"Musimy pamiętać, że euro wprowadziliśmy nie tylko na czas kryzysu. Akurat tak się stało, że wybuchł kryzys i pierwszy rezultat przyjęcia euro nie był dla nas pozytywny. Teraz najgorsze mamy za sobą. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie czas zbierania owoców przystąpienia do strefy euro. Jest oczywiste, że euro nie było celem, ale narzędziem do wspierania wzrostu gospodarczego przez lata" - wyjaśnił.
Jego zdaniem dokładne obliczenie całkowitego kosztu przystąpienia Słowacji do strefy euro jest niemożliwe do obliczenia. "Dla całego kraju, zarówno sektora publicznego i prywatnego, wprowadzenie euro kosztowało ok. 0,5 proc. rocznego PKB. Mówimy więc o setkach milionów euro" - poinformował.
Barát powiedział, że zasadniczym wyzwaniem dla Słowacji było wypełnienie kryteriów z Maastricht, zwłaszcza osiągnięcie odpowiednio niskiego poziomu inflacji oraz obniżenie deficytu finansów publicznych. "To były największe wyzwania polityki fiskalnej i monetarnej Słowacji" - powiedział. Dodał, że inne związane były z przygotowaniami technicznymi do przyjęcia euro.
Według niego wiele trudności rodziła sama kampania informacyjna. Była zdarzeniem bez precedensu na Słowacji. Rząd nie miał doświadczenia w kampanii prowadzonej na tak dużą skalę, kiedy trzeba było dotrzeć z informacją o zmianie waluty do każdego obywatela.
Barát wskazał, że skomplikowany był także proces bicia i dystrybucji monet euro, głównie ze względów logistycznych i bezpieczeństwa. To samo dotyczyło importu banknotów. Dla firm wyzwaniem było dostosowanie do euro systemów informatycznych i księgowych.
Według niego, wprowadzając euro Słowacja nie popełniła żadnych fundamentalnych pomyłek, przed którymi mogłaby przestrzec Polskę. "W przypadku całego procesu wprowadzenia euro na Słowacji możemy mówić o wyzwaniach, czy trudnościach, ale na szczęście nie o problemach" - ocenił.
Wskazał jednak, że rząd Słowacji nie docenił zainteresowania obywateli tzw. zestawami startowymi, w skład których wchodził zestaw monet o łącznej wartości 16,60 euro. Zestawy były adresowane do małych sklepów, czy kiosków. Dzięki nim można było nauczyć się posługiwać euro jeszcze przed wprowadzeniem wspólnej waluty. Zestawy były sprzedawane na pocztach i w bankach. "Zapotrzebowanie na nie przerosło nasze możliwości" - przyznał Barát.
Podkreślił, że - poza kryteriami z Maastricht - kluczowym elementem koniecznym do wprowadzenia euro jest polityczny konsensus. Zaznaczył, że na Słowacji kwestia euro, terminu wprowadzenia wspólnej waluty, czy korzyści z tego płynących nigdy nie były przedmiotem konfliktu politycznego.
"Były spory dotyczące różnych tematów, także gospodarczych, ale nawet personalne konflikty nie przekładały się na sprawę euro" - poinformował. Dodał, że proces wprowadzania euro rozpoczęty przez jedną ekipę został dokończony przez inną. "Mieliśmy szczęście pod tym względem" - podsumował.
Kryteria z Maastricht to pięć warunków, które powinna spełniać gospodarka kraju aspirującego do przystąpienia do strefy euro. Na przykład inflacja nie może przekraczać w ciągu jednego roku więcej niż o 1,5 pkt. proc. średniego wskaźnika inflacji z trzech krajów UE o najbardziej stabilnych cenach. Poziom deficytu sektora finansów publicznych nie może na trwałe przekroczyć 3 proc. KB, a dług publiczny - 60 proc. KB. Z kolei stopy procentowe nie mogą być wyższe o 2 pkt. od średniej stóp w trzech krajach o najbardziej stabilnych cenach. Ponadto waluta kraju, który ma przystąpić do strefy euro, musi przez dwa lata przebywać w mechanizmie ERM2. Prawo kraju przystępującego do "eurozony" musi być spójne z regulacjami dotyczącymi euro.
W Polsce - jak powiedział w miniony wtorek pełnomocnik rządu ds. wprowadzenia euro w Polsce, wiceminister finansów Ludwik Kotecki - realną datą przyjęcia euro jest rok 2015, nie taki jest jednak cel rządu. Zaznaczył, że obecnie Polska nie spełnia żadnego warunku dotyczącego przyjęcia wspólnej waluty, zapisanego w traktacie z Maastricht. Według niego "aktualnie perspektywy wypełnienia kryteriów konwergencji są niepewne".
Kotecki wyraził opinię, że aby wprowadzić euro w Polsce, potrzebna jest także zgoda polityczna. "Jeżeli pozostanie tylko kwestia konsensusu, to nie wyobrażam sobie sytuacji, że polityczne siły (...) nie dojdą do takiego konsensusu. Dzisiaj bycie przeciwko euro jest mało kosztowne (...), ale to się może zmienić w momencie, kiedy pozostałe warunki zostaną spełnione" - powiedział.pap, em