15 września ma się zakończyć unijny zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy. Polska zajęła w tej sprawie twarde stanowisko, zapewniając, że nawet jeśli nie zostanie on przedłużony, sama zamknie granice. – Narodziła się w KE atmosfera, że to, co my robimy, jest przeciwko Ukrainie albo Komisji Europejskiej. Nie jest. Mówiłem to wczoraj w Brukseli, my apelujemy o przyjęcie wspólnych rozwiązań – powiedział Robert Telus na antenie radiowej Jedynki.
Tranzyt zboża
Minister zwrócił uwagę, że Polska bierze aktywny udział w tranzycie zboża na inne rynki krajów europejskich. Jak twierdzi, tranzyt ukraińskiego zboża wyniósł w lutym 114 tys. ton, w kwietniu 120 tys. ton a w czerwcu 226 tys. ton.
– To oznacza, że podwoiliśmy tranzyt. On nie jest blokowany – powiedział Telus. – Po wczorajszych rozmowach w Brukseli mam wrażenie, że jest zrozumienie – dodał.
Polskie ultimatum
Kraje przyfrontowe, w tym Polska, Bułgaria, Rumunia, Słowacja i Węgry, wystosowały wspólne stanowisko, w którym domagają się przedłużenia unijnego zakazu importu zbóż.
– Wojna spowodowała destabilizację rynków, szczególnie w krajach przyfrontowych. Dlatego tu wspólnie, w naszej nieformalnej piątce, rozmawialiśmy o tej sytuacji i przygotowaliśmy wspólne stanowisko. Dzięki tej jedności możemy głośno mówić o problemie, który dotyczyć naszych problemów – powiedział Robert Telus.
Premier Mateusz Morawiecki dodał, że Polska zamierza grać w tej sprawie twardo i zamierza wymusić na Unii Europejskiej przedłużenie zakazu importu ukraińskich produktów rolnych.
– 15 września mamy ponownie otworzyć granice. Chcę wyraźnie powiedzieć, nie otworzymy tej granicy. Albo Unia Europejska przedłuży zakaz importu, albo zrobimy to sami. Będziemy twardzi, będziemy zdecydowani, będziemy bronili polskiego rolnika. Jeżeli pojawią się inne sygnały destabilizacji na innych rynkach rolnych, zrobimy to samo – powiedział premier.
Czytaj też:
Po decyzji Rosji pszenica mocno zdrożała. Putin z zaskakującą ofertąCzytaj też:
Ukraińskie zboże to szansa? „Polski biznes mógłby na tym zarobić”