Jedną z przyczyn drożejącego gazu i prądu jest rosnąca cena uprawnień do emisji CO2. Premier Mateusz Morawiecki przekonuje, że system sprzedaży uprawień do emisji sprzyja nadużyciom i powinien zostać zmieniony, ale w zeszły czwartek nie przekonał do swoich racji przywódców europejskich. W obliczu porażki swoich działań w Brukseli, w piątek pojawił się w Sejmie i obarczał winą za dzisiejsze wysokie ceny Platformę Obywatelską.
Ceny wciąż się wahają, więc spadki nie są wykluczone
Faktem jest, że jeszcze rok temu uprawnienia do emisji tony CO2 kosztowały 30 euro, a późną jesienią przekroczyły 90 euro za tonę. Obecnie ich cena oscyluje wokół 80 euro za tonę. Gwałtowny wzrost był wynikiem wzrostu cen gazu, co przełożyło się na powrót do węgla, ponieważ taniej było kupić węgiel i uprawnienia niż relatywnie droższy gaz – wyjaśnia „Rzeczpospolita”.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawiała gazeta, nie jest przesądzone, że w przyszłości ceny uprawnień będą dalej tak szybko rosły. Marcin Kowalczyk, kierownik zespołu klimatycznego w WWF, nie wyklucza, że pod wpływem np. cen gazu mogą spaść. – Ostatnio zmniejszyły się o kilkanaście euro w tydzień. Za kilka miesięcy mogą być niższe względem obecnych notowań – powiedział Marcin Kowalczyk.
Nie dziwi go to, że szczyt cenowy wypadł pod koniec roku. Historia pokazuje, że to zwykle czas uzupełnienia zapasów uprawnień do emisji na kolejny rok. Na początku przyszłego roku popyt może być mniejszy.
Wiele firm kupuje uprawnienia na zapas
Podobnie uważa Robert Jeszke, kierownik zespołu w Krajowym Ośrodku Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE). Wskazuje on także na fakt, że w połowie grudnia br. skończyły się aukcje uprawnień, co zmniejsza ich podaż, powodując wzrost cen. – Wiele firm zabezpiecza się i kupuje uprawnienia ze względu na wzrostowy trend na tym rynku – wskazuje ekspert.
Zdaniem Marcina Kowalczyka w przyszłym roku ceny mogą ustabilizować się na poziomie 60–70 euro. – Znaczącego spadku poziomu cen do znanych sprzed pandemii nie możemy się jednak spodziewać – dodał.
Możliwy spadek cen uprawień na początku 2022 roku nie przełoży się na wysokość rachunków, jakie będziemy płacić już za kilka tygodni; może natomiast znaleźć odzwierciedlenie w taryfach na 2023 rok.
Ile zapłacimy za prąd w 2022 roku?
W piątek prezes Urzędu Regulacji Energetyki poinformował o zatwierdzeniu nowych taryf dostawców prądu na 2022 rok. Już wkrótce za energię zapłacimy średnio o 21 zł więcej niż obecnie. Urząd wylicza także, że średnio dla gospodarstw domowych z grupy G11 wzrost rachunków za prąd wyniesie około 24 proc., czyli 21 złotych netto miesięcznie.
Zmniejszenie dolegliwości tej podwyżki miała przynieść tarcza antyinflacyjna, którą Mateusz Morawiecki ogłosił kilka miesięcy temu. Przewiduje ona m.in., że od 1 stycznia do końca maja 2022 r. sprzedaż energii elektrycznej dla gospodarstw domowych będzie zwolniona z podatku akcyzowego. Nowelizacja weszła w życie w sobotę.
URE będzie wzywał dostawców energii do złożenia korekty, która uwzględni nowy mechanizm.
Jak obliczył dziennikarz „Gazety Wyborczej”, dzięki zastosowanej obniżce akcyzy zapłacimy średnio nie o 21 zł więcej, a jedynie o... 20 zł. Wprowadzenie ulgi akcyzowej w ramach tarczy antyinflacyjnej obniży wysokość rachunków o niespełna 1 zł.
Czytaj też:
Pawłowicz pisze o „szatańskiej broni”, której Polska nie przeżyje. Wyjaśniamy, o co chodzi