Jak powiedział rzecznik cypryjskiej prezydencji, ministrowie państw UE przyjmą 26 lipca stanowisko Rady UE ws. przyszłorocznego budżetu, w wersji uzgodnionej przez ambasadorów 11 lipca. Zgodnie z ich decyzją, budżet UE na 2013 rok zostanie zredukowany w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej o ponad 5 mld euro. Cięcia dotyczą głównie funduszy spójności i strukturalnych na wspieranie konkurencyjności, wzrostu i zatrudnienia. Wzrost całego budżetu UE w stosunku do budżetu 2012 wyniósłby tylko 2,7 proc., a nie - jak chciała KE - prawie 7 proc.
Przeciw tej decyzji ambasadorów były Wielka Brytania, Szwecja i Holandia, żądających jeszcze większych cięć. A Francja, Niemcy i Finlandia przyjęły osobną deklarację, w której wyrażają żal, że nie udało się im osiągnąć jeszcze zwiększyć oszczędności i zastrzegają, że uzgodnione kwoty są już absolutnym maksimum.
Oburzony Lewandowski
To oburzyło komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego. - Jak państwa członkowskie mogą wzywać do inwestycji na rzecz wzrostu i zatrudnienie jednego dnia, a opowiadać się za cięciami w tym obszarze dwa tygodnie później? - pytał retorycznie Lewandowski w komunikacie prasowym.
Komisarz przypomniał, że szefowie 27 państw i rządów dwa tygodnie temu, na szczycie 29 czerwca, wezwali do inwestycji, by zwiększać konkurencyjność. Pod presją nowego prezydenta Francji szczyt przyjął nawet "Pakt na rzecz wzrostu i zatrudnienia", w którym stwierdzono, że budżet UE powinien być instrumentem służącym wzrostu gospodarczego i zatrudnienia w całej Europie. Tymczasem zgodnie z propozycją Rady UE ws. budżetu UE na 2013 r., tzw. wydatki prowzrostowe wzrosłyby zaledwie o 1,5 proc. czyli nawet mniej niż inflacja. "Czy to jest rzeczywiście inwestowanie we wzrost gospodarczy i zatrudnienie?" - pytał Lewandowski.
Zdaniem KE, a także wielu europosłów wyspecjalizowanych w budżecie UE, bez znacznego zwiększenia wydatków w budżecie UE w 2013 roku znowu zabraknie środków na realizację spływających do Brukseli faktur.
Będzie nowelizacja budżetu?
- Jest bardzo prawdopodobne, że jesienią będziemy nowelizować tegorocznego budżetu o kilka miliardów euro, bo w 2011 roku kraje uzgodniły za mały budżet. Tymczasem spływające faktury trzeba uregulować - powiedział rzecznik Lewandowskiego Patrizio Fiorilli. Powtarzanie takiej sytuacji kolejny rok z rzędu działa jak "kula śniegowa" i jest niebezpieczne zwłaszcza dla takich krajów jak Grecja czy Hiszpania, których sytuacja budżetowa nie pozwala na duże opóźnienia w wypłatach z KE.
KE przypomina, że budżet na rok 2013 to ostatni rok wieloletniego budżetu 2007-13 i do KE spływa coraz więcej faktur za duże, rozłożone na lata inwestycje rozpoczęte na początku tej tzw. perspektywy finansowej.
- Parlament Europejski powinien stanowczo sprzeciwić się propozycji rządów ws. zmniejszenia przyszłorocznego budżetu - oświadczyła szefowa komisji ds. rozwoju regionalnego PE Danuta Huebner. Jej zdaniem budżet w wielości zaproponowanej przez Radę "uniemożliwi pełne wykorzystanie potencjału dla wzrostu", a Komisja Europejska "nie będzie miała środków na zapłacenie rachunków na już zrealizowane projekty".
Parlament powinien twardo stanąć po stronie KE
Jej zdaniem Parlament Europejski, który w sprawie budżetów rocznych UE ma współdecydujące zdanie z Radą, "powinien twardo stanąć po stronie KE i domagać się zwiększonego budżetu po to, aby wszystkie projekty w ramach polityki spójności mogły być zrealizowane".
Do sporów o budżet roczny UE dochodzą obecnie jeszcze trudniejsze negocjacje kolejnego siedmioletniego budżetu UE na lata 2014-20. Płatnicy netto, w tym Holandia, Wielka Brytania i Austria wciąż mówią o "przynajmniej" 100 mld euro cięć w stosunku do propozycji KE z czerwca (972 mld euro na lata 2014-20). Natomiast mniej radykalnie ws. cięć w wieloletnim budżecie UE wypowiada się teraz Francja, od czasu zmiany rządu i prezydenta.
mp, pap