Zacznijmy jednak od finansów. Jak podaje The Art Basel and UBS Art Market Report 2025 – najważniejszy raport o stanie rynku sztuki na świecie – globalna wartość tego rynku w 2024 roku spadła o 12% do 57,5 miliarda dolarów, co stanowi najniższy poziom od ośmiu lat. Czym to wytłumaczyć? Może tym, że w niespokojnych czasach rynek sztuki zwykle trochę się wycisza. Kolekcjonerzy nie chcą sprzedawać posiadanych dzieł, które pełnią rolę zabezpieczenia kapitału i należą do najpopularniejszych inwestycji alternatywnych. Są w tej samej grupie co nieruchomości, surowce, kryptowaluty czy stare samochody. Analitycy podkreślają, że na tle innych inwestycji sztukę charakteryzuje niska płynność – czasem na wzrost ceny często trzeba czekać długie lata, a nawet dekady. Ale cóż z tego, jeśli inwestor… wcale nie chce sprzedawać swojej inwestycji?
W inwestowaniu w dzieła sztuki kryje się znacznie więcej emocji i motywacji, niż tylko finanse. Oto inne – obok potrzeby mądrego zainwestowania pieniędzy – najczęstsze motywacje, którymi kierują się ludzie kupujący dzieła sztuki.
- Potrzeba estetyczna i dekoracja wnętrz. To powód najczęściej wymieniany przez osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę ze sztuką.
- Pragnienie posiadania czegoś unikalnego. W czasach masowej produkcji wszystkiego wokół nas pragniemy otaczać się przedmiotami o niepowtarzalnym charakterze. Posiadanie czegoś, czego nie ma nikt inny, to dla nas źródło dumy i satysfakcji.
- Doświadczanie emocji i przeżywanie. Obcowanie ze sztuką może wywoływać silne emocje, inspirować do refleksji, pobudzać twórcze myślenia. Badania naukowe dowodzą, że codzienny kontakt ze sztuką znacząco wpływa na funkcjonowanie mózgu, potrafi też pozytywnie wpływać na osoby leczące się na depresję czy traumy.
- Podkreślenie statusu społecznego. Inwestowanie w sztukę to „zdrowy snobizm”. Dzieła sztuki należą do dóbr luksusowych, ich posiadanie bywa zatem postrzegane jako symbol prestiżu i wyrafinowanego gustu. Nobilituje właściciela.
- Motywacja filantropijna. Wsparcie artystów poprzez zakup ich dzieł przyczynia się do rozwoju kultury i sztuki, a także może być postrzegane jako działanie na rzecz zrównoważonego rozwoju i społecznej odpowiedzialności.
- Nawiązywanie znajomości. Wizyta w galerii czy na aukcji sztuki to okazja do poznawania przedstawicieli środowiska artystycznego i osób o podobnych zainteresowaniach jak nasze. Wymienianie się wiedzą i doświadczeniami pomaga w umacnianiu tych relacji i wzmaga poczucie przynależności do grupy entuzjastów sztuki.
- Rozwijanie ciekawej pasji. Zakupom dzieł sztuki zazwyczaj towarzyszy edukacja: kiedy coś kupujemy, chcemy dowiedzieć się więcej o autorze, poznać okoliczności, w jakich powstało dzieło, uzyskać podstawowe informacje o technice wykonania itd. Z amatora-hobbysty wyrastamy na eksperta-pasjonatę.
- Względy podatkowe. W niektórych krajach inwestowanie w dzieła sztuki może wiązać się z korzyściami podatkowymi, takimi jak ulgi czy zwolnienia.
Co najlepiej się teraz sprzedaje?
Jak zawsze – wielkie nazwiska pierwszej połowy XX wieku: Picasso, Magritte, impresjoniści. W segmencie sztuki nowoczesnej – pop-art, abstrakcja, współczesna sztuka afrykańska. W Polsce nadal najwyższe ceny osiągają dzieła klasyków XX wieku: Wróblewskiego, Stażewskiego, Fangora, Abakanowicz. W czołówce największych transakcji ubiegłego roku znalazła się sprzedaż dwóch obrazów Ewy Juszkiewicz, artystki urodzonej w latach 80. XX wieku, która osiąga rekordowe ceny nie tylko w Polsce, ale i na największych światowych aukcjach. Z całą pewnością jest ona w tej chwili najbardziej „gorącym” nazwiskiem na polskim rynku sztuki.
Ciekawym zjawiskiem jest wciąż rosnąca moda na sztukę młodą i aktualną. To trend globalny – we wspomnianym raporcie Art Basel i UBS czytamy, że w ubiegłym roku na świecie najbardziej wzrosła sprzedaż dzieł przystępnych cenowo (poniżej 50 tys. dolarów). W Polsce za przystępne cenowo uważa się prace artystów najmłodszego pokolenia (co nie zawsze jest prawdą, jest wiele wyjątków), dlatego Polacy wprost uwielbiają kupować prace młodych twórców. Nic dziwnego, większość z nas dopiero zaczyna eksplorować świat sztuki, po raz pierwszy lub od niedawna inwestuje na tym rynku. Czasem mamy po prostu niewielkie zasoby finansowe lub boimy się zainwestować zbyt dużą kwotę, mając świadomość niedostatku wiedzy i doświadczenia.
Dobrym zwyczajem początkującego kolekcjonera jest kupowanie najpierw niedrogich obiektów, a potem stopniowe przechodzenie na coraz wyższe półki cenowe. Prace twórców, którzy jeszcze nie zdobyli uznania i wysokiej pozycji w rankingach sprzedaży, wydają się być idealne. Wiele osób ma nadzieję, że wśród absolwentów akademii sztuk pięknych odkryje perłę – artystkę lub artystę, który za kilka czy kilkanaście lat okaże się gwiazdą (dawniej nazywano to „efektem Sasnala” od spektakularnego wzrostu cen artysty o tym nazwisku, teraz należałoby mówić o „efekcie Juszkiewicz”). Pamiętajmy jednak, że sukces nie jest pewny, a nawet mało prawdopodobny. Wprawdzie kupując „młodą sztukę” ryzykujemy mniejsze sumy, ale jednocześnie nie mamy żadnej pewności, jaki będziemy mieli zwrot z inwestycji.
Trudno przewidzieć, w jakim kierunku i tempie młody artysta będzie się rozwijał i czy w ogóle zostanie zauważony na rynku sztuki. Kariera artystyczna zależy nie tylko od talentu, ale też od pracowitości, systematyczności, umiejętności dobrej komunikacji z ludźmi i na pewno od odrobiny szczęścia. Aby zminimalizować ryzyko, lepiej jest kupować prace twórców, którzy mimo młodego wieku już osiągnęli jakieś sukcesy: zdobyli dyplom uczelni z wyróżnieniem, przyznano im nagrodę, wzięli udział w wystawie w renomowanej galerii itp. Tego typu informacje mogą znacząco zwiększyć prawdopodobieństwo, że inwestujemy we właściwe nazwisko.
Najważniejsze jest, aby kupując jakiekolwiek obiekt artystyczny, wybrać ten, który nam się najbardziej podoba. To musi być nasz subiektywny wybór. Nawet najwięksi kolekcjonerzy świata zawsze powtarzają, że kupować należy „najpierw sercem, potem głową”. Jest w tym głęboki sens. Z zakupionym obiektem będziemy przecież żyli, stanie się on częścią naszej codzienności. Powinniśmy cieszyć się nim i odczuwać satysfakcję z jego posiadania. Wtedy ryzyko finansowe jest najmniejsze – bo jeśli nawet zainwestowane pieniądze nigdy się nie zwrócą, będziemy mieli coś wartościowego dla nas samych.
Gdzie najczęściej kupujemy sztukę?
Nadal głównie w galeriach i domach aukcyjnych. Do tego powstają inicjatywy takie jak wystawa Artshow (najbliższa 31 maja -1 czerwca w warszawskiej Bohemie), gdzie w jeden weekend można nie tylko zobaczyć setki prac, ale też spotkać artystów i porozmawiać z nimi. Dla początkujących kolekcjonerów bezpośredni kontakt z artystą jest bezcenny! Z każdym rokiem coraz większą popularność zdobywa kupowanie sztuki przez Internet – na aukcjach online, w galeriach internetowych, a nawet bezpośrednio od artysty poprzez kontakt z nim na stronie internetowej lub w mediach społecznościowych.
Coraz więcej osób chce także pogłębić swoją wiedzę na temat sztuki. Uczestniczymy w kursach, zapisujemy się na studia podyplomowe z historii sztuki, czytamy książki, artykuły i raporty, czy po prostu obserwujemy liczne profile artystów i instytucji kulturalnych w mediach społecznościowych. Jednym zdaniem, robimy wszystko, aby móc sprawniej poruszać się po rynku sztuki.
Jak podaje portal Artinfo.pl obroty na rynku aukcyjnym w Polsce wzrosły w 2024 roku o 2,8 procent. Na tle drastycznych spadków na świecie, należy to postrzegać jako sukces, choć mamy wciąż wiele do nadrobienia w tej dziedzinie. Tysiące polskich domów, setki biur, hoteli, restauracji, kancelarii i gabinetów czeka na dzieła sztuki, które je wypełnią. Wprowadzenie dobrego dzieła sztuki do wnętrza zawsze podnosi jego klasę i nadaje mu niepowtarzalnego charakteru. Już to wiemy. Podobnie jak to, że kupowanie sztuki to wielka przyjemność, niekiedy przeradzająca się w autentyczną pasję. A ta wzbogaca nas nie tylko finansowo, ale przede wszystkim – emocjonalnie, podnosząc na wyższy poziom nasze człowieczeństwo. A to motywuje do zakupów dzieł sztuki znacznie bardziej niż pragnienie zysku.
Autor: Ewa Mierzejewska, historyk sztuki, organizatorka Artshow