Obietnice wyborcze trzeba odłożyć na bok. Projekt budżetu pełen pułapek dla nowego rządu

Obietnice wyborcze trzeba odłożyć na bok. Projekt budżetu pełen pułapek dla nowego rządu

Donald Tusk w Tarnowie
Donald Tusk w Tarnowie Źródło:X / Platforma Obywatelska
Ostatnie wyniki finansów państwa zaniepokoiły wielu polityków opozycji. Coraz częściej mówi się o ostrych cięciach w przyszłorocznym budżecie. Ambitne obietnice wyborcze trzeba będzie odłożyć na półkę. Jeżeli powołanie nowego rządu będzie się przedłużać, to będzie musiał on realizować okrojone plany obecnej władzy.

Te wiadomości zaskoczyły wielu polityków obecnej opozycji. We wtorek 17 października, zaledwie dwa dni po wyborach parlamentarnych, resort finansów opublikował sprawozdanie dotyczące wykonania budżetu państwa w okresie styczeń-sierpień tego roku. W środę wydano kolejny komunikat z wykonania budżetu. Tym razem za wrzesień. Zdaniem ekspertów jest to niespotykana sytuacja związana z budżetem państwa.

Szybki wzrost deficytu we wrześniu. Politycy opozycji już zapowiadają ostre cięcia

Pikanterii dodaje fakt, że tak ważne informacje pojawiły się tuż po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych. Uwagę wszystkich przykuła coraz większa dziura budżetowa. Tylko we wrześniu budżet państwa miał 18,1 mld zł deficytu. Łącznie po dziewięciu miesiącach tego roku deficyt wyniósł 34,7 mld zł.

Jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej mówi o możliwym zastawianiu pułapek na nowy rząd. – Nie wiadomo co przyniosą kolejne miesiące, ale największe wydatki zawsze były w grudniu. Jak tak dalej pójdzie, to po objęciu władzy będziemy musieli szukać oszczędności, gdzie tylko się da — dodaje.

Luka VAT szybko wzrosła. Ekspert: „To zgniłe jajo”

W podobnym tonie wypowiadają się eksperci. „To zgniłe jajo dla przyszłego rządu, ukrywane przez obecny rząd” – twierdzi w mediach społecznościowych Sławomir Dudek, ekonomista, prezes i założyciel Instytutu Finansów Publicznych. Ekspert nawiązuje do dużego opóźnienia w publikacji danych przez Ministerstwo Finansów. Zaznaczył również, że przed wyborami ten sam resort uspokajał, że luka VAT cały czas pozostawała na niskim poziomie, a po wyborach okazało się, że szybko wzrosła.

Zdaniem ekonomisty, który powołuje się na opracowanie Instytutu Finansów Publicznych, w samym tylko sierpniu luka VAT wyniosła 2 mld zł, a na koniec roku wyniesie 32 mld zł.

Kłopoty oznaczają cięcia w inwestycjach. Nie będzie budowy lotniska

Nie najlepsze wieści dla gospodarki cieszą z kolei mieszkańców trzech sąsiednich gmin na pograniczu województwa mazowieckiego. W Baranowie, Wiskitkach i Teresinie coraz głośniej mówi się, że budowy gigantycznego lotniska już nie będzie. Część mieszkańców zdjęła już banery i plakaty z napisem „Nie dla CPK”, które od kilku lat wisiały na licznych ogrodzeniach i budynkach gospodarczych.

Mieszkańcy doskonale pamiętają wizytę Donalda Tuska i jego zapewnienia co do przyszłości tego projektu. – Tutaj, w czasie tej wizyty były konkretne deklaracje. Byłem na tym spotkaniu i słyszałem, co mówił były premier — zaznacza jeden z mieszkańców gminy w rozmowie z Wprost.pl.

Opozycja ma inne plany względem lotniska. „Zweryfikujemy projekt CPK”

Dość mocno od tego projektu dystansowały się pozostałe ugrupowania, które mogą stworzyć nowy rząd. Na flagowej inwestycji rządu Prawa i Sprawiedliwości każda z opozycyjnych partii nie zostawiła suchej nitki. Koalicja Obywatelska ujęła kwestię Centralnego Portu Komunikacyjnego jako jeden ze 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu.

„Zweryfikujemy projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. Zatrzymamy bandyckie wywłaszczenia i naprawimy krzywdy już wywłaszczonym. Zablokujemy sprzedaż lotniska Okęcie” — zaznaczyli politycy.

W podobnym tonie wypowiadał się szef ludowców. Władysław Kosiniak-Kamysz na spotkaniu z wyborcami powiedział, że jeśli Trzecia Droga wygra wybory, to zaniecha budowy lotniska w Baranowie. „Nie będziemy finansować megalomańskich projektów jak CPK. To nie jest to, czego Polacy dziś oczekują” — stanowczo stwierdził w Piotrkowie Trybunalskim. Na samą budowę lotniska trzeba przeznaczyć w ciągu kilku najbliższych lat minimum kilkadziesiąt miliardów złotych.

Nowy rząd będzie musiał szukać oszczędności. Obietnice wyborcze słono kosztują

Nowy rząd będzie musiał szukać dodatkowych oszczędności, by wprowadzić w życie swoje, także bardzo kosztowne obietnice wyborcze. Na budowę tanich mieszkań na wynajem, babciowe, znaczne podwyżki płac dla nauczycieli, odwrócenie części reform Polskiego Ładu, czy zwiększenie kwoty wolnej od podatku potrzeba kolejnych kilkudziesięciu miliardów złotych.

Wiele wskazuje na to, że ambitne obietnice wyborcze nowy rząd będzie musiał przełożyć na lepsze czasy. Pierwszym poważnym sprawdzianem ma być zmniejszenie dziury budżetowej. Zaledwie kilka dni po wyborach parlamentarnych politycy opozycji coraz głośniej rozważają znaczące cięcia w wydatkach socjalnych. Chodzi tu zarówno o wydatki 500 plus, jak i 13. emeryturę. Z zapowiedzi wynika, że cięcia miałyby też objąć zaplanowane wydatki na armię.

Wiele wskazuje też na to, że nie będzie wielkich i ambitnych projektów. – Zaczekajmy kilka tygodni. Już niedługo się okaże czy nie odkładamy na półkę takich tematów jak polski samochód elektryczny lub elektrownia atomowa. Tam są potrzebne miliardy złotych, których nie ma – zaznacza polityk KO.

Projekt budżetu bez zmian? Można wprowadzić niewielkie korekty

„Co z budżetem na nowy rok?” – to pytanie coraz częściej przewija się nie tylko wśród polityków. Jest szeroko komentowane w mediach społecznościowych. Internauci obawiają się, że nowy rząd będzie musiał przyjąć przygotowany we wrześniu przez rząd PiS projekt budżetu na 2024 rok. Jeśli prezydent nie dostanie do podpisu ustawy budżetowej do końca stycznia przyszłego roku, będzie mógł w ciągu dwóch tygodni podjąć decyzję o rozwiązaniu Sejmu, o czym pisaliśmy na łamach Wprost.pl.

Taka interpretacja zapisu w konstytucji ma duże znaczenie z punktu widzenia procedury powołania nowego rządu. A to może jeszcze potrwać nawet do połowy grudnia. Jeśli tak się stanie, to nowa władza będzie miała kilka tygodni na przygotowanie swojego projektu. Zdaniem wielu ekspertów jest to mało realne ze względu na długą ścieżkę proceduralną. W tym czasie można wprowadzić niewielkie korekty do budżetu.

Projekt budżetu pełen pułapek? Będzie olbrzymi deficyt

I tu mogą pojawić się pierwsze pułapki. Największą z nich będzie olbrzymi deficyt budżetu państwa, który w przyszłym roku wyniesie 164,8 mld zł. Kolejna kwestia, z którą będzie musiał się zmierzyć nowy rząd to przejrzystość i przywrócenie ładu w finansach publicznych. Od kilku lat pieniądze publiczne są wydawane przez rozmaite fundusze.

Przeglądając projekt budżetu, nie sposób nie zauważyć wzrostu zadłużenia, z jakim boryka się nasze państwo. „Tylko w tym i w przyszłym roku dług Polaków wzrośnie o ponad pół biliona. Na koniec 2024 roku zadłużenie będzie wynosić 2 bln zł. Pułapek może być znacznie więcej” — twierdzą ekonomiści.

Budżet bez tarcz rządowych. Nie będzie mrożenia cen

Przyszłoroczny projekt budżetu nie przewiduje bowiem żadnych tarcz rządowych, jak to miało miejsce w poprzednich latach, ani zamrożenie wysokich cen energii elektrycznej czy gazu. Nie zaplanowano także obniżonego VAT-u na żywność. Jeżeli zajdzie konieczność ich wprowadzenia, to dla nowego rządu będzie oznaczać wydatek dodatkowych miliardów złotych z kasy państwa.

Na tym jednak nie koniec kłopotów, gdyż rekordowemu wzrostowi zadłużenia będzie towarzyszył znaczny wzrost potrzeb pożyczkowych. A to oznacza, że nowy rząd będzie musiał ciągle pożyczać pieniądze. Jeśli tylko jakaś emisja się nie powiedzie to czeka nas kolejna fala drożyzny, osłabienie złotego i wzrost inflacji. Poza tym wzrosną koszty obsługi zadłużenia z 26 mld zł w 2022 roku do 62 mld zł w tym roku. Na kolejny rok, gdy stery w państwie obejmie nowa ekipa, przewidziano jeszcze wyższą kwotę.

Czytaj też:
Czysta energia priorytetem nowego rządu. Partie stawiają na ekologiczne rozwiązania
Czytaj też:
Powyborczej euforii już nie ma. „Czerwona" środa na GPW