Naukowcy na wagę złota. Korporacje walczą o tych kandydatów

Naukowcy na wagę złota. Korporacje walczą o tych kandydatów

Badania w laboratorium
Badania w laboratorium Źródło:Shutterstock / Gorodenkoff
Wielu młodych ludzi rozpoczną studia doktoranckie z zamiarem pozostania na uczelni i prowadzenia badań oraz wykładania. Rzeczywistość potrafi być rozczarowująca: miejsc pracy jest znacznie mniej niż chętnych, więc młodzi naukowcy muszą ponownie przemyśleć perspektywy zawodowe. Nie jest jednak powiedziane, że badania naukowe można prowadzić tylko na uczelni: centra badawcze korporacji są nierzadko wyposażone lepiej niż laboratoria uczelniane, a badania są szybko komercjalizowane.

W 2018 roku Centrum Informacji dla Naukowców EURAXESS przeprowadziło w ramach „Projektu Naukowiec” badanie planów zawodowych młodych polskich naukowców. Prawie 80 proc. młodych badanych naukowców wyraziło chęć znalezienia zatrudnienia na polskich uczelniach lub w instytutach badawczych. Zastrzegali jednak, że mają świadomość, że realizacja tego pomysłu może okazać się bardzo trudna, a to z powodu małej liczby ofert pracy w sektorze akademickim, niskich zarobków oraz czasowych umów o pracę.

Jeśli nie uczelnia, to gdzie podjąć pracę z doktoratem?

Choć 8 na 10 młodych naukowców deklarowało chęć podjęcia pracy na polskich uczelniach, to 65 proc. z tej grupy zastrzegło, że rozważy wyjazd zagranicę, jeśli nie znajdzie satysfakcjonującej ich pracy.

– Jest to dzwonek alarmowy. Powinniśmy rozważyć jakieś kroki, które powinny być podjęte. Młodzi naukowcy twierdzą, że są właściwie przygotowani do pracy za granicą. Nie boją się języka, bo uważają, że go znają, są też merytorycznie przygotowani do takiego wyjazdu i do podjęcia takiego wyzwania – oceniła Anna Wiśniewska, koordynatorka badania.

Komentując w mediach wyniki badań, Anna Wiśniewska przyznała, że „na krajowym podwórku młodzi naukowcy często nie mają możliwości rozwoju zgodnego z ich aspiracjami”. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że winy za ten stan rzeczy nie ponosi rząd, który jest u władzy od siedmiu lat, bo młodym naukowcom w Polsce zawsze było trudno. Nasza nauka od lat nie jest dofinansowana i nie zmieniła tego nawet Konstytucja dla Nauki, która miała być wielką reformą, ale nie spełniła pokładanych w niej nadziei. A może kilka lat, które upłynęły od jej zainaugurowania, to za mało, by naprawić systemowe problemy polskiej nauki?

Dla wielu korporacja to wciąż symbol zepsucia

Na szczęście między ubieganiem się o jedno miejsce pracy, które akurat otworzyło się w katedrze, a wyjazdem z granicę, jest jeszcze trzecia droga: to możliwość podjęcia pracy w komercyjnym laboratorium lub ośrodku badawczym niezwiązanym. Wprawdzie wielu osobom – zwłaszcza takim, które przez lata wyobrażały sobie siebie w uczelnianych murach – pomysł pracy w korporacji może się wydawać kuriozalny, ale nie ma co demonizować korporacji. Zerwijmy tu z pewnym mitem: na pewno nie są to tylko szklane biurowce, w których setki pracowników w open space’ach uzupełniają tabelki i piszą niekończące się raporty.

Każda korporacja, której celem jest wprowadzanie na rynek udoskonalonych produktów i technologii, ma centra badawcze, w których odbywa się projektowanie, testowanie i wdrażanie tych technologii. To praca dla naukowców, która wymaga pogłębionej znajomości tematu, stosowania narzędzi, twórczego podejścia – łowem, tego wszystkiego, czego wymaga się od naukowców zatrudnionych na uczelniach.

R&D to dla młodych naukowców miejsce do fascynujących badań

Czym różni się rozwijanie tworzyw sztuczne na osnowie z polimerów w niemieckiej korporacji chemicznej od robienia tego samego w laboratorium na politechnice? Laboratorium niejednej prywatnej firmy jest lepiej wyposażone niż laboratorium uniwersyteckie. Czołowi producenci przeznaczają miliony euro na udoskonalanie R&D (ang. research and developement, czyli centrum badawczo-rozwojowe), bo mają świadomość, że ą to miejsca, w których tworzą się innowacje i jeśli oni sami jako pierwsi nie wprowadzą jakiego rozwiązania, to zrobi to za nich konkurencja.

Zatrudnieni w tych centrach naukowcy mają szeroki dostęp do technologii oraz wgląd do badań przeprowadzanych na całym świecie, bo nieustanne doszkalanie się jest wymogiem – dokładnie tak samo jak na uczelni wyższej.

Dedlajny i asapy? To nie musi tak wyglądać

Wymagania wobec osób zatrudnionych na różnych stanowiskach mogą się od siebie różnić. Analitycy danych, handlowcy, działy obsługi klienta – mają wykonać swoją pracę szybko i zgodnie z odgórnymi wytycznymi. Inaczej wygląda to w odniesieniu do naukowców zatrudnionych w centrach rozwojowych. Pracują oni projektowo, w zespołach, które nierzadko są międzynarodowe, bo na różnych odcinkach współpracują grupy z różnych oddziałów korporacji. Są rozliczani w inny sposób niż pracownicy biurowi. Oczywiście, mają harmonogram pracy, stawia się przed nimi także cele, ale to oczywiste, że praca nad wynalazkami czy nowymi technologiami może trwać dłużej i na pewno nie jest rozliczana po tygodniu. To daje pewne poczucie luzu i możliwości zaplanowania pracy w swoim tempie.

Efektami niektórych badań – o ile nie stanowią one tajemnicy przedsiębiorstwa – naukowcy dzielą się na międzynarodowych konferencjach. Dla wielu młodych doktorów argumentem za pozostaniem na uczelni jest właśnie możliwość wyjazdów na sympozja, wymiany i programy badawcze za granicą. W międzynarodowych korporacjach jest to w dalszym ciągu możliwe. Dzięki temu, że firmy działają międzynarodowo, oferują pracownikom udział w czasowych projektach w innych krajach, a także przeniesienie się na stałe.

Szybsza ścieżka awansu niż na uczelni

Młodzi naukowcy, którzy po doświadczeniach uniwersyteckich przenoszą się do korporacji, są zaskoczeni brakiem hierarchiczności, który cechuje uczelnie. Oczywiście, w firmach są stosunki podległości i każdy pracownik odpowiada przed określonym kierownikiem czy menedżerem oraz ma obowiązek stosować się do jego wytycznych, niemniej korporacje oferują transparentne ścieżki kariery. Osoby wyróżniające się mogą w krótkim czasie zostać awansowane. Na uczelni awans jest powiązany ze zdobywaniem tytułów naukowych, co zajmuje wiele lat.

Kartą przetargową przy podejmowaniu decyzji o podjęciu pracy w korporacji może być też wynagrodzenie – dla młodej osoby będzie ono z pewnością wyższe niż na uczelni. Trudno jest uśredniać wynagrodzenie pracownika naukowego, bo składają się na nie różne elementy.

Atrakcyjność wynagrodzenia podnoszą granty na realizację projektów albo współpraca z biznesem. Coraz częściej firmy zlecają naukowcom przeprowadzenie badań i zaprojektowanie rozwiązań – w ramach jednorazowej lub stałej współpracy. Dowodzi to, że praca naukowa i komercyjna to nie są niezależne planety, ale przecinają się i wzajemnie uzupełniają. Naukowcy muszą pamiętać, że nie tworzą dla siebie, ale chcą przyczynić się do rozwoju branży. Z kolei firmy nie muszą „wywarzać otwartych drzwi” i samodzielnie dochodzić do rozwiązań, które zostały już opracowane na uczelni. Coraz więcej szkół wyższych uruchamia centra kontaktów z biznesem, które pośredniczą w nawiązywaniu współpracy z prywatnymi firmami.

Współpraca nauki i biznesu ma krótką tradycję

Realizując takie zlecenia, młodzi naukowcy mogą przekonać się, że w razie do przejścia do biznesu nie zdradzą, mówiąc górnolotnie, swoich ideałów i nadal będą rozwijać technologie, prowadzić badania.

Czy współpraca nauki i biznesu przebiega w sposób idealny? Nie i wciąż jest wiele do zrobienia. Wspólne projekty to coś nowego i nadal budzi obawy po obu stronach. Jedne uczelnie radzą sobie ze współpracą lepiej, inne patrzą na propozycje komercjalizacji podejrzliwie. Tak mówił o tym w rozmowie z serwisem Termedia w 2020 roku dr n. med. Radosław Sierpiński, pełniący w tamtym okresie obowiązki prezesa Agencji Badań Medycznych”

„Mam przyjemność spotykać się z prezesami międzynarodowych firm farmaceutycznych, które mają siedziby w Polsce. Dostrzegam dużą otwartość na ten proces. W Polsce jest problem z partnerstwem publiczno-prywatnym. W naszym kraju właściwie nigdy nie udało się go dobrze i blisko nawiązać, a przecież to właśnie z przecięcia się interesów akademii i biznesu najczęściej powstają przełomowe produkty. Naukowcy mają wiedzę w danej dziedzinie oraz laboratoria do pracy, ale to biznes przeobleka to w pierwiastek komercjalizacji. Niestety, dotychczas w Polsce taka współpraca się nie udawała” – powiedział.

Dodał jednak, że to będzie się z czasem zmieniało. Potrzeba do tego zaufania i transparentnych zasad współpracy, przejrzystego systemu finansowania i jasnej legislacji.

Jak szukać pracy poza uczelnią?

Skoro korporacja nie jest tak straszna, jak się wielu wydaje, to w jaki sposób młodzi naukowcy mogą szukać pracy w firmach? Nie powinno to nastręczać problemów, bo firmy same szukają kandydatów na uczelniach. Obecne są na targach pracy, oferują staże, stypendia. Zapoznanie się z tablicą ogłoszeń powinno dać młodemu naukowcowi konkretne wskazówki.

Doktorant z pewnością interesuje się tym, co dzieje się w jego dziedzinie: które firmy wdrażają nowe rozwiązania, rozbudowują działy R&D, zapowiadają innowacyjne badania. Warto wysłać do nich CV. Osób, które są w stanie odnaleźć się w skomplikowanej tematyce – bo pamiętajmy, że mówimy o wyspecyfikowanych obszarach nauki – nie jest wielu, więc naukowiec, który zna narzędzia pracy, posługuje się językiem angielski i jest gotów podjąć nowe wyzwanie zawodowe nie będzie długo czekał na wiadomość.

Czytaj też:
Gdzie młody naukowiec może pozyskać środki na badania? Możliwości jest wiele!
Czytaj też:
Innowacje w Polsce to droga przez mękę. Oto dlaczego przegrywamy w światowych rankingach