Projekt reformy nie przewiduje podziału największych banków na mniejsze, co postulowali niektórzy Demokraci, argumentując, że uniemożliwiłoby to ratowanie ich za wszelką cenę na koszt podatnika. Ratowanie takie uzasadniano tezą, że banki takie są "zbyt duże, aby pozwolić im upaść", gdyż wtedy zawali się cały system finansowy. Ministerstwo Skarbu i Zarząd Rezerwy Federalnej odrzuciły pomysł dzielenia wielkich banków - które urosły nawet po kryzysie, gdyż te, które pozostały na placu, przejęły klientów zbankrutowanych konkurentów. W projekcie reformy proponuje się jednak, aby zmusić największe banki do posiadania większego kapitału awaryjnego. Ma to osłabiać skutki nagle poniesionych strat i usunąć konieczność ratowania banku z budżetu państwa.
Republikanie krytykowali najpierw zawartą w ustawie o reformie propozycję utworzenia funduszu w wysokości 50 miliardów dolarów na ratowanie banków przed upadłością. Popierali także bankowców, którzy protestują przeciw koncepcji ukrócenia transakcji derywatami. Jednak we wtorek przywódca republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell powiedział, że wznowiono "poważne międzypartyjne rozmowy" w sprawie reformy. Zasygnalizował tym samym, że obie strony się dogadują. Pozwoli to rozpocząć w przyszłym tygodniu formalną debatę w Kapitolu nad reformą. Obama chce, aby Kongres uchwalił ją jak najszybciej.
Z powodu kryzysu reforma banków jest popularna w społeczeństwie, co stwarza nadzieję, że uda się ją uchwalić także głosami części Republikanów. Byłaby to zasadniczo inna sytuacja, niż z reformą ochrony zdrowia, której większość Amerykanów nie popierała i którą przeforsowano z trudem, wyłącznie głosami Demokratów.
PAP, arb