Ile tak naprawdę kosztuje mieszkanie w moim mieście? Będzie można to sprawdzić

Ile tak naprawdę kosztuje mieszkanie w moim mieście? Będzie można to sprawdzić

Blok mieszkalny
Blok mieszkalny Źródło: Archiwum prywatne / Martyna Kośka
Będzie można sprawdzić, ile naprawdę kosztują mieszkania w okolicy. Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowało projekt ustawy przewidujący utworzenie Portalu Danych o Obrocie Mieszkaniami. Informacje będą pochodziły przede wszystkim z aktów notarialnych, więc będą miarodajne.

Specjalny serwis prezentujący ceny nieruchomości z aktów notarialnych zapowiedział w 2023 roku ówczesny minister rozwoju Waldemar Buda. Nowe kierownictwo resortu uznało pomysł za dobry, dodało swoje rozwiązania i w efekcie już wkrótce wystartuje Portal Danych o Obrocie Mieszkaniami (Portal DOM).

Rządowy portal z cenami nieruchomości

Będzie on pobierał informacje z trzech źródeł, z których najważniejszym są dane wynikające z aktów notarialnych. Będzie je zgłaszał Szef Krajowej Administracji Skarbowej. Będą to więc ostateczne ceny (transakcyjne), po których została zawarta transakcja, a nie ofertowe, które zawsze są wyższe.

Jakim celom służy oficjalny portal z cenami? Ma pomóc kupującym: wiedząc, jaka jest rzeczywista cena mieszkań w intersującej ich okolicy, mogą skuteczniej negocjować ceny. Informacje pomogą też instytucjom publicznym, które dzięki temu, że będą monitorowały je na bieżąco, będą mogły reagować na niekorzystne zmiany. „Funkcjonowanie Portalu ma docelowo dostarczyć informacji niezbędnych do prawidłowego prowadzenia polityki mieszkaniowej państwa i parametryzowania instrumentów wsparcia mieszkalnictwa” – pisze MRiT w uzasadnieniu projektu.

„Kredyt na start” to wciąż obietnica-widmo

Tyle tylko, że sytuacja na rynku zmienia się dużo bardziej dynamicznie niż „parametryzowane instrumenty” rządu. Można nawet odnieść wrażenie, że lepiej, żeby rząd trzymał się z daleka od rynku nieruchomości, bo swoim niezdecydowaniem i obietnicami bez pokrycia tylko ten rynek dezorganizuje. Najpierw dopłaty w ramach „Bezpiecznego kredyt 2%”, które doprowadziły do gwałtownych wzrostów cen w ciągu kilku miesięcy. Planowany na co najmniej rok program został zamknięty po sześciu miesiącach. Na początku roku rozpoczęła się opowieść nowego rządu pod nazwą „kontynuacja poprzedniego programu, ale z wykluczeniem jego błędów”.

Nowy program dopłat nazwano „Kredyt na start” i jest to obietnica przedziwna. Po pierwsze nie przekonuje ona koalicjantów, którzy zapowiedzieli, że go nie poprą. Dziwi upór Donalda Tuska, który mimo to go forsuje. Po drugie projektu wciąż nie znamy, choć już kilkakrotnie Ministerstwo Rozwoju obiecywało go przedstawić. Mijają tygodnie, a my wciąż dostajemy ten sam komunikat: w przyszłym tygodniu.

Powoduje to dużą niepewność wśród kupujących i sprzedających. Ci pierwsi zastanawiają się, czy kupować teraz, czy jednak poczekać na ewentualne dopłaty, drudzy wahają się, czy to aby odpowiedni moment, by wystawić mieszkanie na sprzedaż. Może lepiej poczekać na powtórkę z zeszłego roku, kiedy to dopłaty „rozhulały” rynek? Mamy więc duże zawieszenie, które nie pomaga ani jednym, ani drugim.

Czytaj też:
Lewica chce opodatkować 2 mln pustostanów. Może się mocno mylić w obliczeniach
Czytaj też:
Klienci nie wierzą w spadki cen. A jak kalkulują deweloperzy?

Opracowała:
Źródło: Wprost