Związkowcy ostro o liberalizacji zakazu handlu w niedzielę. „Cios w polskich pracowników i polski kapitał”

Związkowcy ostro o liberalizacji zakazu handlu w niedzielę. „Cios w polskich pracowników i polski kapitał”

Stoisko
Stoisko Źródło: Shutterstock
- 98 proc. pracowników to kobiety, nie wyobrażają sobie, żeby im przyszło iść do pracy w niedzielę. Nie ma co zrobić z dziećmi – stwierdził w rozmowie z „Wprost” Alfred Bujara, szef handlowej „Solidarności”.

W czwartek w Sejmie odbywa się pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i święta (uzasadnia poseł Polski 2050 Ryszard Petru) oraz debata.

Związkowcy już na wstępie deklarują, że są przeciwni liberalizacji zakazu handlu w niedziele. Pojawili się w Sejmie, żeby przeciwko takim zmianom zaprotestować.

„Jako Związek Zawodowy "Solidarność" nie zgadzamy się z takim rozwiązaniem, inne centralne związkowe też są przeciwne” – mówi Alfred Bujara, szef handlowej "Solidarności" reporterowi "Wprost". „98 proc. pracowników to kobiety, nie wyobrażają sobie, żeby im przyszło iść do pracy w niedzielę. Nie ma co zrobić z dziećmi w tym czasie, bo szkoły, przedszkola, żłobki są pozamykane”.

Jego zdaniem proponowane rozwiązania to cios w polskich pracowników, kobiety w handlu, w polski kapitał – tych sklepikarzy, którzy jeszcze mogą handlować w niedziele i dzięki zakazowi [z którego są wyłączeni – red.] jeszcze się ratują. „Oni też są przeciwni liberalizacji przepisów” – dodaje.

„A obiecywanie pracownikom w projekcie podwójnego wynagrodzenia to jest tak naprawdę wielka ściema, bo nie ma w polskim prawie żadnego określenia podwójnego wynagrodzenia, nie ma czegoś takiego i będzie zupełna dowolność dla pracodawców, a wiemy czym to się kończy. Dodatki frekwencyjne, które są w tygodniu, zostaną zabrane i nazwane dodatkiem niedzielnym i tak naprawdę pracownikom wyjdzie na to samo” – mówi Bujara.

Na dodatek z projektu ustawy został wykreślony artykuł, który pozwalał za pracę w niedziele płacić nadgodziny.

Trzeci bubel w projekcie ustawy to, jego zdaniem, nierówne traktowanie pracowników. Pracownicy stacji benzynowych, sklepów na dworcach, hurtowni czy kwiaciarni, czyli placówek, które teraz są dopuszczone do działania w niedziele, będą pracować na dotychczasowych warunkach.

„ Zastanawiamy się, jakimi to jest grubymi nićmi szyte i dla kogo” – sumuje Bujara.

Co dalej z zakazem handlu w niedzielę?

Przypomnijmy, że ustawa w tej sprawie weszła w życie w marcu 2018 roku. W początkowym okresie sklepy były otwarte w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca. Od 2020 roku obowiązuje jedynie siedem niedziel handlowych w roku.

Projekt przygotowany przez Petru zakłada powrót do rozwiązań z pierwszego okresu funkcjonowania ustawy, czyli możliwość zrobienia zakupów byłaby w dwie niedziele w miesiącu (pierwszą i trzecią). Pracownicy pracujący w ostatnim dniu tygodnia otrzymywali za ten dzień podwójną stawkę.

Polacy podzieleni w sprawie zakazu handlu w niedzielę

Z niedawnego sondażu SW Research dla „Wprost" wynika, że niecała połowa Polaków chce przywrócenia handlu w niedzielę.

Najbliższa niedziela handlowa przypadać będzie 30 czerwca.

Czytaj też:
W Sejmie o liberalizacji zakazu handlu w niedzielę. Branża podzielona
Czytaj też:
Joanna Przetakiewicz o zakazie handlu w niedzielę: „To duży problem dla matek”

Źródło: WPROST.pl