Polska - jak zaznacza Reuters - chce eksploatować złoża gazu łupkowego, który w USA "stworzył nadmiar taniej energii i wyparł węgiel, powodujący więcej zanieczyszczeń". - Wyzwanie, przed jakim teraz stoimy, polega na tym, że generalnie wzrost PKB idzie w parze ze wzrostem emisji. Musimy rozerwać związek między nimi - przekonywał Korolec w wywiadzie. Minister wskazał następnie, że "szczególnie w czasach kryzysu gospodarczego, wyzwanie jest podwójne: potrzebna jest tania energia, ale pozyskiwana w sposób zrównoważony". - Nie pokonamy kryzysu gospodarczego w UE, jeśli będziemy nadal wierzyć w paradygmat wysokich cen energii - podkreślił.
Reuters komentuje, że zdaniem wielu analityków, w Europie gaz łupkowy nie może zrewolucjonizować energetyki, jak zrobił to w USA, ze względu na inne przepisy dotyczące własności gruntu oraz "wysoki stopień sprzeciwu w społeczeństwie". Korolec odpowiedział jednak, że nie ma powodu, dla którego gaz łupkowy nie mógłby być stosowany w Europie. Przyznał zarazem, że istnieje potrzeba ścisłych regulacji. - Oczywiście, musimy trzymać się bardzo ostrych wymogów ochrony środowiska, i warunków, które już nakładamy na wiercenia - podkreślił.
Reuters wskazuje, że są głosy, które kwestionują, czy rezygnacja w USA z węgla na rzecz gazu łupkowego zaowocuje spadkiem emisji CO2 w długiej perspektywie. Polski minister przekonywał jednak, że gaz mógłby być "doskonałą drogą do redukcji emisji". Reuters cytuje też Korolca, który wyraził przekonanie, że UE dotrzyma zaplanowanego tempa redukcji emisji CO2 - o 20 proc. do 2020 roku. - Dojdzie do zmniejszenia emisji. Mamy gwarancję prawną redukcji CO2 w perspektywie 2020 roku. Istnieje mechanizm, którym jest unijny system handlu emisjami (ETS). Są pewne fluktuacje, ale nie o to chodzi - tłumaczył Korolec.
Głównym instrumentem polityki klimatycznej Unii Europejskiej są pozwolenia na emisję CO2, które musi nabywać głównie przemysł, a od tego roku także transport lotniczy. Komisja Europejska bada teraz możliwości zmniejszenia liczby pozwoleń na emisję na rynku UE w latach 2013-2015. Uważa bowiem, że niska cena pozwoleń nie zachęca do zielonych inwestycji. Polska sprzeciwia się temu sztucznemu podwyższaniu ceny pozwoleń na emisje, które po części będzie zmuszony nabywać polski przemysł. Warszawa może jednak zostać przegłosowana w dalszych decyzjach w tej sprawie, które zapadną w październiku w kierowanym przez KE komitecie ds. zmian klimatycznych.
PAP, arb