"Odebranie pieniędzy OFE to dowód katastrofy finansów publicznych"

"Odebranie pieniędzy OFE to dowód katastrofy finansów publicznych"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przedstawiciele klubów opozycyjnych krytycznie ocenili rządowe propozycje zmian w systemie emerytalnym. PSL czeka na bliższe informacje na temat zamierzeń ministrów pracy i finansów w tym zakresie. Poseł Lewicy Marek Wikiński ocenił, że rządowe plany zmiany ustawy emerytalnej to "pierwsze publiczne przyznanie się premiera Donalda Tuska do dramatycznej sytuacji finansów publicznych".
Minister finansów Jacek Rostowski i szefowa resortu pracy Jolanta Fedak zapowiedzieli zmiany w polskim systemie emerytalnym, które mogą wejść w życie od lipca 2010 roku. Mają one m.in. polegać na przeniesieniu części składek emerytalnych z Otwartych Funduszy Emerytalnych do ZUS. Do OFE miałoby trafiać 3 proc. zamiast dotychczasowych 7,3 proc. składki. Pozostała część byłaby przekazywana do ZUS na indywidualne konto emerytalne każdego ubezpieczonego.

Rząd nie wie co robi

Posłowie PiS ocenili rządowe propozycje dotyczące przeniesienia do ZUS części składki odprowadzanej obecnie do OFE jako "kuriozalne". Zarzucili rządowi m.in. brak wyliczeń w tej sprawie. Małgorzata Sadurska z PiS podkreśliła, że rządowe propozycje trudno nazwać korektą, gdyż - jak oceniła - jest to zmiana całego systemu emerytalnego. - Dziwi nas hurraoptymizm minister pracy Jolanty Fedak i przewidywania, że emerytury będą wyższe - dodała. Jak zaznaczyła, koncepcja rządu nie ma formy założeń do ustawy, a ministerstwa pracy oraz finansów nie podają dokładnych wyliczeń. Z kolei Stanisław Szwed z PiS przypomniał, że jego partia przedstawiła już pomysł na reformę systemu emerytalnego, dzięki której przynależność do II filaru byłaby dobrowolna. Ubezpieczony decydowałby, czy chce swoje pieniądze przekazywać ZUS czy OFE. - To, co zaproponowała strona rządowa, ma jeden cel - łatanie dziury budżetowej i pokazanie, że chce coś zrobić dla emerytów - powiedział.

Kreatywna księgowość PO

Marek Wikiński zaznaczył, że propozycje rządu dowodzą realności przekroczenia w 2010 r. przez dług publiczny pierwszego progu ostrożnościowego - czyli 55 proc. PKB, co może spowodować m.in. zamrożenie waloryzacji emerytur i rent oraz płac w sferze budżetowej. Według Wikińskiego, posunięcie rządu to próba ratowania budżetu, a także "kreatywna księgowość, która pozwoli zaróżowić czarny obraz polskich finansów publicznych". W jego opinii, gdyby rzeczywiście rząd miał na celu poprawę sytuacji przyszłych emerytów, to ogłoszone zmiany wprowadziłby już po dojściu do władzy w 2007 r. - Wtedy jednak nie było takiej dramatycznej sytuacji w budżecie państwa i nie trzeba było sięgać do pieniędzy przyszłych emerytów - zaznaczył.

PSL czeka na konkrety

Przedstawiciel koalicyjnego PSL Janusz Piechociński, odnosząc się do propozycji zmian, ocenił, że "rząd próbuje ograniczyć koszty obsługi systemu emerytalnego i w ten sposób dać szanse emerytom i rencistom dziś i w przyszłości, żeby w większym stopniu składki zbierane w systemie emerytalnym były dystrybuowane na cel, do którego zostały powołane, a nie na mechanizm obsługi tego systemu". Jak mówił, debata publiczna na temat planów rządu w zakresie ustawy emerytalnej jest "porażająca, bo oparta o ideologiczne przesłanki". - Nikt nawet nie zweryfikował tego, co rzeczywiście rząd w tym zakresie planuje - dodał. Zdaniem Piechocińskiego warto by było, żeby ministrowie pracy i finansów na najbliższym posiedzeniu Sejmu przedstawili posłom wyczerpującą informację o planowanych zmianach w ustawie emerytalnej.

PAP, arb