"Towary emigrują, miejsca pracy zostają"
- Dzięki temu, że złoty zachowuje się elastycznie konkurencyjność w eksporcie jest lepsza, a także konkurencyjność krajowej produkcji w stosunku do towarów importowanych. Mówiąc obrazowo: towary emigrują za granicę, a miejsca pracy zostają w kraju - powiedział szef PSL.
Pawlak nie przesądził w jakim terminie Polska mogłaby wejść do strefy euro. Podkreślał, że taka dyskusja musi uwzględniać poziom kursu uero i złotego. - Patrzmy na poziom kursu, a nie na datę. Gdyby te daty były tak realizowane, jak były zapowiadane, to bylibyśmy w głębokim kryzysie, bylibyśmy w Grecji - stwierdził.
"Głos Polski jak głos Wielkiej Brytanii"
- Średnio w ciągu 12 lat ten kurs był na poziomie około 4 złote do euro. A więc jak jesteśmy teraz na poziomie 4,3-4,4 to znaczy, że jest to bardzo prorozwojowy poziom kursu. Oczywiście skutkuje boleśnie dla osób, które zaciągnęły kredyty denominowane w walutach, ale tu pewną rekompensatą jest niższy poziom oprocentowania, szczególnie jeśli chodzi o franka (szwajcarskiego) - stwierdził wicepremier. Pawlak podkreślił też, że Słowacja weszła do strefy euro przy bardzo mocnej słowackiej koronie i teraz "mają naprawdę duży kłopot z konkurencyjnością".
Pytany, czy z politycznego punktu widzenia nie byłoby lepiej być w strefie euro, bo więcej ważyłby wówczas głos naszego kraju w UE, Pawlak odparł: "nasz głos znaczy tyle, co głos Wielkiej Brytanii, bo jesteśmy w tej samej grupie państw; to jest głos mocny w Europie".
Tusk obiecał euro w 2011 r.
Tymczasem Polska już miała być w strefie euro. - Składam przed przedsiębiorcami obietnicę, że naszym celem jest przystąpienie do strefy euro w 2011 roku - zadeklarował szef PO Donald Tusk na Forum Ekonomicznym w Krynicy w 2008 r. Tusk obietnicy nie dotrzymał.
zew, PAP