Wykonują pracę, a nie zarabiają. Na wynagrodzenia muszą czekać kilka miesięcy

Wykonują pracę, a nie zarabiają. Na wynagrodzenia muszą czekać kilka miesięcy

Agent nieruchomości pokazuje parze mieszkanie na sprzedaż
Agent nieruchomości pokazuje parze mieszkanie na sprzedaż Źródło:Shutterstock
Sprzedaż nieruchomości może stanowić intratny biznes. Kawalerki czy dwupokojowe mieszkania kosztują dziś kilkaset tysięcy złotych. Na końcu tej listy są pośrednicy nieruchomości, którzy jeżdżą na spotkania z klientami, przygotowują prezentacje, oferują mieszkania i domy, a gdy nie dojdzie do transakcji, to nic nie zarabiają. Tylko nieliczni mogą liczyć na wysokie wynagrodzenia.

Popularny serwis ogłoszeniowy w internecie. W zakładce „Praca” znajdują się dziesiątki ofert zatrudnienia dla agentów nieruchomości. Uwagę zarówno odbiorców, jak i kandydatów poszukujących zatrudnienia przyciągają znacznie wyższe niż w innych branżach wynagrodzenia. Pensja 10 tys. zł brutto jest jedną z najniższych. W wielu ofertach pojawiają się kwoty 15-20 tys. zł, a czasami wynagrodzenia są jeszcze wyższe.

Oferta pracy brzmi jak marzenie. Doświadczenie w branży nie jest wymagane

Co ciekawe, wysokie pensje oferowane przez wielu pracodawców, nie są obwarowane żadnymi wymogami. Tak przynajmniej wynika z większości zamieszczonych ogłoszeń. Nie potrzeba żadnego bogatego portfolio. Doświadczenie w branży także nie jest wymagane. Wystarczy wysłać CV, przyjść na rozmowę kwalifikacyjną, by otrzymać "wymarzoną" i dobrze płatną pracę. Szanse zatrudnienia ma niemal każdy kandydat.

„Poszukujemy osób, które interesują się branżą nieruchomości”, „Zapraszamy do współpracy wszystkie osoby, które szukają dla siebie nowej roli”, „Czujesz potrzebę zmiany aktualnego otoczenia zawodowego? Przyjdź do nas” – zachęcają przedsiębiorcy pośredniczący w sprzedaży nieruchomości.

Minimalne wymagania zachęcają nowych kandydatów. „A gdzie jest haczyk?”

Zdaniem specjalistów od rynku pracy wymagania zostały obniżone do minimum. „Komunikatywność, chęć rozwoju zawodowego, wysoka motywacja do pracy, pozytywne podejście do wykonywanych zadań oraz dyspozycyjność i zaangażowanie to standardowe zapychacze w ogłoszeniach” — twierdzą. Jakby tego było mało, firmy zapewniają wszelkie niezbędne wsparcie całego zespołu, opiekę mentora, dostęp do systemu szkoleń i liczne certyfikaty, a także możliwość awansu w oparciu o czytelny system motywacyjny.

A gdzie jest haczyk? – zastanawiają się internauci, którzy dyskutują o pracy w różnych branżach. Na ogłoszenia odpowiada wiele osób. Większość jednak rezygnuje tuż po rozmowie kwalifikacyjnej lub po pierwszych miesiącach pracy. – Nie ma mowy o żadnym etacie czy innej formie umowy. Warunkiem podjęcia współpracy jest założenie własnej działalności gospodarczej — mówi pani Anna, którą do zmiany pracy przyciągnęły obietnice wysokich zarobków.

Właściciel firmy mówił o maksymalnym modelu wynagrodzeń, który daje możliwość osiągania bardzo wysokich dochodów. Zapewniał, że jego pracownicy zarabiają po kilkanaście tysięcy złotych. Jedynym warunkiem jest sprzedaż mieszkań lub domów — opowiada. – Jeśli nic nie sprzedam w ciągu miesiąca, to nic nie zarobię, a poniosę koszty związane z działalnością pośrednika — dodaje. Jak zaznacza za spotkania z klientami, opłaty za paliwo na liczne wyjazdy, oglądanie mieszkań czy zdobywanie kolejnych ofert do sprzedaży, nikt jej nie zapłaci.

Pośrednicy nie zarabiają, ale ponoszą koszty związane z pracą

W podobnym tonie wypowiada się kolejna, była doradczyni ds. nieruchomości. Zwraca jednak uwagę na jeszcze jeden istotny szczegół. – Przy kontrakcie B2B agent ponosi koszt ZUS-u i paliwa — zaznacza. Na co mogą liczyć pracownicy? – Agencje często wspierają swojego współpracownika, wykupując promocje na portalach i wszelkie „podbicia” ofert. Zapewniają też przestrzeń do spotkań z klientami oraz biorą na siebie odpowiedzialność w postaci OC zawodowego i zaplecza prawnego. Agent jest podwykonawcą umowy między klientem a agencja — dodaje.

Specjalista ds. nieruchomości powinien pracować średnio na dziesięciu ofertach. Nie ma znaczenia czy to jest sprzedaż, czy poszukiwanie nieruchomości, czy wynajem powierzonej nieruchomości. – Natomiast przy takim „portfelu lokali” agent ma co robić i nie ma czasu na picie kawy. Jest po prostu zarobiony od świtu do nocy — mówi pani Dominika. – Każdy liczy, że to będzie gwarancją jego sukcesu i będzie się wiązało z sowitym wynagrodzeniem. Tu jednak wiele osób spotyka ogromne rozczarowanie — zaznacza.

Wiele osób liczy na wysokie zarobki. Jedni zarabiają krocie, inni nie mają ani grosza

Ile średnio zarabia agent nieruchomości? – to pytanie nurtuje wielu kandydatów, którzy chcą spróbować swoich sił w nowym pracy. – Przedział zarobków jest tak ogromny, gdyż wszystko przekłada się na zaangażowanie i poważne podejście do zawodu oraz doświadczenie w branży. Są agenci, którzy są w stanie dziś zarobić na obecnym rynku nawet 30 tys. zł, ale są i tacy, którym nie wystarczy nawet na ZUS, bo przecież dzisiejszy zawód agenta ds. nieruchomości jest wolnym zawodem, i głównie polega na kontrakcie B2B. Nie jest prawdą, to ile będziesz zarabiać, zależy tylko od ciebie — mówi kolejny nasz rozmówca.

Zarobki w tej branży są różne. Procenty wynagrodzeń także są różne — mówią zgodnie pośrednicy. Może to być 30 proc., ale też może być 70 proc., od prowizji naliczonej klientowi, która może wynosić 1 proc. lub nawet 6 proc. od kwoty umowy. Najczęściej kwotę 1 proc. biorą tzw. samozwańczy agenci, którzy obyli się z rynkiem nieruchomości przez kilka miesięcy i uważają, że wszystko wiedzą na temat sprzedaży mieszkań.

Dla wielu osób ten zawód wydaje się prostym zajęciem, ale tam, gdzie stawką są duże pieniądze, wchodzi bardzo duża odpowiedzialność i niezbędna jest ogromna wiedza, doświadczenie oraz liczne kontakty, które nie są warte 1 proc. – przekonują pośrednicy.

Wielkie pieniądze z jednej transakcji. „Pensję trzeba podzielić na kilka miesięcy”

Pan Adam sprzedał niedawno dwupokojowe mieszkanie o podwyższonym standardzie w prestiżowej warszawskiej dzielnicy o wartości blisko 1 mln zł. Jak twierdzi, szukał na nie klientów przez ponad dwa miesiące. Za sprzedaż otrzymał jedną trzecią kwoty, którą firmie zapłacił właściciel mieszkania, do tego doszła część kolejnej transzy od kupującego. – Na jednej transakcji zarobiłem 20 tys. zł. Wydaje się, że to dobra zapłata za wykonaną pracę, ale przez cztery poprzednie miesiące nie zarobiłem ani grosza. Tak naprawdę cały zysk muszę podzielić na pięć miesięcy pracy — opowiada.

Kolejna agentka nieruchomości także przyznaje, że przez cztery miesiące pracy nie otrzymywała żadnego wynagrodzenia. Zdarzyło jej się zaprezentować nieruchomość wielu klientom, także w weekendy, następnie doprowadzić do zawarcia umowy, ale bank, który najpierw dał pozytywną decyzję kredytową, w przeddzień podpisania umowy kredytowej na hipotekę kupowanej nieruchomości, ostatecznie odmówił i wydał negatywną decyzję.

Jak zaprezentować mieszkanie klientowi, gdy nie mam pieniędzy na opłaty?

Innym razem na przeszkodzie stanęła choroba. – Jeśli jestem na zwolnieniu lekarskim, to nie jestem w stanie ani spotkać się z klientem, ani zrobić dobrej prezentacji — mówi Joanna, która od kilku lat pracuje w tej branży. – Po powrocie do pracy dochodzi stres i frustracja, które skutecznie zabijają sprzedawców. Klienci wyczuwają presję i agresję u pośrednika. A ja wtedy cały czas myślę, jak to zrobić wiedząc, że nie mam pieniędzy na opłacenie rachunków, a do sprzedaży danej nieruchomości jeszcze daleko – opowiada.

To jest cały szkopuł takiego zawodu — równowaga. Dlatego w wolnych zawodach niezwykle ważny jest life work balance. W tej branży, jeśli nie idzie sprzedaż, nie ma mowy o żadnej równowadze. Cały czas myślisz o długach, jakie się za tobą ciągną — przekonuje.

Klient widzi w pośredniku pijawkę. Uważa, że chce się dorobić na jego włościach

Na tym jednak nie koniec kiepskich wieści z wykonywanej pracy. Jej zdaniem stres jest ogromny i szkoda, że przeciętny „Kowalski” czy „Nowak” uważają, że agent to pijawka, która dorabia się na ich „włościach”. Chcą sprzedać swoją nieruchomość, ale pod warunkiem, że pośrednik zejdzie z prowizji, tak aby 1 proc. stanowiło wynagrodzenie za przeprowadzoną transakcję.

Jej zdaniem trudno jest oszacować koszt prowadzenia takiego biznesu. Wszystko uzależnione jest od położenia nieruchomości i odległości, którą musi pokonywać, by najpierw przygotować ją na sprzedaż lub do wynajmu, zamówić profesjonalnego fotografa, po czym później odbywają się prezentacje już z potencjalnie zainteresowanymi osobami.

Niektórzy klienci utrudniają sprzedaż. Chcą negocjować prowizję i oczekują wyników

W biurze agent jedynie przygotuje opis i kupuje promocje na dedykowanych do tego portalach. I tu też jest to spory wydatek, który przy dzisiejszych realiach rynkowych, nie wiadomo jak szybko się zwróci i czy w ogóle to nastąpi.

Dlatego najważniejsze jest pytanie na samym początku z perspektywy agenta nieruchomości — czy chce podjąć się tematu sprzedaży danej nieruchomości? – mówią zgodnie pośrednicy. – Kolejne pytanie powinno brzmieć, czy chce współpracować z właścicielem danej nieruchomości, bo oni pomimo faktu, że jest agent, potrafią też skutecznie utrudniać sprzedaż lub chcą trzymać pieczę nad całym procesem sprzedaży – dodają.

Specjaliści od nieruchomości zmieniają branżę. Rotacja jest ogromna

Finansowy blamaż sprawia, że wielu pośredników nieruchomości rezygnuje z zawodu. Zdaniem ekspertów rotacja w tej branży jest ogromna. Ponad 80 proc. osób w tej branży pracuje z danym biurem nieruchomości dwa, trzy miesiące, po czym ucieka do innego miejsca, myśląc, że tam jest lepiej lub więcej płacą.

A prawda jest taka, że jeśli sam się nie weźmiesz do roboty, to chleba z tego nie będzie — mówi pani Katarzyna. Nie chcąc wydawać pieniędzy na dojazdy do klienta, wysyłała wszystkim zainteresowanym klientom popularną pinezkę. Dzięki temu oszczędzała na każdym wysłaniu wiadomości po kilkadziesiąt złotych.

Większość ludzi żyje w poczuciu „należy mi się, bo jestem", „biuro powinno płacić", „za mało płaci, bo nie zarabiam", „miało być kolorowo, a nie jest”. Kiedy w kolejnym biurze nie ma sprzedaży ani zarobków, pośrednicy chętnie angażują się w nowe biznesy, w których wydaje się być pięknie i kolorowo — dodaje.

Jej zdaniem tylko nieliczne osoby w tej branży wraz z właścicielami agencji mogą liczyć na konkretne pieniądze z pośrednictwa. Zaznacza, że gdyby nie wynagrodzenie jej męża, to dzisiaj miałaby kilkanaście tysięcy złotych długu do spłaty. Przez kilka ostatnich miesięcy był całkowity zastój w branży. Teraz większość osób łudzi się, że „Bezpieczny kredyt 2 proc”. pozwoli pośrednikom normalnie zarabiać.

Czytaj też:
Bezpieczny Kredyt 2 proc. po miesiącu. Wiadomo, ile wniosków
Czytaj też:
Po „dziurę w ziemi” zaczną się ponownie ustawią się kolejki