Kampania wrześniowa. Budżetówka przygotowuje się do skoordynowanego strajku

Kampania wrześniowa. Budżetówka przygotowuje się do skoordynowanego strajku

Strajk
Strajk Źródło: Newspix.pl
Podwyżka albo strajk – ostrzegają związkowcy. Wyjście tysięcy ludzi na ulice Warszawy nie jest tak złe jak wizja paraliżu działalności urzędów, szkół czy zakładów opieki zdrowotnej.

Jeśli rząd nie zagwarantuje budżetówce 12-proc. podwyżek, pół miliona urzędników i nauczycieli może przystąpić we wrześniu do strajku, który przybierze różnorodne formy. Będzie strajk włoski, czyli maksymalnie skrupulatne wykonywanie obowiązków, które bardzo wydłuża obsługę. Część pracowników zapowiada wchodzenie w spory zbiorowe z pracodawcami, a kulminacją ma być wielka manifestacja w Warszawie.

Premier wie i monitoruje, zapewnia jego minister

„Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że do tej pory w sprawie wielkiego protestu porozumiały się OPZZ i FZZ, ale może dołączyć również Solidarność. W rozmowie z „DGP” Łukasz Schreiber, minister i szef stałego Komitetu Rady Ministrów zapewnił, że premier „szuka rozwiązań, które mogłyby doprowadzić do wzrostu płac również dla tej grupy”. Jego zdaniem „nic jednak nie jest jeszcze przesądzone”. Mimo to nie daje pracownikom wiele nadziei na to, że bez walki wynegocjują podwyżkę. Przypomina, że od 2015 r. średnie wynagrodzenie w służbie cywilnej przez pięć lat wzrosło o prawie 36 proc. Z informacji „DGP” wynika, że na podwyżki będą mogły liczyć tylko wybrane grupy tam, gdzie zarobki są najniższe.

Nauczyciele, pracownicy ochrony zdrowia, policjanci, strażacy, pogranicznicy, urzędnicy, asystenci sądowi i przedstawicieli wielu innych zawodów szykują się więc na nerwowy wrzesień.

Na podwyżki dla parlamentarzystów pieniądze jednak się znalazły

Być może budżetówka byłaby w mniej bojowym nastroju, gdyby nie podwyżki, które jednym podpisem prezydent przyznał sobie, ministrom, wiceministrom, szefom kilku państwowych instytucji oraz wszystkim parlamentarzystom. Aby uniknąć sporów i konieczności tłumaczenia się w mediach, szef PiS Jarosław Kaczyński zdecydował, że podwyżki zostaną wprowadzone nie w formie ustawy, lecz w drodze rozporządzenia. Opinia publiczna dowiedziała się o podwyżkach w ostatniej chwili, nie było więc czasu na krytyczną ocenę pomysłu prezesa Kaczyńskiego.

Szczególnie zabolało to pracowników budżetówki, których wynagrodzenia na kolejny rok zostały zamrożone. Powód: trudna sytuacja budżetowa. Tymczasem okazało się, że nawet w takich okolicznościach da się znaleźć środki na podwyżki w wysokości kilku tysięcy złotych miesięcznie.

Czytaj też:
Budżetówka u granic wytrzymałości. To może być jesień pod znakiem protestów

Opracowała:
Źródło: Gazeta Prawna