W USA zatrudnienie wzrosło w lipcu w najszybszym tempie od prawie roku, pomimo obaw o 4 falę pandemii. Nowych miejsca pracy w USA przybyło aż 943 tys., a stopa bezrobocia spadła do 5,4 proc. Wzrost płac był najlepszy od sierpnia 2020 roku. Dane są bardzo mocne. Na uwagę zasługuje również fakt, że odczyt za czerwiec został zrewidowany w górę o 119 tys. Drugi miesiąc rzędu mamy solidne wyniki.
Szacunki co do piątkowych danych były dość zróżnicowane, wszystko przez niepewność co do tempa wzrostu po ostatnim złagodzeniu obostrzeń. Rynek pracy mimo dobry danych nadal stoi w obliczu ryzyka wydarzeń, które będą miały miejsce prawdopodobnie jesienią (szczyt 4 fali pandemii). Wchodząc w szczegóły raportu, widzimy, że średnie godzinowe zarobki również wzrosły bardziej, niż oczekiwano (0,4 proc. m/m oraz 4 proc. r/r). Dane za ostatnie miesiące sugerują, że rosnący popyt na pracę związany z wychodzeniem z pandemii prawdopodobnie wywarł presję na wzrost płac.
Najlepsze dane od początku pandemii
BLS podkreślił, że wpływ COVID-19 nadal w pewien sposób zniekształca dane, a wzrost płac jest nierównomierny w poszczególnych sektorach. Wskaźnik aktywności zawodowej urósł do 61,7 proc. co stanowi najwyższy poziom od wybuchu pandemii. Co prawda do poziomu 63 proc. jeszcze trochę brakuje, ale pamiętajmy, że zbliża się koniec zasiłku dla bezrobotnych w wysokości 300 USD tygodniowo. Niektóre stany już wycofały się z tego programu (to jedna z przyczyn dużego spadku stopy bezrobocia). To może powodować, że z miesiąca na miesiąc będziemy widzieć wyższe odczyty. Pracodawcy nadal muszą zachęcać pracowników podwyżkami płac. Wzrost stawki godzinowej rok do roku i miesiąc do miesiąca jest tego namacalnym dowodem.
Nie zapominajmy jednak, że nadal brakuje 5,7 mln miejsc pracy w stosunku do lutego 2020 roku. Oznacza to, że na rynek powróciło około 75 proc. z 22,3 mln wszystkich miejsc pracy utraconych w czasie pandemii.
Krok w stronę celów Fed
Nie ulega żadnej wątpliwości, że gospodarka USA poczyniła postęp w kierunku celów Fed. Nie jest on jednak jeszcze wystarczający do zmiany polityki monetarnej. Richard Clarida w ubiegłym tygodniu podkreślił, że to właśnie raporty z rynku pracy będą brane pod lupę w dużej mierze przez urzędników. Lipcowy raport stanowi bez wątpienia duży krok w kierunku osiągnięcia celu zatrudnienia przez Rezerwę Federalną. Istnieje zatem szansa, że decyzja o redukcji QE zostanie podjęta w IV kwartale.
Ożywienie na rynku pracy jest warunkiem koniecznym do pierwszej podwyżki stóp przez Fed w dającej się przewidzieć przyszłości. Nie jest to warunek wystarczający. Nie zapominajmy o inflacji. Finalny odczyt CPI za lipiec poznamy w środę. Wyższe odczyty miesiąc do miesiąca i rok do roku napędzą oczekiwania „lift-offu” i wleją kolejną dawkę paliwa umacniającego dolara. Wyhamowanie dynamiki wzrostów spowoduje, że rynek zacznie interpretować, że szczyt inflacji w USA jest za nami i najbliższe miesiące mogą pokazać niższe wartości. Dlatego też środowa publikacja nabiera większego znaczenia i jest najważniejszym punktem w kalendarzu rynkowym w tym tygodniu.
Złoty się osłabił
Złoty osłabił się w piątek do głównych walut. Spadki głównej pary walutowej to standardowo okres deprecjacyjny dla PLN. Na EUR/PLN zobaczyliśmy w piątek 4,5750 a na USD/PLN 3,8950. Dziś od rana złoty lekko się umacnia. W tym tygodniu poznamy szacunki dynamiki PKB z Q2. Oczekiwany jest dynamiczny wzrost rzędu 10,8 proc.
Oczywiście prawdopodobny dobry wynik to efekt luzowania obostrzeń po zimowo – wiosennej fali pandemii, ale pamiętajmy o efekcie niskiej bazy i nie popadajmy w olbrzymi zachwyt. Dodatkowo poznamy finalny odczyt inflacji CPI (wszystkie dane w piątek). Pamiętajmy, że publikacja wartości wstępnej (30 lipca) spowodowała wzrost wartości naszej waluty. Tym razem nie oczekujemy dużego wpływu danych na PLN.
Czytaj też:
Dolar reaguje na dane z rynku pracy. Korzysta na tym złoty, który dalej się umacnia