Jak nie koronawirus, to napięcia na linii USA-Chiny. Na rynkach znów niespokojnie

Jak nie koronawirus, to napięcia na linii USA-Chiny. Na rynkach znów niespokojnie

Donald Trump
Donald Trump Źródło: Shutterstock / Drop of Light
Po optymistycznym finiszu handlu w Nowym Jorku i bezkierunkowej sesji w Azji poranek przynosi powrót nerwowości i umiarkowane umocnienie JPY i USD. Źródłem niepokojów są doniesienia o świeżych napięciach na linii USA-Chiny. Wygląda na to, że nowy kwartał to na razie borykanie się ze starymi tematami.

Znowu to samo. Wygląda na to, że Biały Dom czuje coraz większą presję związaną z rozprzestrzenianiem się koronawirusa w USA, że prezydent Trump na nowo atakuje Chiny. Trump napisał w twittcie: „Kiedy patrzę, jak pandemia rozprzestrzenia się na całym świecie, w tym na ogromne szkody, jakie wyrządziła USA, coraz bardziej gniewam się na Chiny”. Jednocześnie Chiny grożą środkami odwetowymi za sankcje nałożone przez Waszyngton na niektórych oficjeli z Pekinu. Pojawiają się też odniesienia, że Chiny planują restrykcje dla amerykańskich grup mediowych w Chinach.

Ogólnie napięcia na linii USA-Chiny nie są czymś nowym (niedawno mieliśmy spór o Hongkong) i dla rynków nie będą czymś silnie szokującym. Ale liczy się świadomość, że źródło nerwowości i powód do awersji do ryzyka może pojawić się zewsząd. Liczba zachorowań w USA rośnie, a przed nami obchody 4 lipca, które oznaczają imprezy i masowe zgromadzenia. W innych zakątkach globu wprowadza się częściowy lockdown. Dane dalej potwierdzają przyspieszenie ożywienia po wiosennym załamaniu, ale perspektywy pozostają - jak stwierdził wczoraj szef Fed Jerome Powell – „wyjątkowo niepewne”. Dla przeciwwagi słyszymy o szykownej Fazie Czwartej pomocy fiskalnej w USA oraz postępach w pracach nad szczepionką. To jednak nie wystarcza, by całkowicie zagłuszyć obawy inwestorów. Rynki są w fazie zawieszenia.

Wszystko może się liczyć na starce kwartału, jeśli wygra myślenie o nowym otwarciu, chociaż o to może być bardzo trudno. W strefie euro na pierwszym planie będą szczegóły odbicia koniunktury w Hiszpanii i Włoszech i czy pokażą podobną poprawę co już opublikowane wstępne szacunki z Francji i Niemiec. Im wyżej indeksy PMI odbiją, tym silniejsze będzie zaufanie do siły ożywienia w całym bloku. Lepsze dane mogą być bardziej wsparciem dla europejskich giełd niż EUR, który do wzrostów potrzebuje wyraźnej poprawy nastrojów.

W Wielkiej Brytanii finalne szacunki PMI dla przemysłu (śr, pt) będą uzupełnione o informacje z drugiej połowy czerwca, kiedy dalej łagodzono obostrzenia w poruszaniu się i odwiedzaniu punktów usługowych. Stąd stwarza to okazję do rewizji w górę wskaźników. Z perspektywy GBP nie powinno być to źródłem dla silniejszej reakcji. W USA interesujące będzie tempo odbicia ISM dla przemysłu wraz z odmrażaniem gospodarki. Z danych powinien bić optymizm, podobnie jak z raportu ADP, który powinien pokazać szybkie tempo przywracania miejsc pracy. Minutki FOMC powinny potwierdzić, że aktualnie na uboczu zostawione są tematy ujemnych stóp procentowych i kontroli krzywej dochodowości.

W Polsce indeks PMI dla przemysłu wzrósł do 47,2 (z 40,6 w maju), odzwierciedlając poprawę sytuacji po wcześniejszej zapaści wywołanej restrykcjami związanymi z pandemią. Indeks pozostaje jednak dalej poniżej 50 pkt., co oznacza, że sektor dalej się kurczy. Odbicie gospodarcze postępuje powoli i nie wyróżnia się na tle reszty Europy. Co odbiega od sygnałów z otoczenia, to wskazania inflacji CPI. W czerwcu ceny dóbr i usług konsumpcyjnych wzrosły o 0,7 proc. m/m, co w ujęciu rocznym oznacza wzrost o 3,3 proc. Konsensus prognoz zakładał spowolnienie inflacji do 2,8 proc. z 2,9 proc. w maju. Statystki po okresie lockdownu wciąż mogą być źródłem niespodzianek. Szczególnie dane dotyczące cen mogą być zaburzone przez trudności z ich gromadzeniem, ale też nadzwyczajne wahania w cenach m.in. usług. Stąd ostatnie przyspieszenie inflacji może niewiele mówić o przyszłym trendzie (w obliczu osłabionego popytu), ale na razie nie potwierdza obaw RPP o wystąpienie deflacji. Z perspektywy rynku sprowadzenie głównej stopy procentowej do 0,1 proc. kłoci się z sygnałami rosnącego CPI. Powstały zamęt nie może być korzystny dla złotego. W rezultacie spadek EUR/PLN w ostatnich godzinach pod 4,44 jest dla mnie niezrozumiały.

Czytaj też:
Gigantyczne problemy przemysłu lotniczego. Airbus zwolni 15 tys. pracowników

Źródło: TMS Brokers / Konrad Białas