Powodów, dla których coraz więcej Polaków – i to wcale nie najbogatszych, ale dysponujących odpowiednimi oszczędnościami – kupuje nieruchomości za granicą, jest kilka. Rośnie grono osób, które może spełniać marzenia o domu 400 m od linii brzegowej Morza Śródziemnego, niedostępne jeszcze kilkanaście lat temu.
Kołobrzeg droższy niż Pafos
Ceny nieruchomości w polskich kurortach wystrzeliły i trzypokojowe mieszkanie na greckiej wyspie może być tańsze niż studio w Kołobrzegu. Kupienie mieszkania na Cyprze czy w Dubaju (bo i takie inwestycje się zdarzają) powiązane jest z przeniesieniem tam działalności i korzystaniem z oferowanej w ZEA czy na Cyprze optymalizacji podatkowej. Wreszcie – spokój ducha wynikający z zawirowań na świecie. Po wybuchu wojny na Ukrainie ludzie, których stać na mieszkanie za granicą, postanowili kupić własne lokum, by w razie wybuchu konfliktu w naszym kraju nie tułać się po ośrodkach dla uchodźców, ale przenieść się do własnego lokalu daleko od zagrożenia.
W samej tylko Hiszpanii, która od kilku lat jest ulubionym krajem Polaków do posiadania drugiego domu, w II kwartale br. kupili oni 740 domów i mieszkań, o 226 proc. więcej rok do roku i 46 proc. więcej niż w poprzednich trzech miesiącach br. W kilku wcześniejszych latach Polacy nabywali co kwartał stabilnie 200–300 nieruchomości, wyraźny wzrost aktywności obserwowany jest od II kwartału zeszłego roku – wynika z danych, które przywołuje „Rzeczpospolita”.
Polscy agenci nieruchomości przecierają szlaki za granicą
Innymi lubianymi krajami są Chorwacja, Albania, Cypr. Na zainteresowanie zagranicznymi zakupami wpływa również fakt, że w popularnych miejscach turystycznych działa coraz więcej polskich agentów nieruchomości. Inwestorzy znad Wisły dostają komplet informacji w swoim języku, nie muszą samodzielnie szukać informacji o lokalnych przepisach czy kwestiach podatkowych, bo na miejscu jest ktoś, kto poprowadzi ich za rękę przez całą transakcję.
Ale uwaga, nawet najmilszy polskojęzyczny agent nie będzie czekał na niezdecydowanych, bo za progiem już czekają inni potencjalni klienci. – Wygrywa ten, kto ryzykuje podjęcie szybkiej decyzji i kładzie pierwszy pieniądze na stole. Myślę jednak, że okres emocjonalnych zakupów już za nami, jeśli nie nastąpią kolejne radykalne wydarzenia geopolityczne. Otworzyło się natomiast pewne okno: klienci oswoili się z myślą, że można coś kupić na południu – mówi w rozmowie z „Rz” Karolina Kaim, prezes Blueprint Group oraz Sunshine by High Level, portalu z ofertą nieruchomości premium.
Gotówka gotowa do natychmiastowego położenia na stole jest konieczna, bo polski bank nie udzieli kredytu na mieszkanie w Portugalii czy na Malcie. Wyjątkiem jest sytuacja, w której kupują zarabia w euro, najlepiej w kraju, w którym chce kupić mieszkanie, ale to to już zupełnie inna historia.
Czytaj też:
15 tys. zł za metr kawalerki. Kolejna granica przekroczona