niższa niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Analitycy twierdzą, że spełnia się scenariusz odbicia w kształcie litery V. Czyli taki, o którym w kontekście całej gospodarki od pewnego czasu głośno mówią już także przedstawiciele rządu na czele z premierem Mateuszem Morawieckim. Eksperci twierdzą także, że zapowiada to, że czerwcowe wyniki sprzedaży detalicznej będą jeszcze lepsze. Dodają także, że scenariusze zakładające, że polskie PKB spadnie o 10 proc., mogły być zbyt pesymistyczne.
Odłożony popyt
Nie należy jednak popadać w zbytni optymizm. Ci sami eksperci przypominają, że duże odbicie w maju może być napędzane mechanizmem tzw. odłożonego popytu. Mówiąc wprost, Polacy rzucili się nagle na zakupy tych rzeczy, które planowali kupić w marcu, czy kwietniu, ale nie mogli tego zrobić ze względu na panujące obostrzenia i utrudnienia w handlu.