Cena benzyny i oleju napędowego na polskich stacjach pierwszy raz od tygodni spadła poniżej 7 złotych. Jest to m.in. efekt stabilizacji rynku ropy naftowej. Za baryłkę Brent trzeba zapłacić obecnie około 100 dolarów, co jeszcze niedawno analitycy uznaliby za cenę wysoką, ale w realiach wojny na Ukrainie, było przez dłuższy czas nieosiągalne.
Świat uwalnia rezerwy ropy naftowej
Stabilizacja rynku ropy naftowej była możliwa dzięki decyzji Stanów Zjednoczonych oraz krajów zrzeszonych w Międzynarodowej Agencji Energetycznej. Na rynek trafiła i będzie trafiała przez najbliższe miesiące, część rezerw strategicznych ropy naftowej, zgromadzonej w magazynach. Prezydent Joe Biden zagwarantował, że przez najbliższe sześć miesięcy, USA będzie uwalniała codziennie dodatkowe milion baryłek ropy naftowej. Pozostałe kraje dostarczą łącznie 60 milionów baryłek. W najbliższych miesiącach w ten sposób ma zostać uwolnione nawet 240 milionów baryłek surowca.
Tego typu ruchy pozwoliły na ustabilizowanie rynku, który obawiał się braków, które wynikają z embarga na rosyjską ropę Ural. Rosja jest bowiem największym eksporterem i drugim największym producentem ropy naftowej na świecie. Rezygnacja z rosyjskiego surowca jest dla części gospodarek bardzo bolesna, ale przede wszystkim wprowadza zachwianie w światowym bilansie, co powodowało chaos na rynku i wysokie ceny.
Ceny ropy naftowej się ustabilizowały
Nadzieją na zwiększenie dostaw na rynek są jeszcze rozmowy z takimi krajami, jak Iran, czy Wenezuela. Oba są jednak objęte sankcjami gospodarczymi i odblokowanie ich dostaw musiałby się wiązać z porozumieniem na poziomie politycznym. Kraje OPEC+ raczej nie zgodzą się jednak na duże zwiększenie dostaw, co zdaniem ekspertów oznacza, że należy się spodziewać, że ceny ropy będą się utrzymywać na obecnym poziomie przez dłuższy czas.
Czytaj też:
Paliwo potanieje? Główny ekonomista PKN Orlen tłumaczy wysoką marżę na stacjach