Nord Stream 2 jest gotowy, ale gaz nadal nim nie płynie. Wszystko przez formalności po stronie niemieckiej. Rosja naciska, gdyż od dłuższego czasu otwarcie gra na podwyższenie cen gazu – pisze „Deutsche Welle”. Zdaniem dziennika, władze w Moskwie świadomie ograniczyły do minimum dostawy gazociągiem biegnącym przez Ukrainę i Polskę, aby kraje Unii Europejskiej musiały się zmagać z niewielkimi zapasami na chwilę przed rozpoczęciem sezonu grzewczego.
Już latem Gazprom wyprzedawał swoje zapasy surowca w magazynach zlokalizowanych na terenie państw Unii Europejskiej i od tamtej pory ich nie uzupełniał, wiedząc, że budowa Nord Stream 2 zmierza ku końcowi. To oczywisty sposób wywierania presji na wspólnotę europejską, aby przyspieszyć certyfikację nowej instalacji i zezwolić na przesył surowca pierwszą nitką gazociągu.
Ciepło będzie rekordowo drogie?
W związku z kryzysem oraz uzupełnianiem zapasów po lockdownach większość gazowców, które opuszczały porty państw Bliskiego Wschodu i USA, kierowały się w ostatnich miesiącach głównie do Azji. Oznacza to, że także skroplony gaz trafiał do Europy z mniejszą częstotliwością, co spowodowało kolejne problemy z uzupełnianiem zapasów.
To kolejny element, który gra na rzecz Rosji. Jeśli tegoroczna zima będzie wyjątkowo groźna, Moskwa będzie mogła w ramach dostaw natychmiastowych nakładać na odbiorców rekordowo wysokie stawki, a ci nie będą mieli za bardzo wyboru.
Czytaj też:
Ciepły grzejnik droższy niż rok temu. Czy jest szansa na spadek cen?