Bobrowniki (woj. podlaskie). Kolejka około 450 tirów stoi przed przejściem granicznym w Bobrownikach. Czas oczekiwania na odprawę to 25 godzin, w kolejce stoi 450 aut (dane z wtorku 21 czerwca z godzin porannych). Mimo piątego pakietu sankcji nałożonych na Białoruś i Rosję w drugiej połowie kwietnia (zakaz wjazdu do UE ciężarówek z tych państw), Europa Zachodnia nadal handluje z tymi państwami. – Sankcje to fikcja – mówią kierowcy.
Jest sposób na omijanie sankcji
Przewoźnicy z tych państw przewożą towary we wszystkich kierunkach, ale ciężarówkami zarejestrowanymi w krajach, na które Unia Europejska nie nałożyła sankcji. Białoruś odpowiedziała również sankcjami, ale te ze strony polskiej są tak samo obchodzone, jak po stronie białoruskiej: przerzuca się towary do ciężarówek zarejestrowanych w państwach, na które nie ma nałożonych sankcji.
– Od 16 kwietnia granica Polski, granica Unii Europejskiej została zamknięta dla rosyjskich i białoruskich przewoźników. Ci przewoźnicy stanowili dużą część samochodów, które poruszały się po drogach Unii Europejskiej. Również kontrsankcje ze strony Białorusi spowodowały to, że samochody unijnych przewoźników polskich nie mogą poruszać się po drogach białoruskich. Te samochody unijnych przewoźników mogą dojeżdżać jedynie do terminala przeładunkowego oddalonego o kilka kilometrów od przejścia granicznego w Bierestowicy czyli przejścia sąsiedniego z Bobrownikami – tłumaczy Maciej Czarnecki, rzecznik podlaskiego oddziału Krajowej Administracji Skarbowej.
Związek Transportu i Logistyki Polska informuje, że rząd nie wsparł w żaden sposób tych polskich firm transportowych, które z powodów etycznych wycofały się z rynku rosyjskiego i białoruskiego. Wykorzystały to inne polskie firmy, które przejęły te zlecenia i dobrze na tym zarabiają, bo stawki za wyjazd na Białoruś i do Rosji poszybowały w górę.
Czytaj też:
Zaskakująca sytuacja na granicy z Białorusią. Ukraińcy przyjrzeli się bliżej. To nie są czołgi