Mimo napiętej sytuacji, część pracowników przeszła w rejon bramy zakładu, gdzie odbywała się pikieta. Jeden z nich powiedział dziennikarzom: "Nie ma strajku. Ludzie się boją." Przedstawiciele władz firmy odmówili rozmowy. Nie odnieśli się do postulatów i nie skomentowali zarzutów pracowników o zastraszaniu. W sekretariacie firmy odsyłano do oświadczenia zarządu wydanego we wtorek. Do chwili publikacji depeszy Polifarb nie udostępnił jednak jego treści.
Spór płacowy w spółce trwa do sierpnia 2010 roku. Związkowcy domagają się podwyżek płac po 100 zł brutto dla każdego pracownika. Zdaniem związkowców, zarząd w ubiegłym roku podwyższył płace większości pracowników o 43 zł brutto. Około 80 osób otrzymało jednak średnio po 600 zł podwyżki. - Oficjalnie nie wiadomo, kto je dostał. Globalna kwota się zgadzała, ale sposób podziału był dla nas nie do przyjęcia. Weszliśmy w spór zbiorowy. Zażądaliśmy równych podwyżek dla wszystkich, po sto złotych - powiedział Kitowski. Dodał, że jesienią ubiegłego roku w referendum strajkowym ok. 80 procent pracowników opowiedziało się za tą formą protestu.
Sytuacja w Polifarbie zaostrzyła się w grudniu 2010 r. Wówczas władze spółki zwolniły z pracy szefa Solidarności. Oficjalnie uzasadniły decyzję "ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych". Chodziło m.in. o samowolne przerwanie pracy, podważanie decyzji przełożonych i ich autorytetu, podburzanie pracowników, a także zamianę z kolegą godzin pracy. Kitowski odrzucił oskarżenia i odwołał się do sądu. Zarzucił pracodawcy łamanie prawa, gdyż zakazuje ono zwolnienia członków komisji związkowej. Z początkiem stycznia z zarządem spotkał się szef podbeskidzkiej Solidarności Marcin Tyrna. Rozmowy nie przyniosły efektu, a związkowcy z obu central podjęli decyzję o dwugodzinnym strajku ostrzegawczym.
PPG Polifarb Cieszyn to największy krajowy producent wyrobów lakierowych dla przemysłu. Produkuje m.in. farby do poziomego znakowania dróg, wyroby do malowania opakowań blaszanych i mebli, stolarki budowlanej. Firma zatrudnia ok. 600 osób.pap, ps