Kilka dni temu Polski Instytut Ekonomiczny opublikował raport „Wpływ tarcz finansowych PFR na polską gospodarkę”. Analitycy pochwalili działania Polskiego Funduszu Rozwoju w tym zakresie. Ich zdaniem dzięki tarczom udało się zapobiec wybuchowi bezrobocia i masowym upadłościom firm, a wzrost PKB osiągnięty dzięki tarczom pozwolił z nawiązką pokryć wydatki z nimi związane.
Tarcze antykryzysowe PFR
„Rzeczpospolita” poprosiła ekonomistów niezwiązanych z PIE o skomentowanie raportu. Eksperci przyznali, że pomoc dla firm w okresie pandemii była konieczna, ale zauważyli także, że często trafiała nie tam, gdzie była potrzebna, rozdawano ją zbyt hojnie, a wreszcie, że napędziło to dzisiejsze problemy gospodarcze.
– My nie wysyłaliśmy jak w USA czeków do pracowników, które miały pobudzić konsumpcję w sytuacji zamknięcia gospodarki i problemów podażowych, co wprost jest inflacjogenne. Poprzez finansowanie firm stworzyliśmy dodatkowe rezerwy finansowe, ale nie w sposób proinflacyjny. Podobnie przez kilkanaście lat banki centralne w Europie i USA wydrukowały masę pieniądza, który trafił do sektora finansowego, tworząc gigantyczne rezerwy finansowe, ale żadnej inflacji nie widzieliśmy – powiedział szef PFR Paweł Borys w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.
Padło pytanie o to, czy Paweł Borys obawia się audytu działalności kierowanej przez niego instytucji, który zapowiedziała opozycja.
Opozycja zapowiada audyt PFR
– Nie obawiam się, ponieważ w ostatnich siedmiu latach PFR udowodnił, że działa przejrzyście i profesjonalnie. Jesteśmy chyba najbardziej zaudytowaną instytucją w Polsce. NIK skontrolował m.in. inwestycję w Pesę i PKL, tarczę finansową dla MŚP i dużych firm, wynagrodzenia i zatrudnianie, programy mieszkaniowe. Ponadto od lat jesteśmy objęci tarczą antykorupcyjną. Cała baza beneficjentów pomocy publicznej z tarczy finansowej została skontrolowana przy wykorzystaniu wszystkich dostępnych baz publicznych, np. KAS, policji i służb – powiedział szef PFR i dodał, że wykryte nieprawidłowości dotyczą zaledwie około 1,5 proc. firm.
Przypomniał, że pozwał prezesa Najwyższej Izby Kontroli za wypowiedziane publicznie zarzuty, jakoby przy wydawaniu publicznych pieniędzy przez PFR mogło dochodzić do korupcji. W ocenie Pawła Borysa takie słowasą niezgodne z ustaleniami niezależnych kontrolerów NIK.
– Kontrole nie były łatwe i bardzo szczegółowe. Trwały po kilka kwartałów, odpowiadaliśmy na tysiące pytań. Znam treść raportów i nic w nich nie ma o ryzyku korupcji. Nie ma tam żadnych negatywnych dla PFR wniosków. To niedopuszczalne, że raporty kontrolerów nie są publikowane od wielu miesięcy, a prezes Banaś przed wyborami naruszał w ten sposób dobre imię PFR. Dlatego wysłaliśmy pozew do sądu o sprostowanie i przeprosiny – wyjaśnił.
Czytaj też:
Nie tylko KPO. Nowy rząd zawalczy też o pieniądze z budżetuCzytaj też:
Czarna seria. Kolejny producent mebli ogłosił zwolnienia. 230 osób dostanie wypowiedzenie