Lokalny bazar na warszawskiej Ochocie. W sobotni poranek niewielu klientów przyszło na zakupy. Kupujący narzekają na wysokie ceny produktów. Drożyznę widać tutaj na każdym kroku. Ceny większości produktów zmieniają się z tygodnia na tydzień.
Ceny zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Na bazarkach coraz mniej klientów
W lutym cebula kosztowała 3,5 zł/kg. Obecnie trzeba za nią zapłacić 7 – 8 zł/kg. Pomidory malinowe były w cenie 30 zł/kg. Dziś kosztują już 32 zł/kg. Droższe są też borówki. Jeden z handlowców oferuje je w cenie 80 zł/kg. Miesiąc temu kosztowały 65 zł/kg. Wiele osób rezygnuje z zakupów na bazarku. Udają się do pobliskiego marketu lub jadą na targowisko.
Poza drożyzną, jeszcze jedna rzecz przyciąga uwagę klientów. Ochocki bazarek wygląda jakby był w znacznej części opuszczony. W ciągu roku zamknięto ponad połowę z kilkudziesięciu stoisk. Coraz więcej zamkniętych stoisk i budek jest też na popularnym bazarze na Kole. Podobny widok zanikających bazarków można zauważyć w wielu innych stołecznych dzielnicach.
Handlowcy oferują dodatkowe usługi
Handlowcy szukają niekonwencjonalnych pomysłów, by przyciągnąć klientów. Są gotowi zaproponować dodatkowe usługi. Jeden z właścicieli stoiska wywiesił dużą kartkę z informacją: „Wyślij sms, a zakupy dostarczymy do mieszkania”. Poniżej zamieścił numer telefonu. Nieco amatorska reklama przykuwała wzrok wielu osób wchodzących na bazar. Marketingowy chwyt zadziałał na nielicznych.
Inni sprzedawcy mają swoje, mniej lub bardziej, tradycyjne sposoby na promocję towaru. Co chwilę nagabują klientów, że wszystkie produkty można kupić na sztuki. Niektórzy podają ceny produktów za opakowanie.
– Proszę zamawiać produkty przez nasz fan page – zachęca jedna ze sprzedawczyń. Jej apel trafia szczególnie do osób młodych. Kupujący, którzy polubią jej profil, mogą liczyć na upust. Zdaniem ekspertów zieleniaki, warzywniaki, a nawet osiedlowe bazarki coraz chętniej korzystają z tego kanału sprzedażowego.
Przygotował całą kampanię promocyjną
– W dzisiejszych czasach, każda branża musi wychodzić naprzeciw oczekiwaniom oraz potrzebom rynku sprzedaży – mówi Piotr Tyrka, właściciel zieleniaka na warszawskim Wilanowie. Gdy podejmował decyzję o otwarciu swojego sklepu w Miasteczku Wilanów, skorzystał z najnowszych technik stosowanych w marketingu.
– Na miesiąc przed oficjalnym otwarciem uruchomiłem fan page Zieleniak Wilanów. Przeprowadziłem też kampanię reklamową informującą o otwarciu nowo powstającego sklepu — opowiada.
– Za pomocą odpowiedniego targetowania mogłem w krótkim czasie dowiedzieć się, kto z grupy odbiorców jest potencjalnym klientem i przygotować odpowiednie narzędzia sprzedażowe, które pozwoliły mi również wybrać odpowiedni asortyment dla przyszłych klientów – dodaje.
Sama sprzedaż to za mało. Trzeba trafić w oczekiwania klientów
Tyrka był jednym z pierwszych w branży handlu owocowo-warzywnym, który profesjonalnie użył zupełnie innych technik sprzedaży, niż odbywa się to w tradycyjnych „warzywniakach”, gdzie sprzedaż opiera się głównie na bezpośredniej obsłudze. Swoimi badaniami i ofertą trafił w gusta klientów, którzy zamówienia wysyłają w wiadomościach prywatnych lub e-mailami.
— Niestety, teraz oczekiwanie na przyjście klienta „z ulicy” okazuje się niemożliwe dla przetrwania sklepów w tej branży — twierdzi. Jego zdaniem, gdyby nie znajomość innych technik sprzedaży, nie byłby w stanie utrzymać się na rynku dłużej niż rok. Potwierdziły to realia. W ciągu roku kilkanaście tradycyjnych warzywniaków w najbliższej okolicy zostało zamkniętych.
Newsletter o warzywach i owocach
Warzywniaków czy zieleniaków w sieci jest coraz więcej. Warzywniak Online oferuje newslettery dla zainteresowanych klientów. „Codziennie świeże warzywa, owoce i miody” – czytamy na stronie internetowej tego sklepu. W ofercie są m.in. produkty dnia. W poniedziałek można nabyć pomarańcze od 3,5 zł (7 zł/kg) lub truskawki greckie od 10 zł (20 zł/kg). Klienci mogą też wybrać przedział czasowy, kiedy produkty mają zostać dostarczone do domu.
Bujną fantazję, zmysł artystyczny i marketingowe techniki widać także u innych handlowców. Właściciel jednego warzywniaka oferuje każdemu klientowi kupon rabatowy o wartość 20 zł na zakupy w jego sklepie. Wystarczy podać adres mailowy, by otrzymywać informacje o kolejnych dostawach warzyw i owoców.
Zdjęcia z warzywniaka trafiają na Insta. Klienci oczekują nowych wpisów
Zdjęcia produktów rolnych trafiają też na Instagrama. – Klienci oczekują codziennie nowych wpisów i zdjęć. Jeżeli chcemy sprzedać ziemniaki, to wrzucamy ładne potrawy z ziemniakami. Tak samo jest z owocami. Bez tego nie mielibyśmy tak dobrej sprzedaży, jaką mamy – mówi jedna z pracownic warzywniaka w rozmowie z Wprost.pl.
Codziennie poświęca kilka godzin w sieci na korespondencję z klientkami i wpisy w mediach społecznościowych. – Nasi klienci oczekują wygody. Nie chcą tracić czasu na zakupy. Zamawiają i chcą mieć wszystko przygotowane, gdy wrócą do domu. I my im to zapewniamy – dodaje.
Tak działa rynek sprzedaży. Trzeba dopasować się do oczekiwań klientów
– To jest bardzo racjonalne postępowanie ze strony sprzedawców, którzy szukać nowych sposobów, by przyciągnąć klientów. Dzięki temu dochodzi do transakcji, a to jest najważniejsze dla obydwu stron — mówi dr Marek Szopski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Rozwiązanie jest słuszne, nie należy go traktować jako próby pozbycia się towaru, ale dostosowanie się do potencjału, którym dysponuje klient. Na tym to polega. Tak dziś działa rynek sprzedaży — twierdzi dr Szopski.
Social media pozwalają na szybkie wprowadzanie zmian
Piotr Tyrka przekonuje, że to właśnie social media pozwalają mu na szybkie wprowadzenie zmian zwiększających zadowolenie klientów i pielęgnowanie relacji, które stały się niezwykle cenne w świecie, w którym Internet zdominował prawie całą gałąź handlu.
W odróżnieniu od sprzedaży ze strony internetowej social media dają możliwość rozmowy z klientem podczas zakupów. Przedsiębiorca uzyskuje informacje, jak jest postrzegany Zieleniak Wilanów, jakie opinie o jego produktach mają klienci, a gdy są zadowoleni, chętnie powracają do sklepu, który jest w 100 proc. dopasowany do ich potrzeb konsumenckich.
— Dla mnie przyszłością branży handlowej, jest personalizowanie asortymentu firmy pod klientów, którzy przez wzgląd na wszechobecną inflację, o wiele bardziej zwracają uwagę nie tylko na ceny, lecz również na jakość i trafność wyboru odpowiednich produktów, które mają znaleźć się w ich domach — przekonuje Tyrka.
Czytaj też:
Majonez droższy od wódki? To już jest produkt luksusowyCzytaj też:
Kwiaty więdną przez kryzys. Polacy kupują je od święta