"Opel musi mieć przyszłość"
W wiecu protestacyjnym w siedzibie Opla Ruesselsheim udział wzięło prawie 10 tysięcy osób. Premier kraju związkowego Roland Koch zapowiedział, że pomimo rozczarowania decyzją GM niemieckie władze nie zrezygnują ze starań o utrzymanie firmy. - Nie będziemy stać z boku z założonymi rękami i twierdzić, że ta firma nas nie interesuje. Chcemy, by Opel w Niemczech i Europie miał przyszłość - powiedział Koch.
Przewodniczący rady zakładowej Klaus Franz ocenił, że Opel powinien mieć większą samodzielność w obrębie General Motors. - Spółka z o.o. Adam Opel musi zostać przekształcona w niemiecką spółkę akcyjną. Nie chcemy być wisiorkiem, z którym Detroit robi co chce - powiedział Franz.
Żadnych ustępstw wobec Amerykanów
Organizacje pracownicze ostrzegają, że nie zgodzą się na ustępstwa płacowe wobec właściciela. W negocjacjach z Magną załoga przystała na rezygnację z podwyżek i premii na kwotę 265 mln euro rocznie, by wesprzeć w ten sposób restrukturyzację spółki. Demonstracja pracowników odbyła się również w Eisenach, na popołudnie planowane są protesty w Bochum i Kaiserslautern. W niemieckich fabrykach Opla pracuje ok. 25 tysięcy osób.
PAP, arb